Rozdział dwudziesty pierwszy

Draco potarł zesztywniały kark, wpatrując się w czysty pergamin majaczący przed nim. Nie wiedział. Zwyczajnie nie wiedział, jak napisać pytanie o książki, które delikatnie, ale tak bardzo-bardzo delikatnie, zakrawały o czarną magię.
Do chłopca w końcu dotarło, że w zwykłych publikacjach nie znalazłby nic wartego uwagi. Musiałby poszukać gdzieś w trudniej dostępnych miejscach, gdzieś, gdzie autorzy nie mieliby skrupułów przed użyciem pewnych środków. Co prawda szafka zniknięć nie była stricte mrocznym artefaktem, w końcu jakoś znalazła się w Hogwarcie pełnym uczniów, ale ani przez chwilę nie pomyślał o niej jako o czymś, co było bezpieczne i miłe. Nie, kiedy wyczuwało się to ciężkie powietrze, znajdując się w pobliżu.
Draco westchnął, odkładając z rezygnacją pióro na stolik. Wysłanie prośby o poszukanie książek związanych jakkolwiek z czymkolwiek mroczniejszym byłoby samobójstwem. Niestety Filch nadal stał na straży.
Starożytne runy? Od kiedy tak się nimi interesujesz?
Drgnął, kiedy jakaś postać pojawiła się przy stoliku. Znajdował się w rogu pokoju wspólnego i nie spodziewał się, że ktokolwiek chciałby do niego podejść i mu przeszkodzić. Widocznie Blaise nie miał z tym żadnych problemów.
Słucham? — wycedził Draco, podnosząc wzrok na chłopaka.
Nie udawaj, że nie słyszałeś — mruknął, opadając na krzesło naprzeciwko. Postukał palcem w okładkę z jednej przytarganych przez Malfoya książek. — Czy to nie ty ciągle narzekałeś na bezużyteczność tego przedmiotu? Było coś o...
Nie muszę się uczyć jakichś durnych run, kiedy angielski jest o wiele lepszą i bardziej funkcjonalną alternatywą. Nie rozumiem, jaka różnica byłaby w korzystaniu z run, kiedy bez większego wysiłku można znaleźć gotowe już tłumaczenie i zamiennik zaklęciadokończyła Pansy przesadnie naburmuszonym i przepełnionym wyniosłością głosem.
Co tutaj robicie? — zapytał Draco.
Ledwie hamował wybuch gniewu, chociaż nie był pewny, skąd on się wziął.
Uznaliśmy, księżniczko, że troszeczkę skopaliśmy sprawę jako przyjaciele — powiedział w końcu Blaise, ale nie patrzył mu w oczy. — W końcu to nie tak, że nie wiedzieliśmy wcześniej, że masz paskudny charakter, a i ostatnie wydarzenia nie były zbyt... Eee... Ciekawe?
Pansy prychnęła, słysząc te marne próby wysłowienia się. Założyła nogę na nogę i pochyliła się w stronę Draco, kładąc mu dłoń na ramieniu. Oczy miała szeroko otwarte, w których odbijało się zielonkawe światło, zapewne przedzierające się przez zamulone jezioro nad nimi.
Chcieliśmy pogadać. Tak po prostu. I nie mam na myśli rozmowy o niektórychzaakcentowała — sprawach, ale... Nie chcę, by to wszystko tak się skończyło.
Draco poczuł uścisk gdzieś w środku, jednak nie zamierzał go interpretować. Mimowolnie odetchnął głębiej, co nie uszło uwadze Pansy, która trochę wymuszonym tonem zaczęła:
A więc runy? Może będę mogła jakoś pomóc? Ostatecznie chodzimy na te same zajęcia — dodała z niepewnym uśmiechem.
Draco zawahał się niezauważalnie.
Zainteresowało mnie łączenie ich z innymi gałęziami magii. Wiesz, runy nie są jedynie formą komunikacji, ale jakby przewodnikiem dla magii — im dalej, tym mówił z większym zapałem.
Blaise uniósł brwi, widząc nagły entuzjazm, ale to Pansy się odezwała:
Czy to przypadkiem nie Granger się o to wykłócała na poprzednich zajęciach?
Zabini zaczął chichotać, brzmiąc zdecydowanie niemęsko. Draco spojrzał ze zdradą w oczach na dziewczynę.
Nawet nie zaczynaj — syknął.
Miał wielką ochotę zostawić to wszystko i pójść gdzieś daleko bez tych...
Ale przyznaj, że to podchodzi pod kompleks — wydukał Blaise, ocierając łzy. — Jakby nie patrzeć, zawsze kończysz przy książkach, gderając, jaka to Granger jest irytująca i aż sam się wzdrygasz z obrzydzenia na samą myśl o niej.
Ej! Może on jest masochistą? — zastanowiła się Pansy.
Draco zaciskał mocno pięści i ktoś postronny mógłby przysiąc, że powietrze nagle się ochłodziło. Ślizgonka odwróciła się w jego stronę z uśmieszkiem.
Albo... Albo on chce ukryć jakieś głębsze uczucia do...
Nie zdołała dokończyć; kolejne słowa przecięły powietrze niczym brzytwa.
Nawet się nie waż kończyć tego zdania.
Czy mi się wydaje, czy to zabrzmiało jak groźba? — wysunęła, a niewinność się wręcz z niej wylewała. — Czyżbyśmy trafili na...
Pansy.
Oho, księżniczka ma wyjątkowo paskudny humor, jeżeli dała się sprowokować” pomyślał z niepokojem Blaise.
Parkinson zabrała rękę. Księżniczka zdecydowanie nie miała dobrego dnia; byłby gotów ich zabić samym spojrzeniem.
Naprawdę sądzicie, że jak przyjdziecie tutaj po tygodniach nieodzywania się, będę udawać, że nic nie miało miejsca? — wręcz syczał; niespecjalnie miał ochotę na fałszywą uprzejmość i konwenanse. Możliwe też, że coś w nim w końcu pękło. — Ach, no tak, bo przecież jest ustanowiony limit słów na dzień, żeby przypadkiem nie rozmawiać ze mną dłużej niż to koniecznie.
Pansy nadęła policzki, ale wiedziała, że nie będzie łatwo; jakby nie patrzeć, interesowała się nim, kiedy znajdował się alarmująco długo poza pokojem wspólnym czy dormitorium. Przyszedł jednak czas, by wziąć się w garść.
Machnęła różdżką, zanim ktokolwiek się odezwał, jednak żadne zaklęcie nie wypłynęło spomiędzy jej ust.
Nikt nas teraz nie podsłucha — wyjaśniła, chowając różdżkę. — I nie, nie sądzimy — odpowiedziała na z pozoru retoryczne pytanie Draco, który wyprostował się na jej słowa. — Ale musisz przyznać, że ty też nie zachowałeś się jak przykładny przyjaciel.
Nie wiem, o czym mówisz — wymamrotał, ale niezbyt przekonywująco.
Dziewczyna jednak była nieubłagana. Jasne, mogli to ignorować, ale wtedy cała ich trójka by cierpiała. Już odrzucając jej głupie zakochanie w Draco — byli przyjaciółmi, na Merlina! Może nieidealnym, bo im samym było do tego daleko, ale mimo wszystko przyjaciółmi. A ona z Blaise'em nie zrobili nic. Unieśli się dumą, zamiast walczyć.
Czemu do nas nie przyszedłeś? Czemu nie chciałeś z nami rozmawiać? — szeptała, a tylko jej drżące dłonie zdradzały, jak wiele to ją kosztowało.
Uwierz mi, że nie mogłem — powiedział w końcu, brzmiąc na o wiele starszego, niż był w rzeczywistości. — Teraz też nie mogę. Nie chciałem was w to wszystko wpakować, dobra? Zwłaszcza że nie wykazywaliście zbyt dużego entuzjazmu, gdy dochodziliśmy do tych tematów. Jasne, byliście podekscytowani, kto by nie był? Ale nie chcieliście znać szczegółów, zamknęliście się w tej swojej utopijnej bańce, oczekując, że wszystko stanie się bez waszego udziału.
Draco patrzył przez chwilę, jak Blaise starał wyzuć się z emocji, a Pansy zaciskała dłonie, by odzyskać choć trochę kontroli nad ciałem.
Nagle coś w niego uderzyło. Oni nie byli gotowi. Byli tylko nastolatkami, którzy nie powinni mieć nic wspólnego z wojną. Nikt nie powinien przygniatać ich decyzją, w imię jakich poglądów lepiej umrzeć. Draco zrozumiał już, dlaczego był najmłodszym śmierciożercą w szeregach i dlaczego następny był dopiero dwudziestojednoletni Marcus Flint. Widocznie nawet Czarny Pan zdawał sobie sprawę z tego, jak bardzo chwiejni byli nastolatkowie, jak niepewnymi poplecznikami mogliby być. Zrobili wyjątek tylko dla niego; miał być tylko karą za niewykonanie zadania, niczym więcej.
Draco? Dlaczego się uśmiechasz w ten sposób?
Pansy zaniepokoiła się, kiedy ten nie odzywał się przez dłuższy czas, nie mówiąc już, gdy na jego twarzy wykwitło jakieś... gorzkie? rozbawienie.
Chłopak pokręcił głową.
To nic, coś sobie przypomniałem.
Parkinson wydawała się bardziej niż chętna, by dowiedzieć się czegoś więcej, ale odpuściła. Powiodła spojrzeniem po pozornie spokojnej sylwetce Draco, mimowolnie zatrzymując wzrok na lewym przedramieniu.
Czyli... — zaczęła z wahaniem, ale kiedy zobaczyła zainteresowanie w oczach obydwu Ślizgonów, kontynuowała: — Coś się ruszyło, prawda? Stąd te nerwy.
Malfoy uniósł brwi na tak bezpośrednie nawiązanie, ale musiał się tego spodziewać po swoim wybuchu.
Nie mam ci nic do powodzenia, możesz jedynie odhaczać dni w kalendarzu.
Do czego? — Zmarszczyła brwi.
Draco jednak milczał, bawiąc się piórem.
Prawdopodobnie do zwycięstwa Czarnego Pana — odpowiedział za przyjaciela Blaise dość posępnym tonem.
Nadal czuł się nieswojo, w końcu uważali się za braci, prawda? A on go zostawił, uniósł się dumą w najmniej odpowiednim momencie. A może... A może byli tylko kolegami, z którymi dobrze spędzało się czas, ale gdy przychodziły problemy... Może nie był w stanie być czyimkolwiek przyjacielem?
Potrząsnął delikatnie głową. Powinien wziąć się w garść, nie użalać nad sobą. Nie on jeden kogoś kiedyś zawiódł i nie powinien się czuć przez to wyjątkowy.
Nie podoba mi się twój ton, Blaise — syknęła Pansy, podnosząc podbródek. Miała bezdenne oczy, w których odbijała się nicość, i to chyba ona tak przeraziła Zabiniego. — Dlaczego nie staniesz po stronie, gdzie są twoi przyjaciele?
Nie mieszaj w to przyjaźni.
Co dziwne, to nie Blaise to powiedział, a Draco. Pansy jakby straciła rezon.
Dlaczego nie starasz się nas przekonać? Sądziłam raczej, że będziesz się starał, byśmy byli po właściwej stronie — skończyła, ale nie wydawała się zbyt pewna.
Popatrzył na nich z dziwnym błyskiem w oku. Dziewczyna miała przeczucie, że ten nie powtórzy już tego, co za chwilę będzie dane jej usłyszeć.
Jeżeli decyzja o przyłączeniu nie należała do mnie, to dlaczego miałbym kogokolwiek namawiać? — wyrzucił z siebie w końcu, kurcząc się minimalnie w fotelu.
Draco, co ty... — wydusiła.
Nie — przerwał jej — nie chodziło mi, że mam inne poglądy. Po prostu chcę, żeby to była wyłącznie wasza decyzja, niczyja więcej. Żebyście nie wymawiali się przyjaźnią; że dołączyliście nie przez wzgląd na innych, tylko przez swoją wiarę w Czarnego Pana.
Wzrok chłopaka prześwietlał ich przez moment. Pansy popatrzyła na Blaise'a, ale on pokręcił głową, niemo pokazując, że to ich rozmowa, nie jego.
Zdaję sobie sprawę, że nie byłoby to łatwe...
Draco mimowolnie parsknął śmiechem.
Łatwe? Czy ty wiesz, co mówisz? — zapytał, ale nie dał jej szansy na odpowiedź. — Musisz być gotowa poświęcić wszystko dla dobra sprawy, swoją reputację, przyjaciół, rodzinę, siebie... Przestajesz być odrębną jednostką, stajesz się częścią organizmu i musisz być świadoma, że nie zawahają się cię usunąć, kiedy okażesz się skazą, defektem, czymś, co spowolni ten cały mechanizm.
Słowa zawisły w ciężkiej ciszy. Dziewczyna nie chciała jednak tak zakończyć tej rozmowy.
Ale raczej nie mamy alternatywy, prawda? Czarny Pan to przyszłość, nie oszukujmy się, Potter nic nie zdziała, nawet jeśli okaże się, że naprawdę jest tym Wybrańcem — rzuciła trochę opryskliwie.
Nie musicie przyłączać się od razu do szeregów, możecie po prostu być, pokazując, że jesteście po odpowiedniej stronie.
Draco dziwił się, jak te słowa łatwo układały się na języku. Ale czemu miałyby nie? Ostatecznie były prawdą. Racja?
Czarny Pan był jedyną opcją, Potter nic nie mógłby zdziałać przeciw niemu, to absurdalne. Czas się obudzić i przyjąć to do świadomości. Tylko gdyby potrafił sam siebie oszukać, że to było coś, czego naprawdę pragnął.
Ale na wojnie będzie potrzebna każda różdżka — wtrącił Blaise; pochylił się i oparł łokcie na stolik, jakby chciał ich lepiej słyszeć.
W Hogwarcie raczej was nie dosięgnie, jakby nie patrzeć, nikogo nie zainteresuje nastolatek, który nie radzi sobie z niewerbalnymi — zakpił z minimalnym uśmiechem.
Zabini nie dał się jednak sprowokować.
Ty chyba nie sądzisz, że to wszystko skończy się w ciągu... półtora roku? — dokończył, ale nawet nie starał się ukryć zdziwienia.
Właśnie, Draco, przeciwnicy Czarnego Pana, jakkolwiek by mi się to nie podobało, nadal mają zbyt dużą władzę. Nie wspominając już o naszym drogim dyrekto...
Nie, czekaj, Pansy — przerwał jej Blaise; wzrok miał utkwiony w niewzruszonym chłopaku. — Ty coś wiesz, Draco, coś, czego nie chcesz nam mówić.
Ten popatrzył na nich jakby ze znudzeniem.
Odrobiliście już referat na zaklęcia?


*****


Hermiona z nieziemską przyjemnością otworzyła książkę na odpowiedniej stronie. Nie mogła powstrzymać ekscytacji — oksfordzkie badania! Coś jednak przeszkadzało jej w tej słodkiej chwili. Jakaś myśl uparcie nadciągała gdzieś z głębin umysłu, ale Gryfonka nie miała sił jej roztrząsać. Spychała ją więc raz za razem, starając się skupić na tekście. Daremnie.
Jak wielkim nierozsądkiem się pokierowała, zdobywając dostęp do tych badań? Oddała w ręce swojego bądź co bądź wroga przedmiot, który mógłby w jakiś sposób dać przewagę jednej ze stron w tej wojnie! Ta forma komunikacji mogłaby być niezauważalna i niemożliwa do przechwycenia, gdyby tylko poświęcić jej trochę więcej uwagi!...
Z drugiej strony to mogłoby zająć zbyt wiele czasu, gdy potrzebowali tego na wczoraj. Dlaczego więc miała tak wielkie wątpliwości? Hermiona musiała wiedzieć to gdzieś w skrycie, że to mogłoby ją zwyczajnie przerosnąć, a ona straciłaby cenny czas, kiedy to mogła zdobyć wiedzę potrzebną do przetrwania ich wszystkich. W końcu Harry był ich nadzieją, a ona już w pierwszej klasie stanęła za nim murem.
Ach, Harry” warknęła w myślach, czując nagły gniew.
Nie mogła uwierzyć, że wykorzystał biedne skrzaty i to jeszcze nie do czegoś ważnego, a do śledzenia drugiego ucznia!... Dziewczyna zawzięcie ignorowała fakt, że drugim uczniem był Malfoy, a informacje, które zdobył Harry, delikatnie, ale to bardzo-bardzo delikatnie wzbudzały podejrzenia. Wcześniej sądziła, że potajemne schadzki Ślizgona ograniczały się tylko do obserwatorium — to był całkiem logiczny wniosek, patrząc na to, że owe pomieszczenie nie zostało naniesione na mapę Huncwotów.
Ale, oczywiście, jej jedyna teoria — jedyna bezpieczna i optymistyczna — legła w gruzach zaraz po usłyszeniu, że Malfoy zawieruszał się gdzieś w okolicach siódmego piętra, a dokładniej Pokoju Życzeń.
To jednak nie wskazywało, że był od razu śmierciożercą, prawda?
Bądźmy rozsądni” uspokajała się w myślach, „Po co Voldemortowi jakiś nastolatek, który ani nie jest jakiś wybitny, ani tym bardziej nadzwyczaj lojalny?”.
Dziewczyna skłaniała się ku opcji, że Malfoy ćwiczył potajemnie mroczniejsze zaklęcia, które mogłyby wzbudzić podejrzenia u każdej normalnej osoby. Ostatecznie jego zainteresowanie tą książką o artefaktach nie wzięło się znikąd. A może sam próbował coś tworzyć?
Hermiona uśmiechnęła się nieświadomie. Według niej Malfoy miał smykałkę do badań, a jeżeli planował skupić się na magicznych przedmiotach, nie miała prawa mu tego zabraniać. Wydawał się tak zafascynowany dziennikami...
Gryfonka przymknęła książkę, odkładając ją na łóżko. Przygryzła dolną wargę, aż do krwi, ale nie pomogło jej to podjąć decyzji. Powolutku zsunęła się z posłania, stawiając stopy odziane w bawełniane skarpety na wzorzysty dywan. Niepewnie sięgnęła w stronę torby leżącej tuż obok szafki nocnej. Czarny notes przyciągał jej wzrok, jednocześnie go odpychając.
Jesteś cholerną Gryfonką czy nie? — wymamrotała do siebie, ale nie dodało jej to odwagi.
Przemknęła jej myśl, że marcowa pogoda była dla niej łaskawa, dzięki czemu została sama w dormitorium. Jakoś nie miałaby ochoty gnieździć się z współlokatorkami, a zwłaszcza pewną blond osób.
Opuściła powieki, biorąc głęboki wdech.
Czym się tak denerwuję?” zapytała w myślach, starając się zignorować narastające dziwne podekscytowanie.
Nagle otworzyła oczy i zdecydowanym ruchem wzięła do ręki notes. Nie zastanawiając się, zerknęła do środka. Tym razem to rozczarowanie przejęło pełnię władz w ciele. Ale to chyba lepiej, racja? Może zapomniał. Albo go spalił.
Białe stronice prześladowały ją jednak jeszcze przez dłuższy czas.


*****



Witam! Rozdział miał być tydzień temu, ale jakoś tak wyszło, że jest dopiero dzisiaj. Myślę, że kolejny będzie pod koniec marca (tj. koło 26 marca 2017), ale zobaczymy. W każdym razie jak Wam się podobało? Chodzi mi głównie o odczucia związane z pierwszą częścią (tą zdecydowanie bardziej ślizgońską). Jestem ciekawa, co o niej sądzicie. Ale już bez przynudzania — do zobaczenia za dwa (?) tygodnie!

6 komentarzy:

  1. Co ze mnie za czytelnik... Tak dawno nie komentowałam. A szkoda. Bo Twoje opowiadanie z rozdziału na rozdział robi się coraz lepsze, chociaż mam wrażenie, że to niemożliwe. Gdybym tylko mogła, chciałabym przeczytać już opowiadanie do końca, trafić na nie przy epilogu. Pewnie nie spałabym wtedy całą noc. A z drugiej strony, cieszę się, że mogę je odkrywać rozdział po rozdziale. I jestem z Ciebie bardzo, bardzo dumna, bo tworzysz niesamowitą historię. A jeśli kiedyś zachce Ci się napisać książkę, ja będę pierwsza w kolejce do jej kupienia.
    Zazdroszczę Ci weny, moja zginęła śmiercią nienaturalną jakieś cztery miesiące temu...
    W każdym razie, całuję i pozdrawiam z Hiszpanii :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nigdy nie mam pojęcia, co odpisać na coś takiego, bo zwykłe "dziękuję" wydaje się niewystarczające. Bardzo mi miło (chociaż to maciupki eufemizm), że zdołałam Cię porwać aż tak (tym bardziej, że zawsze mam lekkiego stresa, czy rozdział zostanie dobrze przyjęty). Mam nadzieję, że będziesz do końca i dalej! ❤

      Właśnie widzę, że zaginęła, przez co bardzo żałuję. Ale może jak wrócisz z Hiszpanii? W ogóle to mam nadzieję, że ciepło tam i jakoś dajesz radę. :D

      Całusy!

      Usuń
  2. I ja w komentowaniu trochę się opuściłam, ale już wracam!
    Jestem mile zaskoczona, że rozdział pojawił się tak szybko, bo chyba przy poprzednich były większe przerwy (albo po prostu już mi się mylą opowiadania :D).
    Tak jak moja poprzedniczka, podpisuję się pod jej komentarzem nogami i rękami, z rozdziału na rozdział widać progres, co jest w sumie dziwne, bo już od pierwszych rozdziałów pisałaś bardzo dobrze.
    Strasznie mi się spodobała rozmowa naszej trójki Ślizgonów. Mimo że poruszyli w niej ciężkie tematy, bo jest nim wojna, Czarny Pan, to tak gładko poprowadziłaś tą konwersację, że nie dało się odczuć jakiś 'spięć' w dialogach. Nie rozmawiają jak znużeni życiem czterdziestolatkowie, jak niestety często zdarza się w opowiadaniach (nawet pewnie w moim :')), ale po prostu jak młodzi ludzie. Brakowało mi między nimi takiej rozmowy, więc nasyciłaś moją niecierpliwość! :D
    Rozmyślania Hermiony — IDEALNIE opisane. Jakbym czytała o sobie, tyle że z innym tematem rozważań. Taka wewnętrzna burza mózgu, no miód na me serce. I na końcu trochę się zawiodłam, że Hermiona ostatecznie nie napisała żadnej wiadomości do Malfoya przez notatnik, ale pewnie jeszcze się zdarzy okazja nie raz, nie dwa!
    No właśnie, czekam na więcej sytuacji między nimi, daj nam coś, bo już się niecierpliwię! :D
    W każdym razie — rozdział bardzo mi się spodobał i czekam z niecierpliwością na kolejny! Mam nadzieję, że pojawi się równie szybko, jak ten. :) Wysyłam więc wirtualnie mnóstwo weny i... czekam!
    PS. Ile planujesz opublikować w sumie rozdziałów?

    M.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, zdecydowanie były przerwy, ale jak wiosna przyszła, to stwierdziłam, że się przeorganizuję i częściej rozdziały wstawiać będę (zdradzę, że planuję rozdział na weekend i coś dodatkowego w trakcie tygodnia). :D

      Ach, cieszę się tak bardzo, że rozmowa Ślizgonów wyszła tak dobrze. Trochę się jej obawiałam, czy wszystko się ładnie obroniło i zamknęło. A co do Hermiony - z nią miałam właśnie problem, żeby płynnie te myśli mi przechodziły! Ileż ja się przeredagowałam. Na dzienniki długo nie będziesz czekać, może nawet w następnym rozdziale coś będzie, ale nie obiecuję, bo muszę sprawdzić, co ja sobie porozplanowywałam. Ale gwarantuję, że nudy (raczej) nie będzie.

      W każdym razie - dziękuję! Z całego mojego serduszka! ❤

      PS Planuję nie przekroczyć czterdziestki w tej pierwszej części, ale mogę się rozpisać. Co do drugiej - prawdopodobnie będzie obszerniejsza niż pierwsza, bo spuszczę wyobraźnię ze smyczy (teraz muszę wszystko uzgadniać z książką, ale kiedy wyjdę poza Hogwart...). Myślę jednak, że całość będzie miała te sto (może mniej, może więcej, bo nie jestem pewna, jaki kształt to wszystko ostatecznie przyjmie - postacie w końcu żyją i są czasami nieprzewidywalni) rozdziałów, więc jeszcze długa droga przed nami. :D

      Usuń
  3. Ha! Powracam do grona komentujących! Trochę mnie tu nie było, ale obiecuję, że taki przestój się już więcej nie powtórzy :D Ja nawet nie żałuję, bo nie musiałam czekać na tych parę rozdziałów, ale wiem, że ty musiałaś tęsknić bardzo za mną xD Przepraszam, jakoś tak wpadłam w śmieszkowy nastrój. Chyba dlatego, że udało mi się załatwić (czyt. nadrobić twoją historię) przynajmniej jedną rzecz w tym miesiącu, ale to później ci napiszę, hahah.
    A tak już na poważnie, to bardzo podoba mi się kierunek, w którym idzie ta opowieść. Mnoży się coraz więcej spraw ze świata magii i w sumie dobrze, że Dramione tego nie przysłania.
    Nie wiem w sumie, co napisać, bo jestem świeżo po paru rozdziałach naraz, ale w następnej notce będę się już rozwodzić nad fabułą <3
    Pozdrawiam cieplutko :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, tęskniłam! ❤ I wierzę, że więcej nie będzie takich przestojów, nawet jeśli byś miała mnie kiedyś opierniczać, co ja tu wypisuję. :D

      I Dramione raczej w ogóle nie da rady przytłoczyć tej historii, bo nie wiem, czy już wspominałam, czy nie, ale nie czuję się dobrze w romansach. Takiż już mój los. :')

      Następny będzie albo dzisiaj, albo w przyszły piątek - w zależności, jak bardzo nie będzie mi się chciało uczyć historii. xD

      Usuń

JEŻELI KOMENTUJESZ, TO WIEDZ, ŻE JESTEM Z CIEBIE DUMNA! :)