Rozdział siedemnasty

Draco nerwowo stukał paznokciami o blat ławki, co chwilę zerkając na srebrny zegarek na nadgarstku. Nie starał się nawet udawać, że słuchał wykładu profesor Bathshedy Babbling — to nie tak, że starożytne runy go nudziły, po prostu nie widział sensu, by spijać każde słowo z ust nauczycielki. Co innego Granger, która od początku zajęć nie mogła usiedzieć na krześle i co chwilę jej przerywała.
Ślizgon ledwie powstrzymał się od prychnięcia, kiedy dziewczyna wdała się w dyskusję na kompletnie niezwiązany z zajęciami temat.
 — Masz rację, moja droga, ale czy nie trzeba by było wziąć pod uwagę również eliksirów? — zastanawiała się profesor, a jej słowa leniwie wniknęły do świadomości chłopaka. — Przecież już na początku lat dwudziestych, o ile mnie pamięć nie myli, Adam Wells użył eliksiru regeneracyjnego do nakreślenia run na chorym drzewie, co przyspieszyło jego odnowę.
 — Myślę, że to nie miało znaczącego wpływu, bo normalnie runy zostają nakreślane różdżką po danej powierzchni, a to nasza magia je uaktywnia — oponowała Hermiona, drapiąc się koniuszkiem pióra po policzku. — A eliksiry są raczej słabsze niż czysta magia.
 — Zapominasz o badaniach z Oksfordu, moja droga, które jasno pokazują, że jest różnica, może nie jakaś bardzo znacząca, ale jednak jest —&nbspucięła Babbling, po czym odwróciła się i żwawo podeszła do ogromnej tablicy. — Moi drodzy, jeżeli nie macie już żadnych więcej pytań, wróćmy do głównego tematu, czyli...
Dalsza część nie interesowała już Malfoya. Miał wrażenie, jakby coś kliknęło w jego głowie, ale jeszcze bał się sprawdzić co. Bał się, że to kolejny ślepy strzał. Był jednak na tyle zdeterminowany i, co najważniejsze, zdesperowany, by chwytać się każdego, nawet najgłupszego, pomysłu. A jeśli ktoś już próbował run i eliksirów, to czemu to on nie miałby? Szkoda tylko, że nie miał zielonego pojęcia, od czego mógłby zacząć. Draco potrząsnął głową, a jasne kosmyki opadły mu na czoło. Tym będzie się martwić później, na razie musi zdobyć więcej informacji. Mimowolnie wyprostował się na krześle, skupiając swoją uwagę na drobnej pani profesor, z której nie spuścił wzroku aż do końca zajęć.
Wreszcie rozbrzmiały dzwony. Draco leniwie podniósł książkę, która nietknięta leżała na ławce przez całą godzinę, i podszedł do biurka Babbling.
 — Mogę w czymś pomóc? — zapytała, kiedy tylko go zauważyła.
 — Zainteresowały mnie te badania dotyczące run i eliksirów — zaczął, przeciągając głoski, jakby nie był do końca pewny, co mówił. — Gdzie mógłbym je znaleźć, pani profesor?
Kobieta zmarszczyła brwi, namyślając się. Oparła się biodrem o krawędź biurka, spojrzeniem omiatając salę. W końcu powiedziała:
 — Nie jestem pewna, mój drogi — Draco skrzywił się mimowolnie na to określenie — ale chyba można je znaleźć w starszym wydaniu „Mocy eliksirów” Wincklera, które kryje się gdzieś na półkach — wymruczała, zatrzymując wzrok na pokaźnym regale po prawej.
 — Byłby problem, gdybym ją pożyczył? — zapytał, kiedy cisza się przedłużała.
Babbling spojrzała na niego z niezrozumieniem wymalowanym na twarzy, które zaraz przemieniło się w lekkie zawstydzenie.
 — Przepraszam, mój drogi, zamyśliłam się — wytłumaczyła, po czym skinęła ochoczo głową. — Oczywiście, że możesz ją pożyczyć! Musiałabym tylko zorientować się, gdzie ona jest. Wiesz, ostatnio robiłam porządki i schowałam trochę już nieaktualne wydania.
Draco z ledwością pozostał spokojny, chociaż w środku chciał krzyczeć. Nie był do końca pewny, czy to z radości, czy raczej z rozczarowania, że musiał czekać.
 — Nie ma problemu, pani profesor — wypalił, orientując się, że oczekiwało się od niego jakiejś odpowiedzi.
 — To widzimy się na następnej lekcji, mój drogi. — Babbling uśmiechnęła się szeroko, kiwając lekko głową.
 — Do widzenia — pożegnał się, zamykając za sobą drzwi.
Pozostało tylko czekać.

*****

 — Czemu nie odwiedziłaś Rona? — zapytał Harry, biorąc kęs pieczeni.
On i Hermiona siedzieli właśnie w Wielkiej Sali, gdzie odbywała się przerwa obiadowa. Dziewczyna spięła się i chwyciła za kubek, chcąc to zamaskować. Nie chciała o tym rozmawiać. Nie, kiedy sama nie wiedziała, co czuła.
Powoli przyzwyczaiła się do myśli, że jej zauroczenie — nie wiedziała, jak inaczej to nazwać — nie miało prawa bytu; nie, kiedy Ron związał się z Lavender. Była nawet gotowa zepchnąć swoje uczucia w najdalszy kąt i wrócić do „normalności”! Ale wszystko runęło w tamtym pierwszym wiosennym dniu, a dokładniej w momencie, kiedy jej usta napotkały jego. I mimo że starała się później ograniczyć ich kontakty do minimum, to coraz częściej przyłapywała się na śledzeniu wzrokiem sylwetki pewnego rudzielca.
Harry odłożył raptownie widelec na talerz, kiedy milczenie przyjaciółki się przedłużało.
 — Nie wywiniesz się tym razem — ostrzegł. — Myślałem, że u was będzie już wszystko w porządku.
Hermiona zagryzła wargę, nie odpowiadając.
 — Dobra, może i sytuacja pomiędzy wami nie jest jakaś idealna, ale nie skreślaj tych pięciu lat przyjaźni.
 — Wiem, jasne? — bąknęła. — Wiem, że nie powinnam tak robić, ale... To nie jest łatwe.
Potter westchnął lekko, przeczesując krnąbrne włosy, by zaraz podeprzeć policzek dłonią.
 — Może nie powinienem się wtrącać, ale coś się psuje pomiędzy nimi — szepnął.
 — Och? — mruknęła bez przekonania, rozgarniając ziemniaki widelcem.
Harry uśmiechnął się.
 — Nie tak dawno Lavender mnie napastowała, bym pogadał z Ronem. Ze mną — podkreślił, po czym trącił ją łokciem.
Granger wstała gwałtownie od stołu.
 — Wybacz, muszę coś załatwić — powiedziała, brzmiąc troszeczkę nerwowo.
Minęła bez słowa Ginny, która właśnie zmierzała w ich stronę. Weasleyówna obróciła się za nią, ale zaraz pokręciła głową i opadła na wolne miejsce obok Harry'ego. Nie wiedzieć dlaczego, poczuła nagłe przygnębienie. Westchnęła.
 — Hermionie coś się stało? — zagaiła, rozglądając się za jakimś półmiskiem z owocami. Harry, nie zastanawiając się, rzucił jej jabłko, które zgrabnie złapała. — Jakbyś czytał mi w myślach — parsknęła.
 — Może to robię — droczył się z nią.
Ginny podniosła brwi, zdobywając się na delikatne uniesienie kącików ust, ale jej uśmiech nie był zbyt szczery. Miała wrażenie, jakby coś przygniatało ją w środku.
 — Zignorowałeś mnie.
Potter przewrócił oczyma, ale odpowiedział:
 — Hermiona nie chce odwiedzić Rona. Poszła do niego tylko raz, kiedy był jeszcze nieprzytomny.
 — Dziwisz się jej? — mruknęła, zanim zatopiła zęby w miękkim miąższu jabłka.
 — Co masz na myśli?
 — Faceci — westchnęła. — Ron jest z Lavender, ale widać gołym okiem, że Hermiona i Ron lecą na siebie. W dodatku mówimy o Hermionie Granger, która nigdy nie była skora do rozmów o swoich uczuciach. O Ronie nie wspominając, oczywiście.
 — A nie mogliby najzwyczajniej pogadać? Bo to się robi męczące, kiedy muszę wybierać pomiędzy nimi. Czuję się wtedy, jakbym zdradzał jedno z drugim — wyznał, spuszczając wzrok.
Ginny zawahała się, ale odłożyła jabłko na talerz. Sięgnęła dłonią do podbródka chłopaka, kierując jego twarz w swoją stronę.
 — Posłuchaj mnie, Harry, to nie jest łatwe pogodzić się z uczuciami, zwłaszcza kiedy potencjalny wybranek olewa ciebie, a przynajmniej takie sprawia wrażenie. — Przełknęła ciężko ślinę, nie będąc pewna, jakie emocje teraz przelewają się przez jej umysł. — Trochę zrozumienia też w drugą stronę.
Tylko świadomość, że znajdowali się w Wielkiej Sali pełnej uczniów, zmusiła Harry'ego do oderwania wzroku od hipnotyzujących oczu. Z niewielką fascynacją zauważył, że przez dominujący orzech na tęczówce przebijała się delikatna żółć.
 — Więc — odchrząknął — widzimy się na treningu?
Ginny uśmiechnęła się i założyła niesforny kosmyk za ucho.
 — Widzimy.

*****

Szuflada otworzyła się ze skrzypnięciem, ukazując swe zagracone wnętrze. Hermiona jęknęła mimowolnie, orientując się, że nie znajdzie tak szybko pióra, które dostała od rodziców na święta, a jeszcze nie miała okazji z niego skorzystać. Nagle spomiędzy bibelotów coś zabłysło. Zaintrygowana odsunęła jakiś poplamiony pergamin, pudełko czekoladowych żab i kilka grubych gumek do włosów, by w końcu zobaczyć dobrze znany złoty galeon.
 — Zupełnie zapomniałam — wyszeptała, sięgając po niego. Mimowolnie na wargach zawitał delikatny uśmiech.
Hermiona pamiętała tę dumę, kiedy po tylu godzinach spędzonych nad książkami galeony w końcu zadziałały. Co prawda, nie było to zbyt trudne, bo całość opierała się na zaklęciu Proteusza, które rozwiązało większość problemów, ale... Nie było to też najłatwiejsze. Prawie popłakała się ze szczęścia, kiedy zobaczyła pojawiające się znaki na kolejnych galeonach zwiększające przy tym swój ciężar. To zdecydowanie jej najlepszy projekt, zwłaszcza że nie mogła się ograniczyć tylko do jednej gałęzi magii; musiała wykorzystać transmutację, zaklęcia, nawet eliksiry, które pomogły jej w konserwacji fałszywych monet.
Nagle przypomniała jej się lekcja starożytnych run. Rumieńce wpłynęły na jej policzki. I to nie gniew je spowodował, tylko wstyd. Nie mogła uwierzyć, że negowała słowa pani profesor bez szczególnej wiedzy na ten temat — głupio było jej to przyznać, ale nie miała zielonego pojęcia, na czym polegały te oksfordzkie badania. Zawsze była dumna ze swojej ponadprzeciętnej wiedzy, która musiała ją zawieść akurat w tamtym momencie!
 — Złote galeony? — podekscytowała się Parvati, zaglądając jej przez ramię. Przestraszona Hermiona prawie wypuściła go z rąk, odwracając się do współlokatorki. — Czyżby reaktywacja Gwardii Dumbledore'a?
 — Chcesz, żebym zawału dostała?
Patil wyszczerzyła zęby, powtarzając pytanie. Hermiona wypuściła ciężko powietrze, które nieświadomie wstrzymała.
 — Nie miałoby to sensu, bo mimo że profesor Snape nie jest zbyt... — urwała, zastanawiając się nad odpowiednim słowem.
 — Taa, zbyt. — Roześmiała się Parvati.
Granger mruknęła coś pod nosem ku większemu rozbawieniu współlokatorki, by po chwili kontynuować:
 — Profesor jednak nie omija zajęć praktycznych, a gwardia była stworzona tylko po to, by uczyć się rzucać zaklęcia.
Dziewczyna pokiwała głową ze zrozumieniem, lecz jej uśmiech nieco zrzednął. Opadła na materac, podciągając kolana do piersi. Po chwili złapała za koniuszek spódnicy, bezmyślnie się nią bawiąc, by w końcu sięgnąć za dawno przeczytane wydanie „Czarownicy”.
Hermiona natomiast wróciła do podziwiania niezliczonych godzin jej pracy. W pewnym momencie gdzieś z tyłu umysłu zaświtał jej pomysł. Usiadła na łóżku, które stało naprzeciwko łóżka Parvati. Nie była zdecydowana, czy warto, ale... Nieświadomie przygryzła wargę, kiedy z niewielkim wahaniem wstała i wzięła czysty pergamin z biurka.
 — Zatem — zaczęła, jednak zaraz urwała. — Dlaczego zawsze muszę niepotrzebnie dokładać sobie więcej pracy? — rzuciła w eter, nie oczekując zbytnio odpowiedzi.
 — Bo jesteś Hermioną Granger, która musi zawsze coś robić ponad plan — parsknęła Patil znad gazety.
Hermiona pokręciła głową z rozbawieniem.
 — Moje przekleństwo.
 — A więc? Co tam zakiełkowało w tej mądrej główce?
Dziewczyna milczała przez moment, zbierając myśli. Mimo że jej relacje z Parvati polepszyły się nieco, to i tak nie czuła się zbyt pewnie, by dzielić się z nią każdą swoją myślą. Wątpiła też, by dziewczyna była w stanie jej jakkolwiek doradzić.
 — To raczej nic, co na chwilę obecną byłoby do zrealizowania. Taki luźny pomysł, więc...
 — Dajesz, Hermiono! — pogoniła ją jeszcze bardziej zaintrygowana.
 — Pomyślałam sobie — zaczęła, czując nagłe ciepło na policzkach — żeby te galeony zamienić na jakieś dzienniki, które działałyby jako komunikator.
Parvati zastanowiła się, przygryzając delikatnie koniuszek języka.
 — Ale przecież galeony działają tak samo, nie rozumiem, dlaczego miałabyś więcej...
 — Nie rozumiesz — przerwała jej od razu. — Tylko jeden galeon był w stanie zmienić datę spotkania, natomiast te dzienniki pozwoliłyby rozmawiać przynajmniej dwóm osobom.
 — Ach, czyli... Takie coś jest bardziej skomplikowane?
Hermiona zawahała się, ale ostatecznie pokręciła głową.
 — Robiąc galeony, poszłam trochę na łatwiznę, bo interesowało mnie, by był tylko jeden taki „główny” galeon, podczas gdy pozostałe miały tylko odbierać informację. Na dzienniki musiałoby zostać rzucone kompletne zaklęcie. No, może przydałaby się lekka modyfikacja, ale „lekka” nie znaczy prosta, bo te owutemowe zaklęcia nie są skore do takiej współpracy.
 — Owutemowe? — powtórzyła Parvati, otwierając usta i na powrót je zamykając; wyglądała jak ryba wyjęta z wody.
 — Wymaga tylko skupienia i większej świadomości, co się robi, to wszystko — mruknęła Hermiona i wzruszyła ramionami.
Parvati odchrząknęła. Ledwie sobie radziła z bieżącymi zaklęciami, kiedy... Wow.
 — Jestem pod wrażaniem — odezwała się po dłuższej chwili. — Naprawdę podziwiam.
Ciepło na policzkach Hermiony zamieniło się w gorąco. Wyłamywała sobie palce, nie wiedząc, jak zareagować pod spojrzeniem współlokatorki. Ale była też niesamowicie zadowolona z jej reakcji — to było równie dobre, a nawet lepsze, niż dostanie Wybitnego z egzaminu.
 — Więc... Życzę powodzenia i jakbyś potrzebowała czegoś, to wiesz, gdzie możesz mnie znaleźć. Chociaż wątpię, bym była w stanie jakkolwiek ci pomóc — mruknęła Parvati, uśmiechając się.
Hermiona odwzajemniła uśmiech, ale czuła się nazbyt niezręcznie. Chwyciła więc czystą rolkę pergaminu i wyszła z dormitorium, wołając:
 — Do zobaczenia!
 — Pa — szepnęła Parvati, wracając do czytania po raz kolejny „Czarownicy”, ale Hermiona już jej nie usłyszała.
Zbiegła po schodach i przeszła przez dziurę w portrecie. Schodząc po kolejnych stopniach, przeklinała fakt, że Pokój Wspólny Gryffindoru znajdował się tak wysoko. Na szczęście droga nie dłużyła się przesadnie, bo ani się obejrzała, a już znalazła się na drugim piętrze. Właśnie miała kontynuować drogę, kiedy jakiś dziwny głosik w głowie kazał jej się zatrzymać. Przełknęła ciężko ślinę, zaciskając powieki. Jakby wbrew jej woli nogi poniosły ją do Skrzydła Szpitalnego.
 — Coś się stało, panno Granger? — zapytała pani Pomfrey, kiedy tylko ją ujrzała. Wytarła dłonie w fartuch i żwawo podeszła do dziewczyny. — Ale widzę, że to chyba nic poważnego, jeżeli zdołałaś sama tu przyjść.
 — Ekhem... Ja przyszłam do Rona — wyszeptała, nieśmiało zerkając w stronę parawanu. — Mogę się z nim zobaczyć?
Madame zmarszczyła brwi, przyglądając się uważnie uczennicy, ale w końcu pokiwała głową, zgadzając się.
 — Masz szczęście, pan Weasley właśnie się obudził — poinformowała ją, a Hermiona z ledwością zarejestrowała, że kobieta już weszła za parawan. — Ale możesz być tutaj tylko przez chwilę, żeby nie przemęczać pana Weasleya! — zawołała do niej.
Ron automatycznie wyprostował się na łóżku, kiedy weszła w jego pole widzenia. Z dziwnym rozczuleniem zauważyła wręcz bordowe uszy... Przyjaciela?
 — Hej — wychrypiał, patrząc się na dziewczynę, jakby widział ją pierwszy raz w życiu.
 — To ja was zostawiam, moi państwo, przyjdę za jakiś kwadrans, bo pan Weasley musi odpoczywać — mruknęła pani Pomfrey, zanim zniknęła za drzwiami swojego gabinetu.
Hermiona przycupnęła na krawędzi łóżka, odkładając rolkę czystego pergaminu, który wzięła z sobą do biblioteki, na stolik. Uśmiechała się delikatnie.
 — Hej — odpowiedziała, a jej oczy nie odrywały się od twarzy, która w końcu zdecydowała się na chorobliwą bladość. — Dobrze się czujesz?
Pokręcił wolno głową, spuszczając głowę. Starał się opanować nagłe zawroty, ale nie było to łatwe. Od obudzenia się miewał napady słabości, co było niezmiernie frustrujące. Nagle poczuł ciepłą dłoń na swojej zaciśniętej na pościeli. Podniósł wzrok, napotykając lśniące tęczówki.
 — Nie spodziewałem się, że przyjdziesz — odezwał się, brzmiąc lekko napastliwie, ale, Merlinie, naprawdę jej się tu nie spodziewał!
Hermiona przygryzła wargę, a cała pewność siebie ją opuściła. Już miała zabrać rękę, ale Ron ścisnął ją lekko, nie pozwalając na to.
 — Nie miałam tego w planach — wyznała. — Coś kazało mi tu zajrzeć i... Jestem — zakończyła, wzruszając niemrawo ramionami.
 — Cieszę się, że przyszłaś — szepnął, jakby bał się powiedzieć to głośno.
Hermionie to jednak wystarczyło, by rozsądek wrócił na swoje miejsce. Wyrwała dłoń z uścisku chłopaka i wstała gwałtownie z materaca.
 — Nie powinno mnie tu być — powiedziała, ale jakby do siebie. — Zdecydowanie nie. Masz przecież dziewczynę! Co ja robię...? — jęknęła, zaciskając powieki.
 — Hermiono, ja...
 — Lepiej już nic nie mów, Ron. Już nie — przerwała mu.
Sięgnęła po pergamin i wyszła ze Skrzydła Szpitalnego, nie patrząc na niego ani razu.
A Ron nie po raz pierwszy pomyślał, jak bardzo to wszystko spieprzył.

*****

Witam, moi kochani! Tak naprawdę mogłam wstawić rozdział wcześniej, ale postanowiłam go troszkę przetrzymać, coby dopieścić szczególiki. Trochę się tego we wrześniu nazbierało, dlatego nie udało mi się skończyć na czas, ale... Niczego nie obiecuję, oczywiście, ale... Może coś się uda zdziałać. :)

Powoli zbliżamy się do głównego wątku, na co chyba większość czeka. Jeszcze nie jestem pewna, jak to do końca rozegram, ale, od razu mówię, nie szykujcie się na nic. W każdym razie nie w tej części. Byłoby miło, jakby ktoś tam coś tam skrobnął pod spodem — może ktoś ma jakieś teorie? Do zobaczenia (mam nadzieję) jeszcze w tym miesiącu!

PS I musicie się przyzwyczaić do tych fragmentów z Ronem, bo lubię chłopaka!
PPS Blogger mnie nie lubi, więc jak są jakieś problemy techniczne, to zażalenia do niego.

12 komentarzy:

  1. Potter, ty pusty łbie ogarnij się i powiedz Ginny, co czujesz!!! Eee... fajny ten rozdział (ah, przypomniał mi się wyraz twarzy mojej pani od polskiego z podstawówki, kiedy ktoś powiedział "fajny"). Co ten Draco kombinuje? Trzymaj mi Hermionę z dala od Rona! To ma być piękna, romantyczna historia bez niepotrzebnych problemów. No dobra może nie, ale bez przesady.
    Tak teraz sobie myślę, że nie umiem pisać komentarzy, więc już kończę.
    Pozdrawiam
    dramione-ja-to-ja.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Potter potrzebuje trochę więcej czasu, niestety - dajmy mu jeszcze chwilę. :D Moja pani polonistka mówiła, że "fajny" to nie słowo; widocznie wszyscy tak mają. Ron jeszcze pobędzie, bo nie wyobrażam sobie, by Hermiona ot tak przestała cokolwiek do niego czuć. Ale będę starała się na nich nie skupiać za bardzo, bo nie widzę takiej potrzeby - musicie po prostu przeżyć tę nastoletnią miłość. :D
      "Nie umiem pisać komentarzy"? Ktoś tu kłamie, bo widzę piękny komentarz, dzięki któremu cieplej na moim zmarzniętym serduchu się zrobiło. Dziękuję! ❤

      Usuń
  2. Wpadłam w końcu - uwierzyłabyś, że po dwóch dniach studiów tak ciężko znaleźć wolne pięć minut? Cóż, do niedawna ja też nie.
    W każdym razie, rozdział-perełka. Jak zawsze.
    Czekam niecierpliwie na następny :)
    Moja teoria? Rozwój RoMione! A niech się Draco męczy! [to powiedziała moja wewnętrzna okrutna ja]
    Więc nie musisz słuchać. Ale możesz :)
    Całuję :* :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Potrafię sobie wyobrazić, dlatego jestem tym bardziej pod wrażeniem, że udało Ci się wpaść. ;)
      Romione będzie się przewijało, tego nie będę ukrywać - nie ukryję również tego, że Ron odegra dość ważną rolę i tak łatwo nie puści Hermiony (jakkolwiek to zinterpretujesz), więc zapędy sadystyczne powinny zostać zaspokojone. :D
      I dziękuję pięknie za komentarz! ❤

      Usuń
  3. Ja nie wiem, jak Ty wpadasz na takie pomysły! Czytając opowiadanie, czułam podziw do Hermiony, ale gdy fragment się skończył, zorientowałam się, że przecież Ty to wymyśliłaś! 😀
    Nie mogę już się doczekać Dramione. Romione było spoko, ale rzeczywiście trzeba się już ogarnąć i Ron musi zdecydować raz na zawsze, którą z dziewczyn wybiera. Okropnie mi szkoda Lavender, bo on nawet nie pogada z nią szczerze.
    Ile zostało rozdziałów do końca tej części? Bo już nie mogę się doczekać finału! 😍
    Pozdrawiam, wyrwana na kilkanaście pięknych minut ze szkolnych obowiązków,
    Veronica 😘

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pomysły same przychodzą - czasem napadają mnie niespodziewanie, a ja zrywam się po kartkę papieru, by nie uciekł zaraz. Ale dziękuję. :D
      Ron jeszcze się trochę pokręci dziewczynami, ale nie potrwa to długo, bo żadna z nich nie zasługuje na to, a nie mogę zrobić też z Rona zbyt dużego dupka.
      Szacuję, że wyjdzie koło trzydziestki rozdziałów tej części, ale pewnie będzie więcej niż mniej (zwłaszcza że mamy już prawie dwadzieścia, a jest jeszcze troszkę do napisania).
      Szkolne obowiązki to zło, zwłaszcza kiedy jest tyle ciekawszych do robienia rzeczy, ale cieszę się, że udało Ci się uszczknąć troszkę czasu. ❤

      Usuń
  4. Cassie!
    Pierwsze co muszę powiedzieć to : NIe czuj się głupio ze spamen, kobieto! Zawsze mordka mi sie cieszy, jak widzę powiadomienie o nowym rozdziale. Także już mi proszę tu nigdy nie mówić, że robisz mi wielki spam czy coś :D
    A co do rozdziału. Byłam pewna, że skomentowałam, ale ostatnio to moja pamięć jest mega okropna, więc przepraszam.
    No ale co do rozdziału. Mało dramione, dużo ronmione i głównego wątku .Oczywiście wiadomo, że wszyscy by chcieli sceny pomiędzy draco a hermioną, ale mi tam wszystko super pasuje. Mimo to, jak większość czekam na dalszą akcję. A Ron do cholery niech się już w końcu ogarnie i wybierze. Ale znając rudzielca, zda sobie z wszystkiego sprawę, jak będzie już za późno.
    No cóż, czekam więc dalej na rozwój tego tajemniczego wątku.Przyznam szczerze, że zazdroszczę ci takiego skomplikowanego i zarazem fascynującego pomysłu!
    No nic, czekam na nowy rozdział :) U mnie też niedługo coś się pojawi :)
    Pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I tak się będę czuła głupio z tym spamem, ale przynajmniej wiem, że jest on chciany. :*
      Wątek Romione trzeba poprowadzić, bo tego wymaga kanon. Ale z pewnością nie stanie się on głównym wątkiem, co raz tylko będzie jakaś wstawka. Mogę zdradzić, że teraz bardziej skupię się na Hermionie i Draco (ale ćśsii :D).
      Ten tajemniczy wątek będzie jeszcze bardziej skomplikowany, ale mam nadzieję, że nic nie zagmatwam i wyjdzie tak, jak chcę. Będzie to wymagało trochę więcej myślenia, by wszystko ze sobą grało, ale jak już coś pisać, to z wielkim przytupem. :D
      I dziękuję za komentarz! Ja też już niecierpliwie czekam! ❤

      Usuń
    2. Cassie, nowy rozdział już jest! :)

      Usuń
    3. nie wiem gdzie mam zostawiać komenatrze o nowej miniaturce, więc tak nieporadnie pozostawiam tutaj :)
      Także zapraszam, Cassie! <3
      http://slodki-listopad-dramione.blogspot.com

      Usuń
  5. Ron powinien się nad sobą zastanowić, nie potrzebie rani dziewczyny. Rozdział bardzo mi się podobał, już nie mogę się doczekać następnego :D PS. Przepraszam, że komentuje tak późno

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, Ron jest tutaj idiotą, ale to tzw. błędy młodości, do których każdy ma prawo - nieważne, jak bardzo głupie byłyby te błędy. xD
      Cieszę się, że się podobało, i nie masz za co przepraszać - grunt, że już jesteś. ❤

      Usuń

JEŻELI KOMENTUJESZ, TO WIEDZ, ŻE JESTEM Z CIEBIE DUMNA! :)