Czasem
ma się wrażenie, jakby życie każdego człowieka było z góry
zaplanowane. Coś na kształt ogromnego gobelinu, gdzie każda
pojedyncza nić ma określone zadanie i razem z pozostałymi tworzy
nierozerwalną całość. Wszystko, co nazywamy „zrządzeniem losu”
czy „zwykłym przypadkiem”, jest częścią czegoś większego, o
czym przekonujemy się, patrząc parę lat wstecz. A to dziwne
uczucie, że nie możemy nic zmienić, bo nie mamy wyboru, jak tylko
pozostać biernym i pozwolić czasu płynąć, kiełkuje, obrastając
naszą duszę i serce.
*****
Hermiona
zawsze była dumna ze swojej zdolności czytania w każdym miejscu i
o każdej porze. Jednak coś się zmieniło i zamiast liter widziała
teraz dziwne zawijasy, które kpiły z niej z pożółkłych stron,
tańcząc. Hipnotyzowały, nie dając oderwać od siebie wzroku,
jednocześnie nie pozwalając poznać swych tajemnic. Dziewczyna
wypuściła ciężko powietrze, orientując się, że czyta po raz
kolejny to samo zdanie, a nadal nic z niego nie rozumie.
– Zaraz
zwariuję – wyszeptała, przymykając tomiszcze.
Młoda
kobieta omiotła spojrzeniem pomieszczenie, by po chwili zatrzymać
swój wzrok na niewielkim regale z kilkoma książkami. Przygryzła
delikatnie wargę, jakby się wahając, ale wstała z łóżka i
podeszła do biblioteczki. Podniosła dłoń i niczym pianista przed
rozpoczęciem koncertu przesunęła opuszkami palców po twardych,
podniszczonych grzbietach, tak niepodobnych do gładkich, chłodnych
klawiszy. Nagle jakiś zbłąkany promień przygnany przez żarliwy
płomień świecy zamigotał w ciemnościach wąwozu między
książkami. Miodowe oczy rozszerzyły się mimowolnie, a smukłe
palce sięgnęły w stronę tajemniczego blasku.
– Ktoś
na górze musi mieć niezły ubaw – mruknęła, wciągając ciężko
powietrze. Zamrugała szybko powiekami, kiedy poczuła dziwną wilgoć
w kącikach oczu. – Czemu teraz musiało się tak wszystko
zagmatwać?
Uśmiechnięty
rudzielec jedynie mrugnął w odpowiedzi z ram magicznego zdjęcia i przyciągnął do siebie wyrywającą się
szatynkę, by po chwili zacząć ją łaskotać. Jej oczy dawno nie
były aż tak przepełnione
szczęściem. Hermiona miała wrażenie, jakby świat się nagle
zatrzymał. Jakby wszystko straciło znaczenie, a jedyne, co się
liczyło, to niczym niezakłócone szczęście dwójki przyjaciół.
Nagłe
skrzypnięcie drzwi rozbrzmiało w ogłuszającej ciszy. Gryfonka
drgnęła lekko i, chowając fotografię do kieszeni swoich
przydużych dżinsów, spojrzała na niską, rudowłosą osóbkę. W
orzechowych oczach widniał ten szczególny błysk zadowolenia.
– Nie
strzelać! – Delikatnie zachrypnięty głos zagrzmiał w
opustoszałym dormitorium. – Przychodzę w
pokoju. – Piegowate dłonie wniosły się w górę na
widok wyciągniętej różdżki. – Widzę, instynkty są
na odpowiednim miejscu – stwierdziła z rozbawieniem.
– Ach...
To tylko ty – westchnęła
szatynka, opadając
na najbliższe łóżko.
– Poprawiłabym
na: „To aż ty”
– powiedziała Ginny, uśmiechając się zadziornie.
Zamknęła
za sobą drzwi, które trzasnęły lekko, i machnęła różdżką, a
pochodnie smętnie wiszące na ścianach natychmiast zajęły się
wesołym płomieniem.
– Mogę
spytać, dlaczego siedzisz tutaj sama, zapewne użalając się nad
sobą w ciemnościach?
– Próbowałam
wymyślić odpowiednie argumenty, by poprzeć tezę, jakoby zasianie
roślin w czasie pełni, zwiększało ich magiczne właściwości.
Ginny
zapatrzyła się na chwilę na przyjaciółkę, nie będąc pewną,
czy ta mówi poważnie.
– Fascynujące,
ale może słyszałaś o czymś takim, jak weekend?
– Nie
– warknęła, kładąc się na materacu i zakrywając twarz dłońmi.
– Wiem, też mi niezmiernie przykro z tego powodu.
– Widzę,
że Królowa Moli Książkowych wstała dzisiaj lewą nogą –
zaśmiała się rudowłosa, siadając na krześle przy biurku.
Uniosła jedną brew, nie widząc żadnej reakcji ze strony swej
towarzyszki. – Będziesz mnie teraz ignorować?
– Czego
chcesz? – zapytała zrezygnowana, podnosząc się. Miodowe oczy
spojrzały na siedzącą dziewczynę ze zmęczeniem i pewną nutką
żalu.
– Martwię
się – odparła Weasleyówna, poważniejąc.
Hermiona
mruknęła coś niewyraźnie.
– Ostatnio
jednak zauważyłam, że odzyskałaś jakąś część dawnej siebie.
Zaczęłaś się więcej uśmiechać – kontynuowała, nie zwracając
uwagi na lekkie spięcie ramion brązowowłosej.
– I...?
– Zastanawiam
się, komu dziękować – dokończyła.
Zapadła
cisza.
Szatynka
poruszyła się, czując napierające na nią przeszywające
spojrzenie orzechowych tęczówek.
– Jestem
jedynie zmęczona egzaminami. To nic wielkiego. – Z trudem uniosła
swoje kąciki ust.
– Och...
– mruknęła. – Nie sądziłam, że będziesz na etapie
zaprzeczania.
– Co...?! – krzyknęła starsza
Gryfonka, wstając gwałtownie. – Niczemu nie zaprzeczam
– stwierdziła, zaciskając mimowolnie usta w cienką linię.
– Mnie
nie oszukasz – rudzielec rozwiał wszelkie wątpliwości. – A
twoja gwałtowna reakcja tylko mnie w tym utwierdziła.
Miłośniczka
książek prychnęła w odpowiedzi.
– A
podobno to ja jestem tą bardziej upierdliwą...
– Coś
mówiłaś, słonko? – zapytała
niewinnie Weasleyówna,
a z jej głosu wylewała się sztuczna słodycz.
– Ginny...
– jęknęła Hermiona. – Nie dzisiaj, dobrze? Możesz mnie
pognębić każdego innego dnia, ale nie dzisiaj.
Ta
zatrzymała
tylko spojrzenie na przyjaciółce
na ułamek sekundy dłużej, ale nie powiedziała nic więcej na ten
temat.
– Walentynki
już niedługo! – pisnęła nagle, po czym roześmiała się na
widok cierpiętniczego wyrazu twarzy panny
Granger.
– Nie przesadzaj; a nuż twój książę na śnieżnobiałym
jednorożcu przyjedzie właśnie w ten cudowny piątek?
– Wątpię
– parsknęła. – Już nie mówiąc, że raczej niemożliwe, by
jednorożec dał się osiodłać jakiemuś marnemu rycerzykowi.
– Huh...
Nie masz w sobie ani grama romantyzmu.
– To
się nazywa realizm. – Panna
Wiem-To-Wszystko uśmiechnęła
się pobłażliwie, lecz w jej oczach zabłysły iskierki
rozbawienia.
To
prawdziwe szczęście mieć przyjaciół, którzy potrafią w ciągu
jednej rozmowy odpędzić wszelkie niechciane myśli. Zwłaszcza
takie, które nie dają spokoju, drążą i boleśnie powoli
odkrywają wszystko , kawałek po kawałku, przez co uczucie
bezradności wobec bezlitosnego losu panoszy się niczym chwast,
któremu wystarczy jeden promyk zbawiennego słońca, jedna kropla
życiodajnej wody, by wzrosnąć i przyćmić piękno.
A
pytania: „Co ja zrobiłam?
*****
Stalowa
końcówka pióra mknęła po żółtawym pergaminie, tworząc czarne
szlaki, za którymi podążały srebrne tęczówki. Draco przekręcił
delikatnie głowę, pozwalając swoim myślom płynąć po
niezmierzonych morzach umysłu, cumując nieświadomie przy pewnej
szatynce. Blondyn niechętnie musiał przyznać, że zaczął w jakiś
dziwny sposób podziwiać Granger. Oczywiście, nie zauroczył się
czy, broń Merlinie, zakochał, w końcu dziewczyna pozostanie na
zawsze szlamą, ale...
Ślizgon
zdążył już znienawidzić to cichutkie, maleńkie „ale”, które
wbrew pozorom stało silnym murem, nie dając się obalić. Na nic
zdały się argumenty, że ktoś z nieczystą krwią nie zasługuje w
żaden sposób na jakieś inne emocje niż pogarda i wstręt czy
ewentualną nienawiść. Chłopak, widząc pracującą Gryfonkę, nie mógł
powstrzymać się od myśli, że podziwia ją
za inteligencję.
– Ekhem...
– Hermiona chrząknęła, czując się trochę niezręcznie. –
Malfoy?
– Co?
– warknął, policzkując się w myślach za rozmyślania o niej.
– Jak...
– zawahała się. Może jednak nie powinna?
– Granger.
– Uniósł brwi. – Zawsze potrafiłaś wyrzucić z siebie tysiąc
pytań na minutę, a teraz nie potrafisz się wysłowić?
– Sam
tego chciałeś – mruknęła, wzdychając cicho. – Jak to jest
być w Slytherinie? – wyrzuciła z siebie, nagle żałując, że
taka myśl kiedykolwiek pojawiła się w jej umyśle. Chociaż mogła
równie dobrze zwalić wszystko na jej niezłomną dociekliwość.
Draco
z trudem powstrzymał swoją szczękę, by nie opadła w dół, z
głośnym łomotem uderzając o podłogę.
– Możesz
powtórzyć? Bo się chyba przesłyszałem.
– Kiedyś...
Kiedyś, jak przypadkowo znaleźliśmy się w łazience Jęczącej
Marty, powiedziałeś, że czasem żałujesz, że jesteś w
Slytherinie i to nie daje mi spokoju. No bo pomyślmy, przecież tam
rządzisz, w niektórych kręgach jesteś nawet uznawany za Księcia
Slytherinu.
– Wiesz,
że ciekawość to pierwszy stopień do piekła? – zakpił ów
książę,
idealnie ukrywając swój rosnący niepokój.
– Nie
wmówisz mi, że wierzysz w coś takiego, jak niebo i piekło –
odparła spokojnie Hermiona, dzielnie wytrzymując badawcze
spojrzenie blondyna.
– Granger,
dobrze ci radzę, trzymaj się od tego z daleka, bo może się
okazać, że mała, szlamowata dziewczynka nie będzie mogła sobie z
tym później poradzić.
– Uciekasz,
Malfoy – powiedziała po chwili zdumionym głosem nastolatka.
– Słucham?
– Młodzieniec nie mógł się powstrzymać od krótkiego
parsknięcia śmiechem.
– Uciekasz
– powtórzyła z nagłą pewnością.
Miodowe
oczy
zalśniły, jakby natrafiły na niezwykle ciekawe zjawisko.
– Nie
uciekam – syknął, czując, że jego cierpliwość zaczyna się
kończyć. – Czy do twojego zakutego łba może dotrzeć
ta szokująca wiadomość?
– Wiesz,
że chodzą plotki, jakoby ty jesteś Śmierciożercą? – zapytała
niewinnie. Jej bystre spojrzenie uchwyciło minimalne zawahanie w
srebrnych tęczówkach.
– Tobie
już całkowicie odbiło. Nie –
podkreślił – jestem Śmierciożercą.
– Ale
ja w to nie wierzę – dodała, ignorując jego wtrącenie.
Chłopak
otworzył usta, by zaraz je zamknąć.
– Dlaczego?
– To było jedynie, na co zdołał się zdobyć. Nigdy się nie
spodziewał, że to Panna Doskonała będzie go bronić.
– Nie
wierzę, byś był do tego zdolny. Z tego, co udało mi się
zauważyć, nigdy tak naprawdę nie wykazywałeś chęci do... –
urwała na moment, szukając odpowiedniego
słowa.
Jednocześnie zaobserwowała dziwny wyraz twarzy Dracona, ale
zepchnęła to na dno swojego umysłu. To nie było teraz
najważniejsze. – Nie interesowały cię takie
praktyki.
– Skąd
to wiesz? Przecież wszyscy na swój sposób gramy i nie udawaj, że
jesteś wyjątkiem. Starasz się podtrzymywać status najlepszej
uczennicy, nie chcąc się przyznawać, że niektóre przedmioty po
prostu cię nie interesują. Dodając do tego zainteresowanie czarną
magią... – Niedokończone zdanie zawisło w powietrzu.
Uczennica
domu Gryffindora zacisnęła zęby. Sama do tego doprowadziła. A on
potrafił jak nikt inny dostrzec najciemniejsze zakamarki duszy i
obnażyć je, nie mając przy tym żadnej litości.
– Do
czego dążysz, Malfoy? Chcesz, bym zmieniła zdanie i uznała cię
za zwolennika Voldemorta?
– Masz
tupet, Granger. – Blondyn zmrużył oczy, a jego kąciki ust
zadrgały lekko. – Wypowiadasz imię Czarnego Pana, nie możesz
liczyć na to, że ujdzie ci to na sucho.
– Nie
boję się. Strach przed imieniem, wzmacnia strach...
– Tak,
wiem. – Przewrócił oczami. – Pytałaś, jak to jest w
Slytherinie? Otóż powiem ci; musisz uważać na swój każdy krok –
jedno potknięcie, a wszyscy zlecą się jak sępy, by nie pozwolić
ci się więcej podnieść.
Po
jego słowach zapadła cisza przerywana tylko urywanym oddechem
Hermiony. Młoda kobieta nie mogła się pozbyć irracjonalnego
strachu. Coś jej mówiło, że wkracza na nierówne tereny, pełne
ukrytych pułapek, które tylko czekają, by pochwycić ofiarę. Nie
przejmowała się Malfoyem. Dawno przestała. Co prawda nie mogła
się pozbyć tego cichutkiego głosiku, który uparcie twierdził, że
powinna na niego szczególnie uważać, ale Ślizgon miał już tyle
okazji, by ją pogrążyć, a dotąd nie wykorzystał ani jednej.
Dziewczyna stwierdziła, że powinna się później nad tym
zastanowić. Nie teraz, kiedy próbowała pojąć choć ułamek
tajemnic skrywanych pod warstwą kpiny i pogardy. Nie była jednak
pewna, czy chce wiedzieć, co dokładnie się tam kryje.
Pogrążając
się w myślach, nie zauważyła już, że chłopak niebezpiecznie
blisko
się
do niej zbliżył.
– I
jak? Ciekawość zaspokojona? – Miękki szept rozbrzmiał blisko
ucha szatynki. Dracon pozwolił swoim ustom rozciągnąć cię w
uśmiechu, kiedy poczuł nie do końca stłumione wzdrygnięcie
stojącej przed nim Granger.
– Odsuń
się ode mnie. – Hermiona nienawidziła w tamtym momencie tego, że
jej głos delikatnie się załamał.
– Spokojnie, szlamo,
nic ci nie zrobię – powiedział, odsuwając się. Z rozbawieniem
obserwował ją, siadając na krześle. – Wracamy do pracy? –
zapytał, jak gdyby nic się nie stało.
– Tak
– odpowiedziała z minimalnym zawahaniem. Spojrzała z dystansem
widocznym w miodowych oczach na Ślizgona i usiadła naprzeciw niego.
– Na czym skończyliśmy?
– Miałaś
teraz przetłumaczyć fragment o historii Szafki Zniknięć.
Dziewczyna
jęknęła cicho.
– A
nie mógłbyś powiedzieć wprost, czego szukasz? Bo, jakbyś nie
zauważył, przetłumaczyłam już kawałek rozdziału, gdzie opisane
zostało dwa różne artefakty, a nie sądzę, by wszystkie były ci
potrzebne.
– Nie
powinnaś narzekać; tłumacząc, spędzasz ze mną więcej czasu –
zakpił, a w srebrnych tęczówkach pojawiły się złośliwe
iskierki.
– Czasem
dziwię się, w jaki sposób mieścisz się w jednym pokoju razem ze
swoim ego – odparowała, sięgając po czysty pergamin i z
westchnięciem otwierając książkę.
– Moje
ego nie może się równać z twoim buszem włosów na głowie.
– Dasz
mi pracować? – warknęła, nieświadomie oddając zwycięstwo w
jednej z wielu bitew i bitewek słownych chłopakowi.
– Jak
sobie życzy jej szlamowatość. – Draco skłonił lekko głowę w
czymś, co miało przypominać ukłon.
Złożył
dłonie za głowę i spojrzał w górę. Na niebiańskim płótnie
przeważał ciemny granat, który sprawiał wrażenie, jakby jego
głęboka barwa była w stanie pochłonąć cały, niewielki świat,
nie męcząc się przy tym zbytnio. Jedynie delikatne pociągnięcia
białą farbą tworzyły rozległe smugi chmur, zasłaniając
srebrzysty księżyc. Jasne punkciki na atramentowej połaci lśniły,
dając nadzieję naturze, że ciemność nigdy nie wygra całkowicie.
Zawsze będzie chociaż jedna zagubiona gwiazda, która zamigota
wśród wszechobecnej czerni.
– Malfoy?
Jak to rozumiesz? – spytała Hermiona, przygryzając delikatnie
wargę.
Blondyn
spojrzał nieprzytomnie na wyciągnięty pergamin zapisany drobnym
pismem. Zmarszczył lekko brwi, kiedy dotarł do niego sens tekstu.
Zamyślił się na moment. Coś tutaj nie pasowało.
– Jesteś
pewna, że nie pomyliłaś się w tłumaczeniu?
– Stuprocentowo
– powiedziała brązowowłosa z pewnością w głosie, kiwając
przy tym głową. – Sprawdzałam to kilka razy, bo też nie mogłam
uwierzyć, że tak tam zostało napisane.
– A
może to jakieś starodawne słowa, które z latami zmieniły swoje
pierwotne znaczenie?
– Sprawdzałam
to kilka razy –
czego tutaj nie rozumiesz?
– Próbuję
znaleźć jakieś alternatywy, nie musisz na mnie naskakiwać –
syknął.
– Arghh...
– warknęła Hermiona, przejeżdżając dłonią po twarzy.
Podparła podbródek o knykcie rąk i popatrzyła z oskarżeniem w
oczach na niewinnie leżący wolumin. – Durna księga.
– Wow,
Granger, nie sądziłem, że dożyję dnia, kiedy stwierdzisz, że
jakaś książka jest durna. – zaśmiał się lekko, widząc
zmrużone powieki szatynki.
– Za
kilka minut będzie cisza nocna. Jestem wykończona, a ta książka
aż się prosi,
o to, by ją tak nazwać – zaczęła się tłumaczyć, czując
gromadzące się ciepło na policzkach.
– Spokojnie,
Panno Doskonała, rozumiem.
– Czekaj...
Co?
Nastolatek
zawahał się. Od pewnego czasu zaczął ją tak nazywać w myślach.
Zwłaszcza że udowodniała swoją idealność na każdym kroku.
Nawet głupie literki miały idealne brzuszki,
kropki, kreski czy Merlin wie co jeszcze.
– Nazwałeś
mnie „Panną Doskonałą”? Nie powiem, schlebia mi to, panie
Malfoy. – Dziewczyna uśmiechnęła się zadziornie.
– Czasem
zaczynam w to wątpić. W sumie to za każdym razem, kiedy otwierasz
usta.
– Spokojnie,
nie martw się, nie dam ci tego zapomnieć – obiecała,
przykładając prawą dłoń do serca.
– Miałaś
myśleć, jak zinterpretować część o możliwych konsekwencjach
związanych z przyszłością.
Ona
podniosła minimalnie swoje kąciki ust, słysząc, jak Malfoy starał
się zmienić temat.
– Wiesz,
że prawdopodobnie nigdy do tego nie dojdziemy? Mogę się założyć,
że nasze szanse byłyby znikome, nawet jeśli mielibyśmy oryginał
zapisek twórcy szafki.
Draco
nie odpowiedział. Zacisnął jedynie pięści z czystej bezsilności,
czując, że jeszcze trochę i jego maska opadnie. Co oznaczały te
durne konsekwencje?
– Dobra,
nie ma co się teraz martwić na zapas. Może autor później coś
jeszcze o tym wspomni – mruknęła, wstając z krzesła.
Przeciągnęła się, patrząc jednocześnie na zegarek. Jej oczy
rozszerzyły się mimowolnie. – I ja mam teraz wracać na siódme
piętro?
– Nie
wmówisz mi, że aż tak przeraża cię wizja chodzenia po korytarzu
po ogłoszeniu ciszy nocnej – parsknął.
Hermiona
zacisnęła wargi, nic nie mówiąc.
– Granger,
jeden szlaban ci nie zaszkodzi. – Nuta zirytowania pojawiła się w
jego głosie. – Granger?
– Nie
zaszkodzi – powiedziała po chwili z nagłą pewnością, prostując
się. Zadarła wyżej podbródek i podeszła do drzwi. – Ja idę
pierwsza.
Ciche
trzaśnięcie drzwiami zabrzmiało w ciszy.
– Co
ja z tobą mam... – mruknął blondyn. Przeczesał palcami włosy,
opadając na krzesło. – Jeszcze trochę i zacznę cię tolerować.
– Zaśmiał się na samą niedorzeczność tych słów.
*****
– Czy
tylko mi się wydaje, czy rzeczywiście próbujesz zasztyletować
wzrokiem Rona?
Hermiona
dopiero po chwili spuściła wzrok z wyraźnie przygaszonego
rudzielca. Spojrzała prosto w szmaragdowe oczy, w których lśnił
ten stary blask zwykłej ciekawości i wzruszyła ramionami, upijając
przy tym łyk zielonej herbaty.
– To
nic takiego.
– Myślałem,
że próbował cię przeprosić? Wczoraj późno wróciłaś –
zauważył chłopiec z blizną, po czym ugryzł kawałek tosta z
wiśniowym dżemem.
– Próbował
– mruknęła, ignorując drugą część wypowiedzi przyjaciela. –
Jednak zamiast tego, tak naprawdę oskarżył, że to ja przyczyniłam
się w znacznym stopniu do takiego obrotu spraw.
– Auć
– syknął, krzywiąc się lekko. – A już miałem nadzieję, że
odzyskam Rona.
– Słuchaj,
Harry – powiedziała lekko zirytowana. – To on schrzanił, a ja
nie zamierzam do niego biec i udawać, że nic się nie stało. Jak
chcesz, możesz iść do niego, ja cię nie zatrzymuję –
zakończyła, uderzając dnem kubka o drewniany blat stołu.
– Przepraszam,
nie pomyślałem. – Brunet podrapał się po karku, czując się
niezręcznie. – Nie to miałem na myśli.
Młoda
kobieta spojrzała na chłopaka i westchnęła cicho, wysilając się
na jak najbardziej szczery uśmiech.
– To
ja przepraszam, nie powinnam naskakiwać. To przez naszą kłótnię
jesteś rozdarty pomiędzy dwójkę przyjaciół.
– Ekhem...
Ciche
chrząknięcie zabrzmiało nad Gryfonami. Miodowe oczy spotkały się
z innymi, które przypominały wzburzone morze tak ciemne, że
wydawało się prawie niemożliwe, by odróżnić źrenicę od
tęczówek. Jedynie delikatny refleks promieni słonecznych je
rozjaśnił, minimalnie je ocieplając.
– McLaggen?
Co ty tu robisz? – zapytał po chwili, widząc, że przyjaciółka
nie zamierzała się odezwać.
– Cześć,
Potter – przywitał się chłodno. Na jego ustach pojawił się
arogancki uśmiech, kiedy odwrócił się do dziewczyny. – Miona...
Możemy porozmawiać? – zapytał, chociaż brzmiało to bardziej na
rozkaz niż propozycję.
– Cormac
– dziewczyna
zmusiła się do w miarę miłego tonu. – O czym chcesz ze mną
rozmawiać?
– Więc
zgadzasz się?
– Eee...
– zawahała się, spuszczając wzrok z muskularnej sylwetki
blondyna. Spojrzała z błaganiem na Harry'ego.
– Przykro
mi, Cormac –
wtrącił się szybko, dobrze interpretując jej wzrok. – Hermiona
obiecała wytłumaczyć pewne zaklęcie, a zaraz mamy transmutację.
Wybaczysz?
Pociągła
twarz chłopaka zaczerwieniła się delikatnie, ale skinął głową,
zgadzając się.
– Widzimy
się później?
Szatynka
popatrzyła na niego przepraszająco.
– Mam
bardzo napięty harmonogram, ale... Kiedyś cię złapię, dobrze? –
Uśmiechnęła się, wstając z ławki. Zerknęła na Harry'ego. –
Chodźmy już, zostało nam niewiele czasu.
– Jasne
– mruknął, zabierając jabłko z półmiska. Spojrzał na
stojącego Gryfona.
– Do zobaczenia, McLaggen.
– Taa...
Na razie – mruknął, pakując ze złością pięści do kieszeni.
*****
– Jesteś
okrutna; tak spławiać chłopaka. – Harry pokręcił głową z
dezaprobatą.
– Ja
nie wiem, jak mu powiedzieć, że nie, nie ma żadnych szans, bym się
nim zainteresowała w ten sposób – jęknęła brązowowłosa,
zatrzymując się przy wnęce.
Wyjrzała
za okno. Zimne krople deszczu przypominające małe pociski
przemierzające przestworza mieszały się z misternymi płatkami
śniegu, tworząc niezbyt piękną breję. Hermiona zapatrzyła się,
jak miarowo uderzały o powierzchnię szyby, tworząc dziwną
harmonię w swoim nieskoordynowanym tańcu.
– Lubię
zimę – mruknęła, przesuwając opuszkami palców po chłodnym
szkle.
Spomiędzy
jej ust wyłonił się maleńki, biały obłoczek.
– Naprawdę?
Jak można ją lubić? – zdziwił się brunet, podchodząc bliżej.
– Jest
w niej coś niezwykłego, ulotnego – zaczęła mówić ze
słyszalnym zafascynowaniem w głosie. – Wystarczy większy promyk
słońca, by wszystko zniknęło.
– Jest
zimno – stwierdził, jakby to wszystko wyjaśniało, patrząc
dziwnie na przyjaciółkę.
– Ale
jest pięknie – odparła, odkręcając się do niego z uśmiechem.
*****
Witam!
Obiecałam, więc jestem. ;)
Nie
jestem z niego za bardzo zadowolona (ha! W sumie żadna nowość),
ale według mnie ma też swój urok. Zauważyliście pewnie, że
znacznie zwolniłam, co? Ale zdradzę, że tak miało być (pierwsze
rozdziały miały być takie wyjaśniające, żeby nakreślić Wam
sytuację). Przecież dopisuję tylko ten jeden (czy dwa...) wątek
do głównej historii zawartej w sadze pani Rowling i nie miałoby za
wiele sensu, gdybym pisała drugi raz to samo, co jest w szóstej
części.
Jeżeli
ktoś jeszcze nie czytał, to zapraszam na miniaturkę „Niewola” (link).
To mój twór, z którego jestem bardzo dumna i byłoby mi miło,
gdybyście napisali nawet to zwykłe: „Fajne :)”.
Pozdrawiam
i do następnego!
A mi się tam podoba i jestem BAARDZO zadowolona! Tylko mam ochotę zrobić Ci krzywdę za to, że jest taki krótki, ech:( no nic, na więcej czekam!
OdpowiedzUsuńJa chce jeszcze , rozdział jest super, nie mogę się doczekać następnego ;*-ola
OdpowiedzUsuń<3
OdpowiedzUsuńDobrze, że zwolniłaś, teraz jest już idealnie! Wydaje mi się tylko, że rozdział krótszy...? ;)
Wspaniale rozwija się relacja Hermiony i Draco, ale dobrze, że nie zabrakło Harry'ego i Cormaca.
Podziwiam Cię za wspaniałe, realistyczne opisy. Używasz tak barwnego i bogatego słownictwa, że obrazy same migają mi przed oczami.
Niedługo przeczytam minaturkę, ale sama wiesz... Szkoła... ;)
P.S. ,,Przepraszam" za nadzwyczajnie krótki komentarz. To tylko jeden przypadek, następnym razem się poprawię ;D :*
Weny!
Powinna być przynajmniej jeszcze jedna strona tekstu, ale stwierdziłam, że nie będę kazać Wam dłużej czekać. ;)
UsuńAle mam za to coś w planach, więc... Bądźcie czujni! :D
powiem że nawet baaaaaaaaaaaardzo fajny
OdpowiedzUsuńtwoja hermiona i inne postacie są w tak podobni do hermiony rowlingowej jest taka prawdziwa, z niecierpliwoscia czekam na nastepny
Jeśli mam być szczera to pierwszy raz jestem na twoim blogu, co nie umniejsz faktu, że czytałam ten rozdział i wcześniejsze z zapartym tchem. Piszesz świetnie i z każdym rozdziałem podsycasz ciekawość czytelnika. Masz dobry styl pisania, a postacie w twoim opowiadaniu są barwne i przypominają mi postacie kanoniczne pod względem zachowania. Muszę powiedzieć, że to akurat jest jak dla mnie duży plus, gdyż trafiłam na wiele blogów, gdzie Malfoy zachowuje się jak nie-Malfoy, a Hermiona, jak nie-Hermiona. Zdecydowanie będę stałym gościem bloga, choć muszę przyznać, że nie potrafię pisać komentarzy. Zanim zacznę pisać komentarz muszę sobie przemyśleć "na chłodno" co chcę napisać. Mam nadzieję, że mój komentarz cię nie znudził. Czekam (nie)cierpliwie na następny rozdział.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę dużo weny.
Arya V.
Cieszę się, że ciągle przybywa nowych czytelników. ;)
UsuńA komentarze mnie nie nudzą, nawet Twój. Wręcz przeciwnie, wszystkie sprawiają, że się uśmiecham przez najbliższe godziny. :D
Dziękuję i również pozdrawiam! :)
Cassie... A ja zapytam o jedno.
OdpowiedzUsuńKiedy następny rozdział?
Witaj :)
OdpowiedzUsuńDziękuję za komentarz na moim blogu...
Muszę Ci coś wyznać... Przerażasz mnie... Twoje opisy są tak świetne, bohaterowie genialnie zarysowanie, że zaczynam wątpić całkowicie w moje mierne umiejętności... Zazdroszczę Ci talentu <3 Powinnaś dostać Wybitny za tego bloga :)
Bardzo ciekawi mnie wątek spotkań Draco i Hermiony. I nie wiem czy zacząć się martwić zainteresowaniem Hermiony czarną magią :/ Najlepszy moment! Draco przyznaje, że Miona jest Panną Doskonałą xD
Kocham twojego Harry'ego :) A Ron jest taki jak w książce... Chce dobrze, ale nie zawsze wychodzi :)
Co do miniaturki... Kocham twoje opowiadanie za to, że faktycznie można się wczuć w sytuację bohaterów i tak było z miniaturką :/
Czekam na next
Pozdrawiam i życzę weny
Anna-medium
Nie musisz się martwić Hermioną i jej dziwną fascynacją czarną magią. Jeżeli mam być szczera, to się z nią utożsamiam i ktoś, kto by mnie znał, mógłby dostrzec pewne moje cechy. A według mnie czarna magia jest taką samą magią jak biała. Jedynie trochę mroczniejsza i... okrutniejsza? Może to być też zbyt duży wpływ z "Ulubieńca Losu", ale... Nie uważam, by była aż tak zła. Nie sądzę też, że jest dobra, jedynie niektóre przedmioty czy zaklęcia mogą być równie przydatne. ;)
UsuńDziękuję za komentarz i pozdrawiam! ❤
Kolejny świetny rozdział. Bardzo podoba mi się u Ciebie relacja Draco-Hermiona. Jest taka naturalna i realistyczna. Naprawdę świetnie się o nich czyta. Oby tak dalej.
OdpowiedzUsuńhttp://dramione-demons-of-the-past.blogspot.com/
W sumie nie lubię kiedy w opowiadaniach główną bohaterką z Draco jest Hermiona ( tylko jakaś nowa postać) ale twoje opowiadanie jest fajne.
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie Rossane.blog.pl
Kolejny niesamowity rozdział! Przepraszam, że komentuję tak po fakcie ale dziś dopiero odzyskałam komputer z naprawy a komórka, na której czytałam odmawiała współpracy. Bardzo zaciekawiła mnie postawa Draco i nie mogę doczekać się więcej. Mówiąc szczerze czytając twoje opowiadania zaczęłam bardzo utożsamiać się z Hermioną. Znowu jestem oszołomiona twoimi zdolnościami :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę dużo weny.
Chelsea
opowiescichelsea.blogspot.pl
Pochłonęłam twojego bloga tak szybko, że aż sama jestem zdziwiona i spragniona nowych rozdziałów. Strasznie, ale to strasznie spodobała mi się twoja historia. Nie wiem czemu, ale w pewnym stopniu kojarzy mi się ona odrobinę z blogiem Echo Naszych Słów. Z góry jednak mówię, że miał być to komplement. Masz bardzo przyjemny styl pisania i rozdziały naprawdę pochłania się bardzo szybko. W ogóle nie zwracałam uwagi na błędy ortograficzne, bo szczerze powiedziawszy byłam za bardzo zafascynowana twoją historią. To było właśnie coś, czego od dawna szukałam. Proste, szkolne dramione, bez żadnych szlabanów, czy tym podobne. Spełniłaś wszystkie moje wymagania.
OdpowiedzUsuńA co do rozdziałów. Hermiona jest taka jaka powinna być wszędzie. Prawdziwa,mądra i odrobinę zarozumiała. Za to ją przecież wszyscy pokochaliśmy. Oczywiście to zauroczenie Ron'em ma minąć jak najszybciej ale i tak miło czyta się coś, co nie odbiega aż tak daleko od książki.
Bardzo zaintrygował mnie wątek z książką i Czarną Magią. W sumie nie dziwi mnie fakt, że Hermiona aż tak bardzo zainteresowała się tą sprawą.Może i jest "porządna" ale przede wszystkim jest spragniona wiedzy, nie ważnej jakiej.
Przemyślenia Draco są jak najbardziej trafne. Niezbyt przesadne ani nie za słodkie. Jednym słowem, takie jakie powinny być. Czasami tylko nie mogę patrzeć, jak wyzywa Mionę od szlam, bo w końcu już zaczyna ją tolerować.
Podsumowując. Zauroczyłaś mnie swoim blogiem i naprawdę proszę szybciutko o następny rozdział ( no i oczywiście informuj mnie na bieżąco)
Serdecznie pozdrawiam i całuję <3
Ps. jeżeli masz ochotę przeczytać męczarnie Dracona, który musi spędzić cały miesiąc w towarzystwie Hermiony, która pragnie uświadomić mu, że życie nie składa się tylko i wyłącznie z pracy, zapraszam do mnie. Naprawdę bardzo ucieszyłabym się, gdybyś wyraziła swoją opinię na temat mojego opowiadania :)
slodki-listopad-dramione.blogspot.com
Ojej... Nie wiem, co napisać. Dziękuję. ❤
UsuńA na bloga na pewno zajrzę. ;)
Ten rozdział był tak świetny, że nawet nie wiem co powiedzieć (no dobra, napisać)!
OdpowiedzUsuń,,– Co ja z tobą mam... – mruknął blondyn. Przeczesał palcami włosy, opadając na krzesło. – Jeszcze trochę i zacznę cię tolerować. – Zaśmiał się na samą niedorzeczność tych słów.''
^^
Genialne!
Pozdrawiam :)
„Czasem ma się wrażenie, jakby życie każdego człowieka było z góry zaplanowane. Coś na kształt ogromnego gobelinu, gdzie każda pojedyncza nić ma określone zadanie i razem z pozostałymi tworzy nierozerwalną całość. Wszystko, co nazywamy „zrządzeniem losu” czy „zwykłym przypadkiem”, jest częścią czegoś większego, o czym przekonujemy się, patrząc parę lat wstecz. A to dziwne uczucie, że nie możemy nic zmienić, bo nie mamy wyboru, jak tylko pozostać biernym i pozwolić czasu płynąć, kiełkuje, obrastając naszą duszę i serce” — chyba jestem zbyt prosta, bo nie rozumiem. Znaczy się, że jest z góry zaplanowane, czy nie jest?
OdpowiedzUsuń„– Fascynujące, ale może słyszałaś o czymś takim, jak weekend?” — niepotrzebny przecinek
Zauważyłaś, że u Ciebie wszyscy sobie tak pieszczotliwie dogryzają? Ja wiem, że ludzie niektórzy mają takie relacje, ale u Ciebie w tym kręgu słodkich docinków nie uczestniczy tylko Neville. Tym bardziej to razi, bo to niby Ślizgoni są bardziej ironiczni, a nie Gryfoni.
„A pytania: „Co ja zrobiłam?
” przestają mieć znaczenie” — tu się zadział jakiś dziwny enter.
„Draco przekręcił delikatnie głowę, pozwalając swoim myślom płynąć po niezmierzonych morzach umysłu, cumując nieświadomie przy pewnej szatynce” — <3
„Oczywiście, nie zauroczył się czy, broń Merlinie, zakochał” — przecinek przed „czy” (które wprowadza zdanie podrzędne.
„Pogrążając się w myślach, nie zauważyła już, że chłopak niebezpiecznie blisko się do niej zbliżył” — nie zauważyła już?
„Bo, jakbyś nie zauważył, przetłumaczyłam już kawałek rozdziału, gdzie opisane zostało dwa różne artefakty” — gramatyka coś tu siadła
„– Czasem dziwię się, w jaki sposób mieścisz się w jednym pokoju razem ze swoim ego” — <3
I jeszcze lepsze: „– Moje ego nie może się równać z twoim buszem włosów na głowie” :D
„– Wow, Granger, nie sądziłem, że dożyję dnia, kiedy stwierdzisz, że jakaś książka jest durna. – zaśmiał się lekko, widząc zmrużone powieki szatynki” — błędny zapis dialogu
Zwłaszcza że udowodniała swoją idealność na każdym kroku” — udowadniała
Podoba mi się ta scena, gdy Harry mówi o odzyskaniu Rona, a Hermiona tak ostro mu odpowiada. To takie tru, no bo on jest taki głupkowaty i jak zwykle bez myślenia coś palnął, za to ona od razu przechodzi do rzeczowego tłumaczenia swojego punktu widzenia. W ogóle to też jest fajne właśnie w tej scenie — te dwa diametralnie różne spojrzenia na sytuację.
“Miodowe oczy spotkały się z innymi, które przypominały wzburzone morze tak ciemne, że wydawało się prawie niemożliwe, by odróżnić źrenicę od tęczówek” - jedną źrenicę od dwóch tęczówek?
Rozkminiam sobie Drabina i w sumie trochę razi mnie jego zachowanie wobec Hermiony. Bardzo szybka przemiana, jakoś chyba nie trafia do mnie ten zwrot w jego podejściu do Grande.
Za to bardzo podobają mi się te momenty tłumaczenia. Fajnie dozujesz informacje, tworzy się ciekawa tajemnica i lekka alternatywa. :)
Eee... Znaczy chodziło o to, że jest z góry zaplanowane. Ale przyznaję, troszku pokręcone.
UsuńMoże i masz rację, że wszyscy sobie dogryzają tak po przyjacielsku, ale tak jakoś... Ja nie potrafię za bardzo inaczej rozmawiać, znaczy nie potrafię dłużej z kimś rozmawiać bez dogryzienia. Czasem to się ciśnie na usta. xD A tutaj mogę tak robić do woli wszystkim! Ale przyznaję, może to trochę spłaszczać bohaterów do jednego poczucia humoru, do jednego zachowania się podczas rozmowy z kimś bliższym.
Rozkminiam sobie Drabina i w sumie trochę razi mnie jego zachowanie wobec Hermiony. Bardzo szybka przemiana, jakoś chyba nie trafia do mnie ten zwrot w jego podejściu do Grande.
Te literówki <3 Wiem, że może być szybko, ale przyznaję się, że działam trochę na ślepo. No bo wrogów nie mam, wszystko opieram na moich domysłach, jak by to mogło przebiegać, a kanon też niezbyt pomaga. Czasem czuję, że porwałam się na zbyt głęboką wodę, ale w końcu to tylko fanfik, więc się tym zbytnio nie przejmuję. xD Już pomijając, że wolę pisać o tajemnicach niż romansach. I tak tylko mówię, że tutaj to jeszcze da się przeżyć tę szybką akcję, w ostatnich rozdziałach to dopiero popłynęłam. xD Ale wszystko zwalam na to, że to młodzież i nie zachowuje się racjonalnie, logicznie czy jakkolwiek inaczej to ująć.
To nawet nie literówki, to autokorekta na telefonie! xD W końcu nie można marnować ani minuty, ja nawet w autobusie robię korekty w dokumentach google <3 Albo piszę komcie w doksach <3
UsuńBtw, zaczynając od dogryzania sobie bohaterów - no ok, Ty masz taki charakter, ale opko piszesz chyba nie o sobie? Chyba że piszesz po to, żeby sobie podissować bohaterami, no to ok. :P
Co do tego, jak to mogłoby przebiegać, pokminię nad przykładem w literaturze/filmach/serialach i Ci coś podrzucę. :)
Niby nie o sobie, ale po jakimś czasie uświadomiłam sobie, że trochę siebie przelewam w to wszystko. Takie działanie nieświadome. :D
UsuńOkk, będę czekać, bo jakoś nie mogę sobie przypomnieć czegoś analogicznego.
Nie wiem czemu odczuwam, że ten fragment o zimie przedstawia, w pewnym sensie jej uczucia do Malfoya...
OdpowiedzUsuń