Wersja (link) w dokumentach Google, gdzie nie ma przesunięć tekstu.
Draco szedł w tylko sobie znanym kierunku, kiedy za jego plecami rozległo się wołanie:
— Och,
panie
Malfoy!
Mój drogi, mogę
ciebie prosić na minutkę do mnie?
— Chodź,
chodź, mój drogi — otworzyła
szerzej drzwi do swojego gabinetu — siadaj.
Pomieszczenie
było całkiem przytulne. Kamienne podłogi przysłonięto soczyście
zielonym dywanem, który łudząco przypominał wiosenną trawę,
zwłaszcza kiedy za ogromnym oknem jasno świeciło słońce. Po lewo
znajdowało się rozklekotane biurko, które trzęsło się za
najmniejszym dotknięciem. Draco
miał szczerą nadzieję, że krzesła były stabilniejsze. Z
wahaniem usiadł na jednym
i poza niepokojącym skrzypnięciem obyło się bez żadnych
niepożądanych
niespodzianek.
W
tym czasie pani profesor przeszukiwała kolejne
stosy ksiąg, mrucząc pod nosem coraz wymyślniejsze tytuły.
Draco
zauważył z zaskakującą obojętnością, że oprócz biurka i
dwóch krzeseł w gabinecie nie stało więcej mebli, a księgozbiory
Babbling walały się najzwyczajniej po podłodze.
— Mam! — krzyknęła
i zaraz doskoczyła do swojego ucznia, który ledwie zauważalnie się
wzdrygnął.
Wyciągnęła
różdżkę i machnęła nią. Srebrzysta
mgiełka otuliła książkę, by po chwili opaść. — Wszystkie
pozycje
znajdujące się pod moją pieczą są zabezpieczone specjalnym
zaklęciem, które chronią ją przed większością
uszkodzeń — wyjaśniła,
podając mu książkę. — Wątpię,
czy cokolwiek by tu przetrwało, gdyby nie ono — dodała
z mimowolnym zawstydzeniem.
Draco
chwycił
za książkę,
nieświadomie wstrzymując oddech. Czyżby w końcu znalazł swoją
przepustkę do życia?
*****
Hermiona
wpatrywała się w nieskazitelną biel strony, jakby oczekiwała
jakiegoś objawienia. W końcu chwyciła za pióro i maczając
wcześniej stalówkę, nakreśliła pierwsze słowa.
— Udało
się — wyszeptała,
kiedy zobaczyła to samo zdanie w
drugim notesie. — Naprawdę
się udało! — pisnęła
zdecydowanie niehermionowato.
— Panno
Granger! Proszę o ciszę, to biblioteka! — syknęła
pani Pince, ujawniając się nagle zza regałów.
Na
policzki dziewczyny wpłynął delikatny rumieniec, ale szeroki
uśmiech nie zniknął z ust. Kobieta pokręciła głową z
dezaprobatą, zanim skryła się z powrotem za półkami. Hermiona
wypuściła powietrze ze świstem, spoglądając na czarny atrament
wyraźnie odznaczający się od kartki.
— Naprawdę
się udało — powtórzyła,
nie mogąc
w to uwierzyć.
— Co
tam masz, Hermiono?
Zamknęła
gwałtownie dziennik, odwracając się do Terry'ego. Chłopak
przysunął sobie krzesło i usiadł naprzeciwko dziewczyny, patrząc
z zaciekawieniem na rozłożone książki.
— Przestraszyłeś
mnie — szepnęła, wysilając się na uśmiech.
Krukon
podparł dłonią podbródek, unosząc brwi w zdziwieniu.
— Jakoś
nie mogę uwierzyć, że zdołałem tak łatwo przestraszyć
Gryfonkę.
— Może
Tiara Przydziału się pomyliła? — wysnuła,
zaciskając palce na okładce notesu.
— Ha! — krzyknął. — Wiedziałem,
że ją czymś przekupi... — Zakrył sobie komicznie
usta, kiedy w zasięgu wzroku pojawiła się pewna sylwetka.
— To
jest biblioteka — syknęła pani Pince, po raz
kolejny pojawiając się znikąd.
Widocznie
kręciła się niedaleko, ani myśląc wrócić za biurko.
— Przepraszamy,
madame — mruknęła Hermiona, gromiąc spojrzeniem
swojego towarzysza.
— To
już drugie upomnienie w ciągu niecałych pięciu minut, panno
Granger — powiedziała z rozczarowaniem i pewnym
niedowierzaniem.
— Och,
tym razem to byłem ja — odezwał się Bott wesoło.
Pani
Pince zacisnęła tylko usta, nadając swojej twarzy surowszy wygląd,
po czym odwróciła się i pognała w dział o leczniczych
eliksirach.
— Gdybym
był Gryfonem z tą całą waszą brawurą, to zwróciłbym jej
uwagę, że ona też nam przeszkadza zbędnym napominaniem.
Hermiona
przewróciła oczami.
— Z
pewnością — bąknęła. — Szukałeś tutaj
czegoś konkretnego?
— Szczerze
mówiąc, to nie — wyszeptał w końcu z nikłym
uśmiechem. — Po prostu moje życie kręci się jedynie
wokół nauki i szwendaniu się po zamku. Ale zakładam, że w
przeciwieństwie do mnie masz trochę więcej ambicji. I życia
towarzyskiego — dodał po chwili namysłu.
— Chyba
mnie przeceniasz, bo jak inaczej wyjaśnić fakt, że w wolny wieczór
siedzę nad tomiszczami?
— Zgaduję,
że te tomiszcza są z kategorii tych ciekawszych. Mogę? — zapytał,
wskazując na notes. — Z twoich notatek wyciągnę więcej
niż z tej cegły. — Nie mógł powstrzymać się od
wzdrygnięcia, widząc księgą liczącą co najmniej tysiąc stron.
Hermiona
zawahała się. Nie chciała dzielić się na razie z nikim swoim
odkryciem. Co jeśli krótkie zdanie było zbyt dużym wyzwaniem dla
zaklęcia? Co jeśli nie będzie w stanie tego powtórzyć? W końcu
na galeonach pojawiała się tylko data i godzina, natomiast
dzienniki powinny przekazywać o wiele bardziej złożone wiadomości.
Było zbyt wiele niewiadomych, nie była też pewna trwałości tego
wszystkiego.
Terry
musiał zauważyć, że dziewczyna miała opory przed pokazaniem
swojej pracy.
— Jak
nie chcesz, to nie pokazuj — powiedział, starając się,
by brzmieć przekonywająco; ciekawość zżerała go od
środka. — Zakładam, że to pewnie jakieś rzeczy, które
mają uratować świat czy coś.
— Przykro
mi, Terry, ale to zbyt chwiejny projekt, by się nim
dzielić — szepnęła, zakładając kosmyk włosów za
ucho. — Kiedyś ci o nim opowiem.
Kącik
ust chłopaka drgnął ku górze.
— Trzymam
za słowo. — Terry dopiero zdał sobie sprawę, że cera
dziewczyny była dziwnie szarawa. — Dobrze się czujesz?
— Tak — odpowiedziała
ostrożnie, ale chłopakowi nie umknęło nagłe spięcie jej ramion.
— Wyglądasz
na kogoś, kto potrzebuje odpoczynku na świeżym powietrzu. Co
prawda, temperatura na zewnątrz nie zachęca, ale słońce...
— Nie,
Terry, naprawdę dobrze się czuję. Muszę lecieć, nie pogniewasz
się? — zapytała, podnosząc się.
Krukon
wahał się przez moment, ale w końcu pokiwał głową.
— Świat
w końcu nie może czekać, prawda? Leć.
— Do
zobaczenia później! — mruknęła jeszcze, zanim
zniknęła za regałami.
Starając
się nie myśleć o tym, jak duże istniało prawdopodobieństwo
spotkania pewnego osobnika, skierowała się na trzecie piętro. Z
ledwością powstrzymała się od przekleństwa, kiedy naprzeciwko
tej szczególnej ściany na parapecie siedziała drobna osóbka
schowana za ogromnym szkicownikiem. Zanim Hermiona zdążyła zrobić
kolejny krok, spojrzenie wiecznie zdziwionych oczu padło na nią.
Luna uśmiechnęła się szerzej i przywołała ją dłonią.
Gryfonka podeszła do niej powoli. Spojrzała mimowolnie na
szkicownik. Groteskowy stwór przypominający muchę obrośniętą
futrem beztrosko fruwał wokół płonącej pochodni. Jakkolwiek by
nie patrzeć, Luna miała zadziwiający talent do odwzorowywania
najmniejszych szczegółów.
— Nie
wiedziałam, że potrafisz rysować — mruknęła
Hermiona, śledząc z pozoru niedbałe linie. — Co to
jest? — zaryzykowała, chociaż czuła, że tego
pożałuje.
— Nie
znam jego nazwy — odpowiedziała niefrasobliwie. — Ale
jestem pewna, że lubi dezorientować ludzi. Znajdziesz ich więcej
przy schodach, szczególnie upodobały sobie te prowadzące do
sowiarni.
Hermiona
parsknęła cicho, ale musiała przyznać, że to miałoby sens.
Szkoda tylko, że takie istoty nie istniały.
— Och,
chyba mnie nie słuchałaś ostatnim razem. Nie zawsze to, co możesz
zobaczyć, jest prawdą. Ona lubi się ukrywać.
Wypowiedziała
to na głos?
— Nie
rozumiem — wypaliła, czując gorąco na policzkach. — Co
masz na myśli?
— Tak
naprawdę, to nic szczególnego — mówiła Luna śpiewnym
głosem — ale mam silne przekonanie, że jest ci to
potrzebne.
Hermiona
czuła się coraz bardziej zdezorientowana, co nie przeszkodziło jej
jednak w kolejnym głośnym prychnięciu.
— Silne
przekonanie? Zgaduję, że to sprawka gnębiwtrysków.
Luna
pokręciła głową, przez co różdżka wepchnięta w dziwny
nieporządek na głowie, co od biedy można by nazwać niedbałym
kokiem, delikatnie się wysunęła.
— Gnębiwtryski
wpływają tylko na samopoczucie i są zbyt złośliwe, by pomagać
ludziom — wytłumaczyła niczym krnąbrnemu dziecku,
które uparcie nie chciało przyjąć do świadomości oczywistości.
W
tamtym momencie Hermiona wyglądała, jakby usilnie starała się
powstrzymać przed powiedzeniem czegoś. Zaciskała usta tak mocno,
że ktoś postronny mógłby zacząć poważnie martwić się, czy
przypadkiem nie zniknęły.
— Chociaż,
jak na ciebie patrzę, to gnębiwtryski rzeczywiście mogły cię
dopaść.
— Luna — jęknęła,
brzmiąc nadzwyczaj bezsilnie.
Dziewczyna
w odpowiedzi westchnęła lekko. Zeskoczyła z parapetu, dociskając
mocno do piersi szkicownik, jakby miał zaraz odfrunąć. Spojrzała
po raz ostatni na Hermionę.
— Nie
wiem, co znajduje się za tą ścianą, ale musi to być bardzo ważne
dla ciebie — szepnęła.
Policzki
Gryfonki całkowicie poddały się wręcz bordowemu rumieńcowi.
— A
ja nie wiem, o czym mówisz — odparowała, przeklinając
w duchu fakt, że była fatalnym kłamcą.
Luna
nic więcej nie powiedziała. Omiotła wzrokiem nagą ścianę, jakby
oczekując, że zdradzi swe sekrety, po czym zniknęła za rogiem.
Hermiona zacisnęła pięści, nie do końca rozumiejąc swoją
reakcję. Odetchnęła głęboko i rozejrzała się. Tym razem była
sama na korytarzu, ale miała świadomość, że to może się zaraz
zmienić. Podeszła szybko do pochodni, stuknęła w nią różdżką,
szepcząc „Astronomiae”. Sekundy zdawały jej się
godzinami; dopiero gdy usłyszała ciche trzaśnięcie drzwi za
plecami, czas jakby wrócił do swojego rytmu.
Hermiona
nie zdołała się tym jednak nacieszyć. Dziwny, niezrozumiały
potok emocji gwałtownie zalał jej ciało. Dziewczyna ostrożnie
stawiała kolejne kroki, jednocześnie próbując odzyskać jasność
umysłu. Zrzuciła torbę na podłogę, ale głuchy dźwięk umknął
w nasilającym się szumie. Nagle wszystko ucichło, a Hermiona zdała
sobie sprawę, że klęczy przed stolikiem.
Szept
wydobył się spomiędzy pobladłych warg.
— Co
się stało?
Nikt
jej nie odpowiedział. Gryfonka zebrała w sobie całą wolę i
podniosła się z zimnej posadzki, co nie było łatwym
zadaniem — dłonie drżały jej jak jeszcze nigdy, a nogi
wydawały się zbyt kruche, by utrzymać ciężar ciała. Krzesło
stało zaledwie dwa kroki od niej, ale ta odległość zakrawała o
jej prywatny Mount Everest. Z cichym westchnieniem ulgi opadła w
końcu na krzesło.
W
tym samym czasie drzwi uchyliły się, a przez nie wkroczył Draco.
Hermiona nieprzytomnie pomyślała, że los bywa nadzwyczaj
przekorny.
— Granger?
— Co
ty tu robisz? — Z narastającą paniką uświadomiła
sobie, że poruszyła jedynie ustami, a głos odmówił jej
całkowicie posłuszeństwa.
— Może
trochę głośniej, co? — parsknął. Zaraz jego
spojrzenie padło na torbę pozostawioną pod jego stopami. — Weź
to stąd, Granger. Cywilizowani ludzie znają pojęcie porządku.
Hermiona
nie poruszyła się.
— Mówię
do ciebie, Granger.
Draco
stanął przed dziewczyną, zaplatając ręce na torsie. Kiedy nie
doczekał się żadnej reakcji, z widocznym wahaniem szturchnął ją
w ramię. Hermiona wzdrygnęła się, ale nadal czuła się
niesamowicie słaba, jakby ktoś wyssał z niej całą energię.
— Granger — warknął
z dziwną nutką w głosie — ocknij się!
Nie
wiedział co robić. Dziewczyna zdawała się obojętna na wszelkie
bodźce z zewnątrz. Już miał wyjść i poszukać pomocy — nie
zastanawiał się nawet, jak by wytłumaczył obserwatorium i
znalezienie w nim Granger — ale cichy jęk dobiegł do
jego uszu.
— Jasna
cholera — stęknęła, masując palcami skronie.
— Język — mruknął,
ale jakoś bez przekonania. Ani na moment nie spuszczał oczu z
drżącej sylwetki. — Nawdychałaś się czegoś? A może
to tylko twój szla-am — zająknął się, kiedy
dziewczyna gwałtownie podniosła wzrok na niego.
Coś
burzyło się w jej oczach, zmuszając go, by zamilkł. Draco po raz
pierwszy spotkał się z czymś takim — po raz pierwszy
samo spojrzenie było w stanie na niego wpłynąć.
Ale
Hermiona tego nie zauważyła.
— Nie
mam pojęcia, co to było, więc byłabym wdzięczna, gdybyś
ograniczył takie komentarze. Zaskakujące, wiem, ale to w żaden
sposób nie pomaga — wychrypiała.
W
odpowiedzi Draco usiadł na krześle naprzeciwko niej.
— Mogę
wiedzieć, co tu robisz? — naskoczyła, nie wytrzymując
jego przenikliwego spojrzenia.
Czuła,
jakby maleńkie szpileczki przyszpilały ją w jednym miejscu, a
każdy ruch wymagał od niej nieludzkiego wysiłku.
— Nie — odparł
krótko, unosząc kąciki ust.
Hermiona
przewróciła oczami.
— Naprawdę
chcesz się bawić w te gierki?
— A
dlaczego miałbym nie?
— Ponieważ
to do niczego nie prowadzi?
— A
myślisz, że mnie to obchodzi?
Hermiona
mrugnęła dla pewności, że to działo się naprawdę. Kiedy przed
jej oczami nadal siedział Malfoy, mrugnęła jeszcze raz.
— Teraz
jeszcze wzrok straciłaś?
— Czy
ty się właśnie przyznałeś, że lubisz...
— Nie! — zaprzeczył
szybko. — Żadnego
„lubisz” czy innych idiotyzmów, które są zbyt
irracjonalne, żeby je zastosować w stosunku do mnie.
— Ale
właśnie... — Hermiona
nie dawała za wygraną.
— Powiedziałem
nie.
Dziewczynie
zadrżały usta.
— Czy
ty śmiejesz, Granger?
— Po
prostu... — westchnęła.
— Wiedziałem,
że za mną tęskniłaś. W
końcu to dzięki mnie twoje
życie stało się mniej szare i zaszlamione.
— Brzmisz
jak zdarta płyta — zauważyła,
unosząc
brwi.
Nie
czekając, dodała: — Naprawdę
jestem ciekawa, czego tu szukasz.
Draco
wzruszył ramionami.
— Mam
takie samo prawo do przebywania tutaj jak ty, więc nie rozumiem
twojej, jak to ujęłaś, ciekawości.
— Obrażasz
mnie — stwierdziła
sucho. — Doskonale
zdaję sobie z tego sprawę. Chodziło mi raczej o to, czy ma to coś
wspólnego z tamtą książką o artefaktach.
Hermiona
nie
mogła powstrzymać uśmiechu, kiedy twarz
Malfoya odrobinę zbladła.
Chłopak
pochylił się nieznacznie w jej stronę.
— Czyżby
zainteresowana kolejnymi czarnomagicznymi
zagadnieniami?
Dziewczyna
przełknęła ciężko ślinę i tym razem to ona nie mogła
zapanować nad krążeniem krwi; parę piegów wyraźnie odznaczało
się na wręcz przezroczystej cerze.
— Przeprowadzaliśmy
już tę rozmowę i...
— Nie,
Granger, to ty wygłosiłaś górnolotny monolog, jak to wiedza sama
w sobie nie jest zła — przytoczył
jej słowa z wyraźną lubością w głosie. — Zastanawiam
się tylko, czy pokusa była aż tak silna, że przygnałaś
tutaj, trzymając się ledwie na nogach.
Hermionie
zdążyła nawiedzić myśl, czy Malfoy kiedykolwiek mrugał, zanim
wycedziła:
— Nie
martw się tak o mnie. Twoja troska jest zbyteczna.
— Nie
za wysoko się cenisz? — leniwie
wyartykułował.
Odepchnął
się delikatnie i zahuśtał na krześle. — Moja
uwaga dotyczyła bardziej tego, że gdybyś tutaj zdechła, to
obserwatorium nie nadawałoby się już do niczego.
Zacisnęła
pięści, niemal jęcząc w duchu, kiedy zakręciło jej się w
głowie. Nie
powstrzymało jej to jednak przed warknięciem:
— Przestań,
Malfoy!
— Czyżbyś
czuła się urażona? — zapytał
z dziecięcą radością.
— Co
tu robisz? — powtórzyła.
Draco
jedynie uniósł brwi, układając
dłonie w piramidkę.
— Och — westchnęła
ciężko — bądź
przynajmniej cicho, jeżeli nie chcesz odpowiedzieć.
Kiedy
zorientowała się, że Malfoy rzeczywiście się jej posłuchał,
uśmiechnęła się prawie niezauważalnie. Spuściła głowę na
swoje kolana. Podniosła dłonie, a jej uśmiech powiększył się;
prawie już nie drżały. Zastanowiła się, czy dałaby radę wstać
i wziąć torbę
z
podłogi. Zanim jednak zdołała dojść do jakiejkolwiek konkluzji,
usłyszała szelest kartek.
— Co
czytasz? — palnęła bezmyślnie.
Draco
spojrzał na Granger znad staro wyglądającej książki i przewrócił
oczyma.
— Czyli
milczenie zobowiązuje tylko mnie, tak?
— Mógłbyś
choć raz podarować sobie to wszystko i spróbować rozmawiać.
— Dlaczego
miałbym?
Hermiona
zauważyła, że Draco brzmiał na szczerze zaciekawionego. Nie
potrafiła jednak znaleźć dobrej odpowiedzi.
— Dobra,
zapomnij — mruknęła.
Draco
nic więcej nie powiedział. Gryfonka zebrała w sobie całą odwagę
i ostrożnie wstała, ale zachwiała się niebezpiecznie, zanim
zrobiła krok do przodu.
— Siedź,
Granger, bo nie będę cię później zbierał.
— Ale
muszę zabrać torbę! — jęknęła mimowolnie, trzymając
się mocno blatu stolika. Draco parsknął. — No co?
— Pomijając,
że jesteś nieczystej krwi, to jakimś cudem dostałaś się do
Hogwartu, a tutaj nie przyjmują mugoli.
Błyskawicznie
pojęła, co miał na myśli.
— Jest
tylko jeden problem — szepnęła w końcu.
— Nie
mów, że zapomniałaś inkantacji. — Kiedy nie
odpowiedziała, otworzył szerzej oczy. — Nie masz
różdżki.
Hermiona
ledwie powstrzymała chęć ukrycia się przed tym przeszywającym
spojrzeniem.
— Zdajesz
sobie sprawę z tego, że byłbym w stanie zrobić z tobą wszystko,
a ty nie miałabyś ani siły, ani magii do obrony? — wręcz
wymruczał, przez co dziewczyna wzdrygnęła się. — Boisz
się mnie — dodał po chwili z czymś nieuchwytnym w
głosie.
— Daj
spokój, Malfoy, nic mi nie zrobisz — powiedziała,
starając się brzmieć pewnie.
Draco
przez boleśnie dłużące się sekundy obserwował dziewczynę.
Leniwym ruchem wyjął różdżkę.
— Malfoy — szepnęła,
patrząc na niego — zastanów się, jak trudno będzie to
wyjaśnić, kiedy coś mi się stanie.
Wydawał
się ignorować jej słowa. Hermiona pomyślała, dlaczego gdy ten
jeden jedyny raz nie miała przy sobie różdżki, musiało ją
spotkać coś takiego. Może zdołałaby zrobić unik? Albo udałoby
jej się przewrócić stolik, zyskując przy tym efekt zaskoczenia,
dzięki czemu dotarłaby do torby i... Nie, była zbyt słaba, by
szybko doskoczyć do różdżki. A może wyrwać mu różdżkę z
dłoni?
Nagle
szept dotarł do jej uszu, ale nogi jakby zastygły. Jakież było
jej zdziwienie, gdy zorientowała się, jakie zaklęcie rozbrzmiało
w upiornej ciszy.
— Accio
torba Granger. — Nie minęła chwila, a w jego dłonie
trafiła nieszczęsna torba. — Nie panikuj tak, Granger,
to do ciebie niepodobne.
Hermiona
tępo wpatrywała się w chłopaka. Draco przewrócił na to oczyma i
zaczął przeglądać, co nosiła ze sobą dziewczyna. To chyba
wreszcie ją otrzeźwiło.
— Zostaw
to! — krzyknęła.
Draco
przerzucał kolejne książki, będąc głuchym na jakikolwiek
sprzeciw. Wyciągnął czarny notes, a Hermionie osunął się grunt
pod nogami.
— Uszanuj
cudzą własność i nie czytaj — syknęła, ale chłopak
nic sobie z tego nie zrobił.
Otworzył
na pierwszej stronie.
— Naprawdę,
Granger? — odezwał się po chwili wpatrywania się w
pustą stronę. — Przecież nic tu nie masz, wyluzuj.
— Nic? — pisnęła.
Draco
uniósł brwi, ale podał jej notes, który zaczęła szaleńczo
kartkować.
— Robi
się coraz dziwniej — mruknął do siebie, gdy wyciągnął
drugi identyczny. — Ten też jest pusty?
— Nie,
to niemożliwe — powiedziała, brzmiąc, jakby miała się
za chwilę załamać. — Podaj mi cholerne pióro i nie
zadawaj pytań — dodała ostrzej.
Ślizgon
z zauważalnym rozbawieniem przesunął torbę w jej stronę.
— Nie
sądziłem, że uda mi się dotrwać do dnia, kiedy postradasz
zmysły.
— Podaj
mi ten drugi notes — rozkazała.
Draco
zastanowił się, dlaczego jej się słucha, ale zrzucił to wszystko
na swoją ciekawość. Hermiona chwyciła mocno za pióro i zaczęła
pisać. „Zaklęcia werbalne są łatwiejsze do opanowania, jednak
nie dają takiego momentu zaskoczenia jak niewerbalne” przeczytał.
Już otworzył usta, by zapytać o powód pisania takich
oczywistości, kiedy dziewczyna otworzyła szybko notes leżący po
jej lewej.
— Co
ty wyrabiasz, Granger?!
Nie
mógł nic poradzić, że zabrzmiał trochę piskliwie, ale w końcu
nieczęsto się widzi samoistnie pojawiające się litery na kartce.
Hermiona spojrzała na niego i uśmiechnęła się szeroko. Draco
poczuł dziwny ciężar gdzieś tam w środku.
— Bałam
się, że zaklęcie się wyczerpało — wyjaśniła, po
czym zmieszała się, nagle coś sobie uświadamiając. — Nie
wiem, dlaczego ci to mówię. Merlinie! Nie powinnam ci tego
mówić! — jęknęła, zamykając notes.
— Znowu
panikujesz — zaważył sucho. — W końcu to
nie tak, że to w ogóle mnie obchodzi.
Na
tak oczywiste kłamstwo Hermiona przewróciła oczyma, prychając:
— Jeżeli
tak uważasz.
Chłopak
poruszył się na krześle, czując się nagle niezręcznie.
— Może
wymiana? — zaproponował cicho.
— Wymiana
czego? — zapytała ostrożnie, mrużąc oczy na tak
szybką zmianę w jego zachowaniu.
— Informacji — odparł
lakonicznie.
— Mógłbyś
rozwinąć?
Draco
odchrząknął, ale uparcie kontynuował:
— Wyjaśnisz,
o co chodzi z notesami, a ja pokażę ci badania z Oksfordu dotyczące
związku pomiędzy eliksirami a runami.
— Skąd
je masz? — zapytała, chcąc zyskać trochę czasu do
namysłu.
— Tego
nie musisz wiedzieć — odpowiedział szybko; za szybko,
ale Hermiona nie zwróciła na to uwagi.
— Zgaduję,
że profesor Babbling pomogłaby mi je znaleźć. Zwłaszcza że to
ona sama o nich wspomniała — dodała z błyskiem w oku.
— Już
z nią rozmawiałem na ten temat — powiedział
najbardziej nonszalancko, jak tylko mógł. — Mówiła,
że byłaby trudność z ich znalezieniem.
Teoretycznie
nie skłamał, prawda? Babbling musiała ich poszukać, a to pewnego
rodzaju trudność.
— Dlaczego
miałabym ci wierzyć? Jakie istnieje prawdopodobieństwo, że mnie
nie okłamujesz?
— Na
to musisz sobie odpowiedzieć sama.
Zapadła
cisza. Draco uważnie obserwował spiętą sylwetkę, co nie pomagało
Hermionie się skupić. Rozsądek wręcz wrzeszczał, dlaczego w
ogóle tyle nad tym myślała. Powinna była od razu go wyśmiać.
Jednak pozostała część umysłu nie była tak zdecydowana. Jakby
było na co — to ona by na tym straciła, z pewnością
te badania nie były zakazane. Dodatkowo Malfoy znalazł je w dość
krótkim czasie, nie minął nawet tydzień! Dlaczego więc się
zastanawiała?
„Jestem nierozsądną masochistką” pomyślała, zanim odezwała się
niepewnie:
— To
co chcesz wiedzieć?
*****
Witam
moich kochanych Czytelników! Troszeczkę się zeszło, wiem, ale
macie za to świeżutki kawałek z Hermioną i Draco w roli głównej.
Miałam w planach jeszcze się rozpisać (tj. napisać całą ich
późniejszą rozmowę), ale stwierdziłam, że nie będę kazać Wam
dodatkowo czekać. Mam nadzieję, że jesteście zadowoleni z
rozdziału, bo muszę przyznać, że szło trochę topornie. Ale to
pewnie dlatego, że czas mnie gonił, a ja tylko martwiłam się o
termin. Następny powinien być szybciej (z naciskiem na „powinien”),
jednak wszyscy wiemy, jak to u mnie bywa. Miejmy nadzieję, że
spotkamy się jeszcze z co najmniej dwa razy przed świętami
(chciałabym, bo tu tak pusto ostatnio, że łojej).
Do
następnego!
PS Zignorujcie te dziwne przesunięcia tekstu, bo już szlag mnie trafia. Poprawię to, jak blogger się odobrazi. Nie linczujcie. Ewentualnie możecie poradzić, co z tym zrobić, bom ciemna w takich sprawach (wiem tylko, że jak próbowałam z kodem HTML, to było jeszcze gorzej — o ile to możliwe).
Mi przesunięcia nie przeszkadzały,przy czytaniu. Lubie spotkania Hermiony z Draco są zawsze ciekawe:D Mogłaś dokończyć ich rozmowę mam niedosyt ;)
OdpowiedzUsuńWiem, że te przesunięcia nie są jakieś bardzo niewygodne, ale jednak może ciężej się czytać, zwłaszcza że na telefonie w ogóle tekst jest poucinany. xD
UsuńTeż je lubię, zwłaszcza kiedy zaczynają się do siebie powoli przekonywać. A rozmowę mogłam dokończyć, ale wtedy rozdział mógłby być nawet w następnym tygodniu, więc stwierdziłam, że urwę i dokończę w kolejnym rozdziale, coby nie kazać Wam za długo czekać. :D
Cieszę się, że skończyłaś rozdział.
OdpowiedzUsuńJest jednym z moich ulubionych, Hermiona wymiata. Zwłaszcza z tym, jak dała się podpuścić Draco. A on nieładnie nagiął prawdę. Chociaż miał w tym swój cel...
Ja już bardzo czekam, aż dojdziesz do sytuacji z prologu. Bo to moja ulubiona i absolutny faworyt.
Duży buziak i powodzenia w pisaniu dalej :)
Z tym ulubionym rozdziałem się nie rozpędzaj, bo nie wiesz, co może się szykować dalej. :D
UsuńTaa, Hermiona jeszcze nie raz będzie wymiatać (już chyba nawet w następnym rozdziale). A naginanie prawdy to specjalność Draco, a przynajmniej u mnie i jeszcze się pojawi.
Na sytuację z prologu będziesz musiała troszeczkę poczekać, ale myślę, że za około dziesięć rozdziałów będzie (chociaż wątpię, bo lubię się rozpisywać, a mamy parę pobocznych wątków).
Dziękuję! ❤
Poczekam, poczekam. Nauczyłam się ostatnio, że na rzeczy dobre warto czekać. I na pewno będzie warto :)
UsuńOwocnego wykorzystania weny, kochana :)
Długo czekałam, ale warto było. Rozdział świetny, ale czuję niedosyt. Ja chcę wiedzieć, co będzie dalej!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę duuuuużo weny
Ja to Ja
dramione-ja-to-ja.blogspot.com
Uff, jak dobrze jest słyszeć, że warto było tyle czekać - niemniej, zdecydowanie było to za długo. I mam nadzieję, że szybko uda mi się ten niedosyt zaspokoić, bo mam jeszcze parę wydarzeń w zanadrzu. :D
Usuń