Rozdział trzynasty

— Panno Granger, doskonale — zapiszczał profesor Flitwick, machając może nazbyt entuzjastycznie różdżką. — Dziesięć punktów dla Gryffindoru.
Hermiona uśmiechnęła się lekko do nauczyciela, próbując powstrzymać napływające rumieńce na policzki. Przygryzła mimowolnie dolną wargę i spuściła głowę, ukrywając się za kurtyną nieokiełznanych włosów.
— Dzięki — mruknął Harry, który siedział obok niej. — Jak tak dalej pójdzie, to Puchar Domów z łatwością powędruje po raz kolejny do naszych rąk.
Dziewczyna nic nie odpowiedziała, jedynie przewróciła oczami.
— Mogłoby się zdawać, że zaklęcia zmniejszające i powiększające są banalne — kontynuował mały czarodziej. — Musicie jednak wiedzieć, że w poprzednich latach jedynie liznęliśmy ten temat, a dzisiaj chciałbym trochę więcej o nich powiedzieć, zatem, proszę, zróbcie o tym notatki, bo może pojawić się o tym pytanie na najbliższym teście. — Słowa Filiusa nie zdążyły do końca wybrzmieć, a w klasie zaszeleściły pergaminy i zaskrzypiały pióra. Profesor uśmiechnął się szeroko, widząc zainteresowanie lekcją u swoich uczniów. — Tak więc...
Gryfonka sięgnęła do kałamarza i zaczęła kreślić kolejne zdania, kiedy na jej notatkach pojawił się niewielki samolocik. Uniosła pergamin, marszcząc przy tym nieznacznie brwi. Rozejrzała się dyskretnie, próbując odgadnąć, kto mógłby go przysłać. Niestety, nie uchwyciła żadnego spojrzenia, więc z mimowolnym westchnieniem rozłożyła wiadomość:

Musimy pogadać. Nie spóźnij się.
D.M.

Kostki palców pobielały, kiedy zacisnęła mocno dłoń na kartce.
— Wszystko w porządku? — zapytał Harry po chwili, zauważając niepokojącą zmianę w humorze przyjaciółki.
W najlepszym — burknęła, po czym zmrużyła oczy, a usta wygięły się w dziwnym uśmiechu. — Dawno nie układały się lepiej.
Brunet, nie mogąc się powstrzymać, przejechał dłonią po twarzy.
— Wiesz, że ci nie wierzę? — wyszeptał z rozbawieniem.
— Nie musisz — odpowiedziała, chowając wiadomość do kieszeni czarnego swetra. — Wybaczysz, że nie pójdę z tobą na drugie śniadanie? Muszę coś załatwić — wyjaśniła, nadal mając ten dziwny wyraz twarzy.
— Dobra, teraz jestem jeszcze bardziej zaintrygowany — stwierdził Gryfon, podpierając brodę jedną ręką. — Mogę wiedzieć, co kombinujesz?
— Babskie sprawy. Pisz. — Uchyliła się od tematu, po czym wsłuchała się w wykład nauczyciela.
— Jasne — mruknął chłopak, zerkając przelotnie na pozornie rozluźnioną sylwetkę dziewczyny. — Jakbyś chciała coś zdradzić, to wiesz, gdzie mnie znaleźć.

*****

Trzask drzwi rozbrzmiał echem w pustym obserwatorium. Prawie pustym.
W co ty grasz, Malfoy? Czyżbyś się aż tak bardzo za mną stęsknił? — zakpiła, stając przed blondynem. Splotła ręce na piersi i delikatnie pochyliła się do przodu. — Zdaję sobie sprawę, że zwyczajnie brakuje ci rozmowy z kimś inteligentnym, ale to nie znaczy, że jestem na każde twoje zawołanie.
Draco, nie mogąc się powstrzymać, parsknął śmiechem, przez co na jej policzkach pojawił się uroczy róż.
— Nie jesteś? To dlaczego przyszłaś? — zapytał, mimowolnie podnosząc jedną brew do góry.
— Ja... — zaczęła, ale zaraz urwała, kiedy zorientowała się, że miał ją w potrzasku. Zacisnęła zęby i wymamrotała: — Czego chcesz, Malfoy?
— Od razu lepiej — uśmiechnął się ironicznie — powinniśmy od razu tak zacząć.
— Wiesz, że mogę w każdej chwili wyjść? — zauważyła.
Ślizgon opadł ciężko na krzesło, a kąciki ust dziewczyny mimowolnie podniosły się odrobinę. Może nie będzie tak źle?
— Standardowo nikomu nic nie wspominamy o tej rozmowie ani o żadnych poprzednich — upewniał się, patrząc na nią badawczo.
— Myślałam, że nie musimy już tego przerabiać. — Gryfonka przewróciła oczyma. — W innym przypadku bym tutaj nie przyszła — dodała, siadając po drugiej stronie stolika.
— Zatem... — odchrząknął, nagle tracąc pewność siebie pod jej czujnym spojrzeniem. — Może ci się wydać, że oszalałem, ale chciałbym, żebyś powiedziała mi, co sądzisz o tym artykule — mówiąc to, wskazał na otwarty magazyn „Magicznych tajemnic”.
— Co? — zdziwiła się Hermiona, zerkając na swojego niezbyt mile widzianego towarzysza.
— Po prostu czytaj — poprosił, a w jego srebrzystych oczach zalśniło coś na kształt rozpaczy i błagania.
Nie mogąc wyzbyć się podejrzliwości, przysunęła do siebie gazetę. Nieświadomie zmarszczyła brwi, kiedy rozpoznała artykuł, który czytała poprzedniego dnia w bibliotece.
— Czytałam to już, Malfoy — poinformowała go. Splotła dłonie i podparła nimi podbródek, przekrzywiając delikatnie głowę. — Co chcesz wiedzieć?
— Czy według ciebie jest to możliwe? — wyrzucił z siebie Draco, nie dbając, że jego codzienna maska zniknęła, a jego sylwetka wyrażała w tym momencie podekscytowanie i zarazem obawę.
Szatynka westchnęła cicho, po czym oderwała od niego wzrok. Powędrowała spojrzeniem po kolejnych regałach pełnych książek, aż w końcu zatrzymała je na drzwiach, jakby oczekiwała, że znajdzie na nich odpowiedź.
Fragment, który traktował o magicznych przedmiotach i hipotetycznym pobieraniu przez nie magii z otoczenia, był tak naprawdę niepotwierdzony przez żaden fakt. Została jedynie wspomniana rozmowa z jednym z pracowników Australijskiego Ośrodka Badań nad Magią, która też tak naprawdę nic nie zdradzała. Ale... Czy tak poważana placówka zaczynałaby o tym mówić, gdyby nic nie odkryła?
Czuła, że nie mogła tego ot tak skreślić. Nie mogła jednak też ślepo zaufać niewidzianym przez nią wcześniej badaniom. Gdyby mogła choć na chwilę zajrzeć do zapisków naukowców, którzy nad tym pracowali...!
— Granger? — zapytał niepewnie chłopak, kiedy cisza zbytnio się przedłużała.
Gryfonka wypuściła ciężko powietrze i zdjęła łokcie ze stolika. Przebiegła palcami po niesfornych włosach, zatrzymując chwilę dłużej dłoń na karku.
— Nie wiem, co o tym myśleć — wyznała cicho, przygryzając dolną wargę. — Trudno mi cokolwiek wywnioskować. Niestety, nie mogę być zbyt pomocna w tej kwestii.
— Nic ci nie przychodzi do głowy? — nie dowierzał blondyn, zaciskając nieświadomie palce na krawędzi stołu. Pochylił się w jej stronę, patrząc głęboko w miodowe oczy Hermiony. — Wiem, że musiałaś na coś wpaść. Jakiś pomysł, teoria — dodał, kiedy zobaczył przebłysk wahania w jej tęczówkach.
— Znaczy na coś wpadłam, nie mówię, że nie — zaczęła ostrożnie — ale nie jestem pewna, czy idę w dobrym kierunku.
Ślizgon przełknął ciężko ślinę, próbując opanować buzujące emocje. Po chwili wyprany głos przeciął powietrze na wskroś:
— Dalej, Granger, zdaję sobie sobie sprawę, że nie jesteś Merlinem.
— Może zaczniemy od badań sprzed, bodajże, roku — oblizała spierzchnięte usta, a w jej głowie nagle pojawiła się głupia myśl, że powinna lepiej zadbać o swój wygląd — które przeprowadził nasz Departament Tajemnic, a wyniki udostępnili Ethan McConney i Annette Dawson, Niewymowni, którzy pracowali nad tym przez połowę swojego życia, mówili, że dokonali nadzwyczajnych odkryć nad rdzeniem czarodziei i na razie wolą być ostrożni z wyjawianiem wszystkich danych, ale wspominali, że ów rdzeń można porównać do niegasnącego źródła energii.
— Tak, słyszałem o tym — wtrącił — ale nie możesz zapominać, że to też nie jest pewne.
— Nie jest? — parsknęła szczerze rozbawiona dziewczyna. — Mówimy o Departamencie Tajemnic, wątpię, by Niewymowni wyjawili cokolwiek, gdyby nie było to pewne.
— Możliwe, ale może być to też wynikiem ostatnich ruchów Czarnego Pana i może jest to tylko próba zajęcia myśli inteligentnej części społeczeństwa? Takie odkrycie z pewnością zamąciło w niektórych głowach — odparł spokojnie Draco, ale nie wyglądał na zbytnio przekonanego.
Hermiona zamyśliła się na moment, ale zaraz zaprzeczyła:
— Voldemort — zignorowała prawie nieuchwytne drgnięcie Ślizgona — jest szalony, mało prawdopodobne jest to, że pomyślał o czymś takim.
Chłopak nic nie odpowiedział, a jedyną oznaką, że usłyszał jej słowa, była pozioma zmarszczka znacząca jego czoło. Odchrząknęła i kontynuowała:
— Zatem, jeśli wierzyć naszym Niewymownym, to rdzeń czarodziei jest czymś niewyczerpanym, więc posługujemy się czystą magią, nie musimy czerpać jej z zewnątrz.
I teraz pytanie, czy jest tak samo z magicznymi przedmiotami — zaczął za nią blondyn. Nie widząc sprzeciwu, mówił dalej: — Są one tworzone z wykorzystywaniem roślin, zwierząt, minerałów czy jeszcze czegoś innego. Z pewnością są nasycone magią...
— Ale czy mają też taki sam rdzeń co my i czy im to wystarcza — dokończyła Gryfonka z mimowolną frustracją w głosie. — To jest niepojęte, że możemy powiedzieć tylko tyle.
— Nie oczekiwałaś chyba, że zdołamy w parę minut rozwiązać problem, który męczy czarodziei od wieków? — sarknął, unosząc brwi.
— Nie jestem głupia — odpowiedziała ponuro. — Australia jest zdania, że to im nie wystarcza i muszą pobierać magię z otoczenia. Tak naprawdę to jestem bliższa tej teorii — przyznała z lekkim wahaniem. — Na przykład taki jednorożec ma w sobie rdzeń i to mu wystarcza do egzystencji. Natomiast szczotki wykonane z jego włosia zawierają w sobie jedynie niewielką część magii, ale to też zależy od tego, gdzie ów rdzeń miałby być.
— Wpadasz w niezrozumiały słowotok, Granger — zauważył chłopak, uśmiechając się złośliwie.
— Nie przerywaj mi, Malfoy — warknęła zła na siebie. Wzięła głęboki oddech i ciągnęła dalej: — Miałam na myśli to, że wątpię, by taka przykładowa szczotka zachowała w sobie rdzeń jednorożca. Jestem raczej za tym, że musi tę magię skądś czerpać.
— Ciekawe, Granger — mruknął zamyślony. — Według mnie to też wydaje się być logiczne, ale nie możemy zapominać, że magia rządzi się swoimi prawami i jest totalnie nieprzewidywalna.
— Idąc tym tokiem myślenia, to czarodziejski świat daleko by nie zaszedł — stwierdziła dziewczyna.
Zapadła cisza, a niezwykłość sytuacji dotarła do dwójki wrogów.
— Czy my naprawdę przed chwilą przeprowadziliśmy kolejną normalną rozmowę bez żadnych wyzwisk? — zapytała, nie mogąc powstrzymać pełnego niedowierzania tonu.
Draco wzruszył tylko ramionami, zaraz w duchu się karcąc za tak bardzo niearystokratyczny odruch. Rzeczywiście, przez ostatnie chwile ani na moment nie pomyślał o siedzącej przed nim Gryfonce jako o szlamie. A to było niezwykle niepokojące. I jak miał teraz stanąć przed Czarnym Panem, przysięgając, że był gotów na wszystko, kiedy nie potrafił wykrzesać z siebie negatywnych uczuć wobec kogoś, kto podobno nie był wart nawet jednego grama jego uwagi? I on miał być przykładnym Śmierciożercą? Zabawne.
— Jestem tylko ciekawa, czemu byłeś tak zdesperowany — mimowolnie prychnął, słysząc to słowo — by prosić mnie o coś po raz kolejny.
— Nie pochlebiaj sobie, Granger — wycedził chłopak.
— Jasne — mruknęła, przeciągając głoski. — A tak à propos, to udało ci się znaleźć tutaj coś ciekawego? Ja, niestety, nie miałam jak na razie okazji niczego poszukać — wyznała niechętnie, po czym spuściła wzrok, czując się niepewnie, kiedy patrzyła prosto w te bezdenne źrenice.
Mimowolnie westchnął.
— Nic, Granger. Ale powinnaś też wiedzieć, że nie jest to mój priorytet, będzie dobrze, jeżeli uda się nam zorientować, o czym mniej-więcej są te wszystkie książki.
— Możliwe. — Hermiona pokiwała głową. — Chciałabym jednak, żebyśmy mieli troszeczkę więcej informacji.
— Wybacz, Granger, ale, jak już mówiłem, to nie jest mój priorytet — przypomniał z leniwym uśmiechem. — A teraz wolałbym, byśmy się rozeszli i nie wspominali nigdy więcej o tej rozmowie.
— Jak chcesz, możesz iść, Malfoy — powiedziała, wyglądając nagle na bardzo zmęczoną. — Ja tu jeszcze zostanę.
Draco omiótł jej bladą twarz przenikliwym spojrzeniem, jednak szatynka zdawała się tego nie odczuwać.
— Do następnego, Granger — mruknął, po czym wstał. Wepchnął dłonie do kieszeni spodni i podszedł do drzwi, ale nie otworzył ich. Zamiast tego wypuścił ciężko powietrze i szepnął: — Dziękuję.
Zanim zorientowała się, co się stało, usłyszała głośne trzaśnięcie drzwiami. Wpatrywała się w ich drewnianą powierzchnię, błądząc myślami wokół pewnego Ślizgona. A delikatnie podniesione kąciki ust długo nie chciały opaść.

*****

— Gdzie byłeś?
Malfoy odwrócił się zaskoczony, kiedy koło jego ucha rozbrzmiał dziewczęcy głos przesiąknięty zmartwieniem.
— Pansy — westchnął cicho — nie teraz, dobrze? Mam coś ważnego do zrobienia — dodał.
Czarne oczy zdawały się go przenikać, ale chłopak pozostawał niewzruszony. Brunetka zacisnęła zęby, czując, jak coś rozszarpuje ją od środka. Wbrew sobie kiwnęła głową i uśmiechnęła się z wysiłkiem. Draco nie musiał się nawet starać, by zobaczyć jak bardzo był on sztuczny. Jednak, zanim zdążył jakkolwiek zareagować, dziewczyna przesunęła dłonią po jego ramieniu, jakby chciała się przekonać, że on nadal tam był, po czym wyszła z Pokoju Wspólnego.
Mógł jedynie obserwować leniwy ruch jej włosów spiętych w wysokiego kucyka.
Potrząsnął zaraz głową, zdając sobie sprawę, jak bardzo był żałosny. Szybkim krokiem udał się do swojego dormitorium, po drodze mijając Crabbe'a i Goyle'a próbujących grać w szachy. Mimowolnie skrzywił się z niesmakiem, ale nie odezwał się ani słowem na widok starych kolegów. Zamknął za sobą drzwi swojej chwilowej oazy i opadł na łóżko.
— Ciężki dzień, co? — zagaił z rozbawieniem Blaise, odkładając książkę. Kiedy odpowiedziała mu cisza, zapytał, przybierając poważniejszy ton: — Gdzie zniknąłeś po zaklęciach?
— Musiałem coś załatwić — odpowiedział. Podniósł się zaraz na łokciach, spoglądając na swojego towarzysza. — I, uprzedzając twoje następne pytanie, nie, nie powiem ci co.
— Nie miałem takiego zamiaru — obruszył się chłopak, chociaż w duchu musiał przyznać mu rację.
Kiedy zorientował się, że jego przyjaciel nie był w nastroju do rozmowy, z cichym westchnięciem otworzył wcześniejszą lekturę i zagłębił się w tekście. Nie zwrócił uwagi na oceniające spojrzenie blondyna. A może nie chciał?
Draco natomiast zastanawiał się, jakim cudem to wszystko się tak spieprzyło. Jego przyjaźń z Blaise'em opierała się w tej chwili na zdawkowej wymianie zdań. Nie wspominając o Pansy, którą ranił każdego dnia coraz mocniej i mocniej. Ale wiedział, że nie mógł pozwolić, by cokolwiek go osłabiało, bo tak postrzegał swoje dawne relacje z innymi. Nauki ojca w końcu przyniosły oczekiwany skutek, a on sam miał wielką ochotę rzucić to wszystko i uciec jak najdalej stąd.
Jego najlepszy przyjaciel oddalił się od niego, chociaż właściwiej byłoby powiedzieć, że to dziedzic Malfoyów temu zawinił. Ale on nie chciał widzieć go obok siebie w tych mrocznych czasach. Nie zasługiwał na to. Mógł jedynie pozwolić mu odejść i mieć nadzieję, że poradzi sobie o wiele lepiej, nie będąc do niego przywiązanym. Co prawda, wiedział, że nie będzie to łatwe, bo nie dało się ot tak przekreślić wieloletniej przyjaźni. Gdyby jednak odsuwał się od Zabiniego coraz bardziej i bardziej... Zdradzony nie pomyślałby nawet, by przyłączyć się do tej grupy szczęśliwości zwanej przez niektórych Śmierciożercami.
Natomiast Pansy... Nie był głupi ani ślepy, a tylko taki zdołałby nie zauważyć tych bezdennych oczu wpatrzonych w niego z miłością. Merlinie, nie miał najmniejszego pojęcia, jakim cudem zdołał rozkochać w sobie tę dziewczynę. Nigdy nie traktował jej tak, jak powinien. Wręcz przeciwnie, kpił sobie z niej więcej razy niż pozwalała na to przyzwoitość.
Doskonale pamiętał Bal Bożonarodzeniowy na czwartym roku. I chociaż nienawidził takich imprez urządzanych przez jego rodziców, to ten bal był całkiem przyjemny. Pamiętał, jak próbował powstrzymać drżące dłonie, zastanawiając się w duchu, dlaczego się aż tak denerwował. Odpowiedź przyszła sama, kiedy zobaczył pewną niewysoką dziewczynę w jasnoróżowej sukience, która przyjemnie kontrastowała z kruczoczarnymi włosami. Miał nawet wrażenie, jakby na moment jego serce zwolniło swój bieg, by zaraz przyspieszyć. Ale, niestety, zignorował te uczucia i pozwolił, by miarowo tworzona wyrwa pomiędzy nimi powiększała się z upływem lat. Czasem jednak lubił powracać do wspomnienia jej nieśmiałego uśmiechu i tego hipnotyzującego blasku w czarnych oczach.
Blondyn nie zdawał sobie sprawy, że od dłuższej chwili wpatrywał się w Zabiniego, a jego kąciki ust unosiły się odrobinę.
— Stary, ja wiem, że jesteśmy kumplami, ale nie czuję nic do ciebie z tych rzeczy — odezwał się brunet, a w jego głosie rozbrzmiewał strach. — Mam nadzieję, że nie dawałem ci żadnych sygnałów, że jesteś w moim guście czy coś.
Chłopak popatrzył na niego jak na kogoś niezrównoważonego psychicznie.
— Możesz mi wyjaśnić, o czym ty do mnie mówisz? — wykrztusił zdezorientowany.
— Czyli ten rozmarzony wzrok nie był przeznaczony dla mnie? — zapytał, nagle smutniejąc. — A już myślałem, że ktoś mnie kocha.
— Ty lepiej nie myśl za dużo, Zabini, bo nie wychodzi ci to na zdrowie — prychnął Malfoy, po czym ponownie opadł na łóżko. — Pozwól, że pogrążę się w marzeniach, w których nie musiałbym się z tobą użerać.
— Prawie ci uwierzyłem — wypalił Blaise, patrząc na niego szeroko otwartymi oczami.
Odpowiedział mu przytłumiony głos:
— O czym znowu bredzisz?
— Och — westchnął — o niczym, naprawdę. Miałem tylko wrażenie, że powrócił mój stary kumpel, ale przypomniałem sobie, że go już dawno z nami nie ma — mruknął, nie wysilając się nawet na sarkastyczny ton. Podniósł się gwałtownie z łóżka i wyszedł z pokoju, mówiąc na odchodnym: — Mam dość humorków wielkiego pana Malfoya, który myśli, że ma monopol na problemy.
W srebrzystych oczach zalśniła wściekłość. Draco chwycił pierwszą rzecz, którą spotkały jego palce, i rzucił nią o ścianę. Książka od zaklęć odbiła się głucho, spadając na kamienną posadzkę. Blade dłonie zacisnęły się boleśnie na płowych kosmykach włosów.
— I co ja mam zrobić? — wyszeptał, brzmiąc jak dziecko bojące się potwora z szafy. — I co ja mam, do cholery, zrobić?
Odpowiedziała mu cisza.

*****

Witam!
Kto się stęsknił oprócz mnie? Tak wiem, jestem okropna. Ale brak czasu połączony ze szturmem nauki i z dodatkiem braku chęci (chwilowej, co prawda, ale zdarzało się) przyczyniły się do... Nie było mnie prawie dwa miesiące?! I Wy mnie jeszcze nie zlinczowaliście? Wow. Ale, wracając, bo zaczynam ględzić, a tego nikt nie lubi, nie ukrywam, że nie jestem w pełni zadowolona z tego rozdziału. Mam wrażenie, że czegoś mu brakuje, że nie jest tak dopracowany jak poprzednie (napiszcie, czy mam rację, czy to tylko moje smęcenie). Nie omieszkajcie też wypisać błędów, bo na zbetowanie musicie odrobinkę poczekać (a wydaje mi się, że jest ich od groma). Znaczy, mam nadzieję, że ktoś jest tutaj i chciało się mu/jej tyle czekać. Ale postaram się Wam to wynagrodzić. Obiecuję.
PS Za problemy natury technicznej winić bloggera, który nie chciał w ogóle ze mną współpracować.

12 komentarzy:

  1. Ja, ja, ja się stęskniłam! <3
    Hmm, jeśli mam być szczera, to rzeczywiście, od drugiej części odnosiłam wrażenie, że trochę Ci się nie chciało wszystkiego... sprawdzać. Ale w oczy rzucił mi się tylko jeden błąd,na POCZĄTKU drugiej rozmowy Hermiony z Malfoyem, mianowicie: ,,powinniśmy tak zacząć na początku" :D nie rażący, ale bardzo zabawny ;)
    Ale dzięki temu rozdziałowi widać, jak ambitna jest/stała się ta historia. Że chodzi o coś więcej, niż jakieś dwa wątki. Także gratulacje :)
    Ojejku, pal licho Hermionę i Draco, ale Harry i Blaise to zdecydowanie moje ulubione postacie! Oboje wypełniają misję ,,najlepszy przyjaciel" i mimo wielu różnic, zauważam między nimi pewne podobieństwo. Ciekawe, co by było, gdyby się spotkali... :D
    Pozdrawiam cieplutko i z niecierpliwością (i wręcz ociekającą ze mnie hipokryzją) czekam na kolejny rozdział. Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, tak, wiem, ale naprawdę byłam zmęczona (już nie mogę się doczekać wakacji!). Na poprawienie tego wszystkiego będziesz musiała poczekać jakiś tydzień, bo moja beta też ma zawalone całe dnie nauką. :/
      Chciałam właśnie, aby ta historia mówiła o czymś więcej niż o miłości dwójki wrogów, (UWAGA: SPOJLER!) na którą będziecie musieli jeszcze długo czekać, bo nie zamierzam się ani trochę spieszyć, ale czy mi wyjdzie tak, jak ja bym chciała, okaże się później.
      Spotkanie Harry'ego i Blaise'a? Hmm... Może coś uda się zrobić, ale na chwilę obecną raczej nie zamierzam robić jakiejś konfrontacji.
      I pięknie dziękuję za komentarz!

      Usuń
  2. Ja się bardzoo stęskniłam i ciesze się, że w końcu z nami jesteś :D Rozdział był za krótki, ale dla mnie zawsze są za krótkie hehe :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też się cieszę!
      A rozdział rzeczywiście krótki (to jeden z tych najkrótszych), ale stwierdziłam, że jak obiecałam publikację w piątek, to w piątek musi być (co prawda, miała być jeszcze jedna scena, ale nie miałam już na nią siły).
      Dziękuję za komentarz - niesamowite, że widzę Cię pod każdym rozdziałem. ❤

      Usuń
    2. No widzisz, dlatego musisz jak najszybciej pisać kolejny rozdział :D Twoje opowiadanie jest świetne, dlatego warto zawsze czekać na kolejne rozdziały :D <3

      Usuń
  3. Przeczytałam wszystko jednym tchem i muszę Ci powiedzieć - naprawdę mi się podoba! :) Znam setki opowiadań dramione, dobrych, lepszych i bardzo słabych - Twoje śmiało można zaliczyć do tych dobrych, a nawet lepiej niż dobrych :) Bardzo przemyślana fabuła, rozbudowana charakterystyka postaci, świetne dialogi! Naprawdę brawo za pomysł i sposób w jaki go realizujesz. Mogłabym na siłę szukać czegoś, co można skrytykować, ale nie mam zamiaru tego robić, bo opowiadanie jest naprawdę świetne i mam wielką ochotę czytać je dalej :) Informujesz może o rozdziałach? Jeśli tak, to proszę dodaj mnie do listy, bo już od czasów prologu wiedziałam, że chciałabym doczytać tę historię do końca. Koniecznie pisz tak długo, aż skończysz - inaczej narazisz się na jakiś zły czar ;)
    Pozdrawiam Serdecznie i życzę wytrwałości!
    Venetiia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mój mail to: venetiia.noks@gmail.com. Bardzo proszę o informowanie o kolejnych rozdziałach :)

      Usuń
    2. O jejku, dziękuję! ❤
      I z przyjemnością będę informować o kolejnych rozdziałach - cieszę się (tak bardzo, że aż nie mogę się przestać uśmiechać), że jednak postanowiłaś zostać.
      Jeszcze raz dziękuję i również pozdrawiam! :)

      Usuń
  4. Masz naprawdę świetny styl. Rozdział czyta się szybko i płynnie. Fantastycznie oddajesz myśli i ruchy bohaterów. Od razu dołączam do grona obserwatorów,
    trzymaj się

    OdpowiedzUsuń
  5. Cassie, kochanie moje! Ja tęskniłam bardzo mocno!
    Rozdział przeczytałam dokładnie przed chwilką i jak zawsze nie mogłam oderwać wzroku, mimo że w sumie muszę wstać o 5 nad ranem. No ale cóż, warto było.
    Bardzo podoba mi się pomysł z tym rdzeniem magii i w jaki sposób różne przedmioty "pobierają magię". Naprawdę oryginalne i aż pachnie jakąś grubszą sprawą. Nie mogę się doczekać rozwoju dalszej akcji, naprawdę.
    Na twojego bloga zawsze wchodzę z największą przyjemnością i przyznam się, że jest to również jedyna historia, którą czytam na bieżąco. Relacje Draco i Hermiony wyszły ci tutaj super. " Czy my przeprowadziliśmy właśnie normalną rozmowę?" - rozwaliło mnie to, bo było w tym tyle prawdy.
    Komentarz może zbyt bardzo chaotyczny, ale jest :)
    Czekam na dalszy rozwój akcji i w wolnej chwili zapraszam do siebie na siódmy rozdział opowiadania Słodki listopad ;)
    Pozdrawiam i całuję :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, zdecydowanie pachnie grubszą sprawą, która dodatkowo nie rozwiąże się zbyt szybko. Cieszę się, że udało mi się zaintrygować - mam tylko nadzieję, że uda mi się poprowadzić ten wątek najlepiej jak się da.
      Jak mi się miło zrobiło na serduchu, kiedy czytam, że z niegasnącą chęcią przybywasz tutaj i komentujesz. ❤
      A na Twojego bloga zerknę albo dzisiaj, albo dopiero w weekend - jakaś zabiegana ciągle jestem.
      Jeszcze raz dziękuję i również pozdrawiam! :*

      Usuń

JEŻELI KOMENTUJESZ, TO WIEDZ, ŻE JESTEM Z CIEBIE DUMNA! :)