Draco
nerwowo stukał paznokciami o blat ławki, co chwilę zerkając na
srebrny zegarek na nadgarstku. Nie starał się nawet udawać, że
słuchał wykładu profesor Bathshedy
Babbling — to
nie tak, że starożytne
runy
go nudziły, po prostu nie widział
sensu, by spijać każde słowo z ust nauczycielki.
Co innego Granger, która od początku zajęć nie mogła usiedzieć
na krześle i co chwilę jej
przerywała.
Ślizgon
ledwie powstrzymał się od prychnięcia,
kiedy
dziewczyna wdała
się w dyskusję na kompletnie niezwiązany z zajęciami
temat.
— Masz
rację, moja
droga,
ale czy nie trzeba by było wziąć pod uwagę również
eliksirów? — zastanawiała
się profesor, a
jej słowa leniwie wniknęły do świadomości chłopaka. — Przecież
już na początku lat dwudziestych, o ile mnie pamięć nie myli,
Adam Wells
użył eliksiru regeneracyjnego
do nakreślenia run na chorym drzewie, co przyspieszyło
jego odnowę.
— Myślę,
że to nie miało znaczącego wpływu, bo normalnie runy zostają
nakreślane różdżką
po danej powierzchni,
a
to nasza magia je uaktywnia — oponowała
Hermiona, drapiąc się koniuszkiem pióra po policzku. — A
eliksiry są raczej
słabsze niż czysta magia.
— Zapominasz
o badaniach z Oksfordu, moja
droga, które jasno
pokazują, że jest różnica, może nie jakaś bardzo znacząca, ale
jednak jest — ucięła
Babbling, po czym odwróciła się i żwawo podeszła do ogromnej
tablicy. — Moi
drodzy, jeżeli nie macie
już żadnych więcej pytań, wróćmy
do głównego tematu, czyli...
Dalsza
część nie interesowała już Malfoya. Miał wrażenie, jakby coś
kliknęło w jego głowie, ale jeszcze bał się sprawdzić co. Bał
się, że to kolejny ślepy strzał. Był
jednak na tyle zdeterminowany i, co
najważniejsze,
zdesperowany, by chwytać
się każdego, nawet najgłupszego, pomysłu. A jeśli ktoś już
próbował run i eliksirów, to czemu to on nie miałby? Szkoda
tylko, że nie miał zielonego pojęcia, od czego mógłby zacząć.
Draco potrząsnął
głową, a jasne kosmyki opadły mu na czoło.
Tym
będzie się martwić później, na
razie musi zdobyć więcej
informacji.
Mimowolnie wyprostował
się na krześle, skupiając
swoją uwagę na drobnej
pani profesor, z której nie spuścił wzroku aż do końca zajęć.
Wreszcie
rozbrzmiały dzwony. Draco leniwie podniósł książkę, która
nietknięta leżała na ławce przez całą godzinę, i podszedł do
biurka Babbling.
— Mogę
w czymś pomóc? — zapytała,
kiedy tylko go zauważyła.
— Zainteresowały
mnie te badania dotyczące run i eliksirów — zaczął,
przeciągając głoski, jakby nie był do końca pewny, co
mówił. — Gdzie
mógłbym je znaleźć, pani profesor?
Kobieta
zmarszczyła brwi, namyślając się. Oparła się biodrem o krawędź
biurka, spojrzeniem
omiatając salę. W końcu
powiedziała:
— Nie
jestem pewna, mój drogi — Draco
skrzywił się mimowolnie na to określenie — ale
chyba można je znaleźć w starszym wydaniu „Mocy eliksirów”
Wincklera, które
kryje się gdzieś na półkach — wymruczała,
zatrzymując wzrok na pokaźnym regale po prawej.
— Byłby
problem, gdybym ją pożyczył? — zapytał,
kiedy cisza się przedłużała.
Babbling
spojrzała na niego z niezrozumieniem wymalowanym
na twarzy, które zaraz
przemieniło się w lekkie
zawstydzenie.
— Przepraszam,
mój drogi, zamyśliłam się — wytłumaczyła,
po czym skinęła ochoczo głową. — Oczywiście,
że możesz ją pożyczyć! Musiałabym tylko zorientować się,
gdzie ona jest. Wiesz, ostatnio robiłam porządki i schowałam
trochę już nieaktualne wydania.
Draco
z ledwością pozostał
spokojny, chociaż
w środku chciał krzyczeć. Nie był do końca pewny, czy to z
radości, czy raczej z rozczarowania,
że musiał czekać.
— Nie
ma problemu, pani profesor — wypalił,
orientując się, że oczekiwało się od niego jakiejś odpowiedzi.
— To
widzimy się na następnej lekcji, mój drogi. — Babbling
uśmiechnęła się szeroko, kiwając lekko głową.
— Do
widzenia — pożegnał
się, zamykając za sobą drzwi.
Pozostało
tylko czekać.
*****
— Czemu
nie odwiedziłaś Rona? — zapytał
Harry, biorąc kęs pieczeni.
On
i Hermiona siedzieli właśnie w Wielkiej Sali, gdzie odbywała się
przerwa obiadowa. Dziewczyna spięła
się i chwyciła za
kubek, chcąc to
zamaskować. Nie chciała o tym rozmawiać. Nie, kiedy sama nie
wiedziała, co czuła.
Powoli
przyzwyczaiła się do myśli, że jej
zauroczenie — nie
wiedziała, jak inaczej to nazwać — nie
miało prawa bytu; nie, kiedy Ron związał
się z Lavender. Była nawet gotowa zepchnąć swoje uczucia w
najdalszy kąt i wrócić do „normalności”! Ale
wszystko runęło w
tamtym pierwszym wiosennym dniu, a dokładniej w momencie, kiedy jej
usta napotkały jego. I
mimo że starała się
później
ograniczyć ich kontakty
do minimum, to coraz częściej przyłapywała się na śledzeniu
wzrokiem sylwetki pewnego
rudzielca.
Harry
odłożył raptownie widelec na talerz, kiedy milczenie przyjaciółki
się przedłużało.
— Nie
wywiniesz się tym razem — ostrzegł. — Myślałem,
że u was będzie już wszystko w porządku.
Hermiona
zagryzła wargę, nie odpowiadając.
— Dobra,
może i sytuacja pomiędzy
wami nie jest
jakaś idealna, ale nie
skreślaj tych pięciu lat przyjaźni.
— Wiem,
jasne? — bąknęła. — Wiem,
że nie powinnam tak robić, ale... To nie jest łatwe.
Potter
westchnął lekko, przeczesując krnąbrne włosy, by
zaraz podeprzeć
policzek dłonią.
— Może
nie powinienem się wtrącać, ale coś się psuje pomiędzy
nimi — szepnął.
— Och? — mruknęła
bez przekonania, rozgarniając
ziemniaki widelcem.
Harry
uśmiechnął się.
— Nie
tak dawno Lavender mnie napastowała, bym pogadał z Ronem. Ze
mną — podkreślił,
po czym trącił ją
łokciem.
Granger
wstała gwałtownie od stołu.
— Wybacz,
muszę coś załatwić — powiedziała,
brzmiąc troszeczkę nerwowo.
Minęła
bez słowa Ginny, która właśnie zmierzała w ich stronę.
Weasleyówna obróciła się za nią, ale zaraz pokręciła głową i
opadła na wolne miejsce obok Harry'ego. Nie wiedzieć dlaczego,
poczuła nagłe przygnębienie. Westchnęła.
— Hermionie
coś się stało? — zagaiła,
rozglądając się za
jakimś półmiskiem z owocami. Harry, nie zastanawiając się,
rzucił jej jabłko, które zgrabnie złapała. — Jakbyś
czytał mi w myślach — parsknęła.
— Może
to robię — droczył
się z nią.
Ginny
podniosła brwi,
zdobywając się na delikatne uniesienie kącików ust, ale
jej uśmiech nie był zbyt szczery. Miała
wrażenie, jakby coś przygniatało ją w środku.
— Zignorowałeś
mnie.
Potter
przewrócił oczyma, ale odpowiedział:
— Hermiona
nie chce odwiedzić Rona.
Poszła do niego tylko
raz, kiedy był jeszcze nieprzytomny.
— Dziwisz
się jej? — mruknęła,
zanim zatopiła zęby w miękkim miąższu jabłka.
— Co
masz na myśli?
— Faceci — westchnęła. — Ron
jest z Lavender, ale
widać gołym okiem, że
Hermiona i Ron lecą na siebie. W dodatku mówimy o Hermionie
Granger, która nigdy
nie była skora do rozmów o swoich
uczuciach. O Ronie nie wspominając, oczywiście.
— A
nie mogliby najzwyczajniej pogadać? Bo to się robi męczące, kiedy
muszę wybierać pomiędzy nimi. Czuję się wtedy, jakbym zdradzał
jedno z drugim — wyznał,
spuszczając wzrok.
Ginny
zawahała się, ale odłożyła jabłko na talerz. Sięgnęła dłonią
do podbródka chłopaka, kierując jego twarz w swoją stronę.
— Posłuchaj
mnie, Harry, to nie jest łatwe pogodzić się z uczuciami, zwłaszcza
kiedy potencjalny wybranek olewa ciebie, a przynajmniej takie sprawia
wrażenie. — Przełknęła
ciężko ślinę, nie będąc pewna, jakie emocje teraz przelewają
się przez jej umysł. — Trochę
zrozumienia też w drugą stronę.
Tylko
świadomość, że znajdowali się w Wielkiej Sali pełnej uczniów,
zmusiła Harry'ego do oderwania wzroku od
hipnotyzujących oczu. Z niewielką fascynacją zauważył, że przez
dominujący orzech na tęczówce przebijała
się delikatna żółć.
— Więc — odchrząknął — widzimy
się na treningu?
Ginny
uśmiechnęła się i
założyła niesforny
kosmyk za ucho.
— Widzimy.
*****
Szuflada
otworzyła się ze skrzypnięciem, ukazując swe zagracone wnętrze.
Hermiona jęknęła mimowolnie, orientując się, że nie znajdzie
tak szybko pióra, które dostała od rodziców na święta, a
jeszcze nie miała okazji z niego skorzystać. Nagle spomiędzy
bibelotów coś zabłysło. Zaintrygowana odsunęła jakiś
poplamiony pergamin, pudełko czekoladowych żab i kilka grubych
gumek do włosów, by w końcu zobaczyć dobrze znany złoty galeon.
— Zupełnie
zapomniałam — wyszeptała,
sięgając po niego. Mimowolnie na wargach zawitał delikatny
uśmiech.
Hermiona
pamiętała tę dumę, kiedy po tylu
godzinach spędzonych nad książkami galeony
w końcu zadziałały. Co
prawda, nie było to zbyt trudne, bo całość opierała się na
zaklęciu Proteusza, które rozwiązało większość problemów,
ale... Nie było to też
najłatwiejsze. Prawie popłakała się ze szczęścia, kiedy
zobaczyła pojawiające się znaki na kolejnych galeonach
zwiększające przy tym
swój ciężar. To
zdecydowanie jej najlepszy projekt, zwłaszcza że nie mogła się
ograniczyć tylko do jednej gałęzi magii; musiała wykorzystać
transmutację, zaklęcia, nawet eliksiry, które pomogły jej w
konserwacji fałszywych
monet.
Nagle
przypomniała jej się lekcja starożytnych run. Rumieńce wpłynęły
na jej policzki. I to nie
gniew je spowodował, tylko wstyd. Nie mogła uwierzyć, że negowała
słowa pani profesor bez szczególnej wiedzy na ten temat — głupio
było jej to przyznać, ale
nie miała zielonego pojęcia, na czym polegały te oksfordzkie
badania. Zawsze była dumna ze swojej ponadprzeciętnej wiedzy, która
musiała ją zawieść akurat
w tamtym momencie!
— Złote
galeony? — podekscytowała
się Parvati, zaglądając jej przez ramię. Przestraszona
Hermiona prawie wypuściła
go z rąk, odwracając się do współlokatorki. — Czyżby
reaktywacja Gwardii Dumbledore'a?
— Chcesz,
żebym zawału dostała?
Patil
wyszczerzyła zęby, powtarzając
pytanie. Hermiona wypuściła ciężko powietrze, które
nieświadomie wstrzymała.
— Nie
miałoby to sensu, bo mimo że profesor Snape nie jest
zbyt... — urwała,
zastanawiając się nad
odpowiednim słowem.
— Taa,
zbyt. — Roześmiała
się Parvati.
Granger
mruknęła coś pod nosem ku większemu rozbawieniu współlokatorki,
by po chwili kontynuować:
— Profesor
jednak nie omija zajęć praktycznych, a gwardia była stworzona
tylko po to, by uczyć
się rzucać zaklęcia.
Dziewczyna
pokiwała głową ze zrozumieniem, lecz
jej uśmiech nieco zrzednął.
Opadła na materac,
podciągając kolana do piersi. Po chwili złapała
za koniuszek spódnicy, bezmyślnie
się nią bawiąc, by w
końcu sięgnąć
za dawno przeczytane wydanie „Czarownicy”.
Hermiona
natomiast wróciła do podziwiania niezliczonych godzin jej pracy. W
pewnym momencie gdzieś z tyłu umysłu zaświtał jej pomysł.
Usiadła na łóżku,
które stało naprzeciwko
łóżka Parvati. Nie
była zdecydowana, czy warto, ale... Nieświadomie przygryzła wargę,
kiedy z niewielkim wahaniem
wstała i
wzięła czysty pergamin z biurka.
— Zatem — zaczęła,
jednak zaraz urwała. — Dlaczego
zawsze muszę niepotrzebnie dokładać sobie więcej pracy? — rzuciła
w eter, nie oczekując zbytnio
odpowiedzi.
— Bo
jesteś Hermioną Granger, która musi zawsze coś robić ponad
plan — parsknęła
Patil
znad gazety.
Hermiona
pokręciła głową z rozbawieniem.
— Moje
przekleństwo.
— A
więc? Co tam
zakiełkowało w tej mądrej główce?
Dziewczyna
milczała przez moment,
zbierając myśli. Mimo
że jej relacje z Parvati polepszyły się nieco, to i tak nie czuła
się zbyt pewnie, by dzielić się z nią każdą swoją myślą.
Wątpiła też, by
dziewczyna była w stanie jej jakkolwiek doradzić.
— To
raczej nic, co na chwilę
obecną byłoby do zrealizowania. Taki luźny pomysł, więc...
— Dajesz,
Hermiono! — pogoniła
ją jeszcze
bardziej zaintrygowana.
— Pomyślałam
sobie — zaczęła,
czując nagłe ciepło na policzkach — żeby
te galeony zamienić na jakieś dzienniki, które działałyby jako
komunikator.
Parvati
zastanowiła się, przygryzając delikatnie koniuszek
języka.
— Ale
przecież galeony działają tak samo, nie rozumiem, dlaczego
miałabyś więcej...
— Nie
rozumiesz — przerwała
jej od razu. — Tylko
jeden galeon był w stanie zmienić datę spotkania, natomiast te
dzienniki pozwoliłyby
rozmawiać przynajmniej
dwóm osobom.
— Ach,
czyli... Takie coś jest bardziej skomplikowane?
Hermiona
zawahała się, ale ostatecznie pokręciła głową.
— Robiąc
galeony, poszłam trochę na łatwiznę, bo interesowało mnie, by
był tylko jeden taki „główny” galeon, podczas gdy pozostałe
miały tylko odbierać informację. Na dzienniki musiałoby zostać
rzucone kompletne zaklęcie. No, może przydałaby się lekka
modyfikacja, ale „lekka” nie znaczy prosta, bo te owutemowe
zaklęcia nie są skore do takiej współpracy.
— Owutemowe? — powtórzyła
Parvati, otwierając usta i na powrót je zamykając; wyglądała jak
ryba wyjęta z wody.
— Wymaga
tylko skupienia i większej świadomości, co się robi, to
wszystko — mruknęła
Hermiona i wzruszyła ramionami.
Parvati
odchrząknęła. Ledwie
sobie radziła z bieżącymi zaklęciami, kiedy... Wow.
— Jestem
pod wrażaniem — odezwała
się po dłuższej chwili. — Naprawdę
podziwiam.
Ciepło
na policzkach Hermiony zamieniło się w gorąco. Wyłamywała sobie
palce, nie wiedząc, jak zareagować pod spojrzeniem
współlokatorki. Ale
była też
niesamowicie zadowolona z jej reakcji — to
było równie dobre, a nawet lepsze, niż dostanie
Wybitnego
z egzaminu.
— Więc...
Życzę powodzenia i jakbyś potrzebowała czegoś, to wiesz, gdzie
możesz mnie znaleźć. Chociaż wątpię, bym była w stanie
jakkolwiek ci pomóc — mruknęła
Parvati, uśmiechając
się.
Hermiona
odwzajemniła uśmiech, ale czuła się nazbyt niezręcznie. Chwyciła
więc czystą rolkę pergaminu i wyszła z dormitorium, wołając:
— Do
zobaczenia!
— Pa — szepnęła
Parvati, wracając do czytania po raz kolejny „Czarownicy”, ale
Hermiona już jej
nie usłyszała.
Zbiegła
po schodach i przeszła przez dziurę w portrecie. Schodząc
po kolejnych stopniach, przeklinała fakt,
że Pokój Wspólny Gryffindoru znajdował
się tak wysoko. Na
szczęście droga nie
dłużyła się przesadnie,
bo ani się obejrzała, a już znalazła się na drugim piętrze.
Właśnie miała
kontynuować drogę, kiedy jakiś dziwny głosik w głowie kazał jej
się zatrzymać. Przełknęła
ciężko ślinę, zaciskając powieki. Jakby wbrew jej woli nogi
poniosły ją do Skrzydła
Szpitalnego.
— Coś
się stało, panno Granger? — zapytała
pani Pomfrey, kiedy tylko ją ujrzała. Wytarła dłonie w fartuch i
żwawo podeszła do dziewczyny. — Ale
widzę, że to chyba nic poważnego, jeżeli zdołałaś sama tu
przyjść.
— Ekhem...
Ja przyszłam do Rona — wyszeptała,
nieśmiało zerkając w stronę parawanu. — Mogę
się z nim zobaczyć?
Madame
zmarszczyła brwi, przyglądając się uważnie uczennicy, ale w
końcu pokiwała głową, zgadzając się.
— Masz
szczęście, pan Weasley właśnie się obudził — poinformowała
ją, a Hermiona z ledwością zarejestrowała, że kobieta już
weszła za parawan. — Ale
możesz być tutaj tylko przez chwilę, żeby nie przemęczać pana
Weasleya! — zawołała
do niej.
Ron
automatycznie wyprostował się na łóżku, kiedy weszła w jego
pole widzenia. Z dziwnym
rozczuleniem zauważyła wręcz bordowe uszy... Przyjaciela?
— Hej — wychrypiał,
patrząc się na dziewczynę, jakby widział ją pierwszy raz w
życiu.
— To
ja was zostawiam, moi państwo, przyjdę za jakiś kwadrans, bo pan
Weasley musi odpoczywać — mruknęła
pani Pomfrey, zanim zniknęła za drzwiami swojego gabinetu.
Hermiona
przycupnęła na krawędzi łóżka, odkładając
rolkę czystego pergaminu, który wzięła
z sobą do biblioteki, na
stolik. Uśmiechała się
delikatnie.
— Hej — odpowiedziała,
a jej oczy nie odrywały
się od twarzy, która w końcu zdecydowała się na chorobliwą
bladość. — Dobrze
się czujesz?
Pokręcił
wolno głową, spuszczając głowę. Starał się opanować nagłe
zawroty, ale nie było to łatwe. Od
obudzenia się miewał napady słabości, co było niezmiernie
frustrujące. Nagle
poczuł ciepłą dłoń na swojej zaciśniętej na pościeli.
Podniósł wzrok, napotykając lśniące tęczówki.
— Nie
spodziewałem się, że przyjdziesz — odezwał
się, brzmiąc lekko napastliwie, ale, Merlinie, naprawdę jej się
tu nie spodziewał!
Hermiona
przygryzła wargę, a cała pewność siebie ją opuściła. Już
miała zabrać rękę, ale Ron ścisnął ją lekko, nie pozwalając
na to.
— Nie
miałam tego w planach — wyznała. — Coś
kazało mi tu zajrzeć i... Jestem — zakończyła,
wzruszając niemrawo ramionami.
— Cieszę
się, że przyszłaś — szepnął,
jakby bał się
powiedzieć to głośno.
Hermionie
to jednak wystarczyło, by rozsądek wrócił na swoje miejsce.
Wyrwała dłoń z uścisku
chłopaka i wstała gwałtownie z materaca.
— Nie
powinno mnie tu być — powiedziała,
ale jakby do siebie. — Zdecydowanie
nie. Masz przecież dziewczynę! Co ja robię...? — jęknęła,
zaciskając powieki.
— Hermiono,
ja...
— Lepiej
już nic nie mów, Ron. Już nie — przerwała
mu.
Sięgnęła
po pergamin i wyszła ze Skrzydła Szpitalnego, nie patrząc na niego
ani razu.
A
Ron nie po raz pierwszy pomyślał, jak bardzo to wszystko spieprzył.
*****
Witam,
moi kochani! Tak naprawdę mogłam wstawić rozdział wcześniej, ale
postanowiłam go troszkę przetrzymać, coby dopieścić szczególiki.
Trochę się tego we wrześniu nazbierało, dlatego nie udało mi się
skończyć na czas, ale... Niczego nie obiecuję, oczywiście, ale...
Może coś się uda zdziałać. :)
Powoli
zbliżamy się do głównego wątku, na co chyba większość czeka.
Jeszcze nie jestem pewna, jak to do końca rozegram, ale, od razu
mówię, nie szykujcie się na nic. W każdym razie nie w tej części.
Byłoby miło, jakby ktoś tam coś tam skrobnął pod spodem — może
ktoś ma jakieś teorie? Do zobaczenia (mam nadzieję) jeszcze
w tym miesiącu!
PS
I
musicie się przyzwyczaić do tych fragmentów z Ronem, bo lubię
chłopaka!
PPS Blogger mnie nie lubi, więc jak są jakieś problemy techniczne, to zażalenia do niego.
PPS Blogger mnie nie lubi, więc jak są jakieś problemy techniczne, to zażalenia do niego.
Potter, ty pusty łbie ogarnij się i powiedz Ginny, co czujesz!!! Eee... fajny ten rozdział (ah, przypomniał mi się wyraz twarzy mojej pani od polskiego z podstawówki, kiedy ktoś powiedział "fajny"). Co ten Draco kombinuje? Trzymaj mi Hermionę z dala od Rona! To ma być piękna, romantyczna historia bez niepotrzebnych problemów. No dobra może nie, ale bez przesady.
OdpowiedzUsuńTak teraz sobie myślę, że nie umiem pisać komentarzy, więc już kończę.
Pozdrawiam
dramione-ja-to-ja.blogspot.com
Potter potrzebuje trochę więcej czasu, niestety - dajmy mu jeszcze chwilę. :D Moja pani polonistka mówiła, że "fajny" to nie słowo; widocznie wszyscy tak mają. Ron jeszcze pobędzie, bo nie wyobrażam sobie, by Hermiona ot tak przestała cokolwiek do niego czuć. Ale będę starała się na nich nie skupiać za bardzo, bo nie widzę takiej potrzeby - musicie po prostu przeżyć tę nastoletnią miłość. :D
Usuń"Nie umiem pisać komentarzy"? Ktoś tu kłamie, bo widzę piękny komentarz, dzięki któremu cieplej na moim zmarzniętym serduchu się zrobiło. Dziękuję! ❤
Wpadłam w końcu - uwierzyłabyś, że po dwóch dniach studiów tak ciężko znaleźć wolne pięć minut? Cóż, do niedawna ja też nie.
OdpowiedzUsuńW każdym razie, rozdział-perełka. Jak zawsze.
Czekam niecierpliwie na następny :)
Moja teoria? Rozwój RoMione! A niech się Draco męczy! [to powiedziała moja wewnętrzna okrutna ja]
Więc nie musisz słuchać. Ale możesz :)
Całuję :* :*
Potrafię sobie wyobrazić, dlatego jestem tym bardziej pod wrażeniem, że udało Ci się wpaść. ;)
UsuńRomione będzie się przewijało, tego nie będę ukrywać - nie ukryję również tego, że Ron odegra dość ważną rolę i tak łatwo nie puści Hermiony (jakkolwiek to zinterpretujesz), więc zapędy sadystyczne powinny zostać zaspokojone. :D
I dziękuję pięknie za komentarz! ❤
Ja nie wiem, jak Ty wpadasz na takie pomysły! Czytając opowiadanie, czułam podziw do Hermiony, ale gdy fragment się skończył, zorientowałam się, że przecież Ty to wymyśliłaś! 😀
OdpowiedzUsuńNie mogę już się doczekać Dramione. Romione było spoko, ale rzeczywiście trzeba się już ogarnąć i Ron musi zdecydować raz na zawsze, którą z dziewczyn wybiera. Okropnie mi szkoda Lavender, bo on nawet nie pogada z nią szczerze.
Ile zostało rozdziałów do końca tej części? Bo już nie mogę się doczekać finału! 😍
Pozdrawiam, wyrwana na kilkanaście pięknych minut ze szkolnych obowiązków,
Veronica 😘
Pomysły same przychodzą - czasem napadają mnie niespodziewanie, a ja zrywam się po kartkę papieru, by nie uciekł zaraz. Ale dziękuję. :D
UsuńRon jeszcze się trochę pokręci dziewczynami, ale nie potrwa to długo, bo żadna z nich nie zasługuje na to, a nie mogę zrobić też z Rona zbyt dużego dupka.
Szacuję, że wyjdzie koło trzydziestki rozdziałów tej części, ale pewnie będzie więcej niż mniej (zwłaszcza że mamy już prawie dwadzieścia, a jest jeszcze troszkę do napisania).
Szkolne obowiązki to zło, zwłaszcza kiedy jest tyle ciekawszych do robienia rzeczy, ale cieszę się, że udało Ci się uszczknąć troszkę czasu. ❤
Cassie!
OdpowiedzUsuńPierwsze co muszę powiedzieć to : NIe czuj się głupio ze spamen, kobieto! Zawsze mordka mi sie cieszy, jak widzę powiadomienie o nowym rozdziale. Także już mi proszę tu nigdy nie mówić, że robisz mi wielki spam czy coś :D
A co do rozdziału. Byłam pewna, że skomentowałam, ale ostatnio to moja pamięć jest mega okropna, więc przepraszam.
No ale co do rozdziału. Mało dramione, dużo ronmione i głównego wątku .Oczywiście wiadomo, że wszyscy by chcieli sceny pomiędzy draco a hermioną, ale mi tam wszystko super pasuje. Mimo to, jak większość czekam na dalszą akcję. A Ron do cholery niech się już w końcu ogarnie i wybierze. Ale znając rudzielca, zda sobie z wszystkiego sprawę, jak będzie już za późno.
No cóż, czekam więc dalej na rozwój tego tajemniczego wątku.Przyznam szczerze, że zazdroszczę ci takiego skomplikowanego i zarazem fascynującego pomysłu!
No nic, czekam na nowy rozdział :) U mnie też niedługo coś się pojawi :)
Pozdrawiam <3
I tak się będę czuła głupio z tym spamem, ale przynajmniej wiem, że jest on chciany. :*
UsuńWątek Romione trzeba poprowadzić, bo tego wymaga kanon. Ale z pewnością nie stanie się on głównym wątkiem, co raz tylko będzie jakaś wstawka. Mogę zdradzić, że teraz bardziej skupię się na Hermionie i Draco (ale ćśsii :D).
Ten tajemniczy wątek będzie jeszcze bardziej skomplikowany, ale mam nadzieję, że nic nie zagmatwam i wyjdzie tak, jak chcę. Będzie to wymagało trochę więcej myślenia, by wszystko ze sobą grało, ale jak już coś pisać, to z wielkim przytupem. :D
I dziękuję za komentarz! Ja też już niecierpliwie czekam! ❤
Cassie, nowy rozdział już jest! :)
Usuńnie wiem gdzie mam zostawiać komenatrze o nowej miniaturce, więc tak nieporadnie pozostawiam tutaj :)
UsuńTakże zapraszam, Cassie! <3
http://slodki-listopad-dramione.blogspot.com
Ron powinien się nad sobą zastanowić, nie potrzebie rani dziewczyny. Rozdział bardzo mi się podobał, już nie mogę się doczekać następnego :D PS. Przepraszam, że komentuje tak późno
OdpowiedzUsuńTak, Ron jest tutaj idiotą, ale to tzw. błędy młodości, do których każdy ma prawo - nieważne, jak bardzo głupie byłyby te błędy. xD
UsuńCieszę się, że się podobało, i nie masz za co przepraszać - grunt, że już jesteś. ❤