— Panno
Granger, doskonale — zapiszczał
profesor Flitwick, machając może nazbyt entuzjastycznie
różdżką. — Dziesięć punktów dla Gryffindoru.
Hermiona
uśmiechnęła się lekko do nauczyciela, próbując powstrzymać
napływające rumieńce na policzki. Przygryzła mimowolnie dolną
wargę i spuściła głowę, ukrywając się za kurtyną
nieokiełznanych włosów.
— Dzięki — mruknął
Harry, który siedział obok niej. — Jak tak dalej
pójdzie, to Puchar Domów z łatwością powędruje po raz
kolejny do naszych rąk.
Dziewczyna
nic nie odpowiedziała, jedynie przewróciła oczami.
— Mogłoby
się zdawać, że zaklęcia zmniejszające i powiększające są
banalne — kontynuował mały czarodziej. — Musicie
jednak wiedzieć, że w poprzednich latach
jedynie liznęliśmy ten
temat, a dzisiaj chciałbym trochę więcej o nich
powiedzieć, zatem, proszę, zróbcie o tym notatki, bo może
pojawić się o tym pytanie na najbliższym teście. — Słowa
Filiusa nie zdążyły do końca wybrzmieć, a w klasie
zaszeleściły pergaminy i zaskrzypiały pióra. Profesor
uśmiechnął się szeroko, widząc zainteresowanie lekcją u swoich
uczniów. — Tak więc...
Gryfonka
sięgnęła do kałamarza i zaczęła kreślić kolejne zdania,
kiedy na jej notatkach pojawił się niewielki samolocik. Uniosła
pergamin, marszcząc przy tym nieznacznie brwi. Rozejrzała się
dyskretnie, próbując odgadnąć, kto mógłby go przysłać.
Niestety, nie uchwyciła żadnego spojrzenia, więc z mimowolnym
westchnieniem rozłożyła wiadomość:
Musimy
pogadać. Nie spóźnij się.
D.M.
Kostki
palców pobielały, kiedy zacisnęła mocno dłoń na kartce.
— Wszystko
w porządku? — zapytał Harry po chwili, zauważając
niepokojącą zmianę w humorze przyjaciółki.
— W najlepszym — burknęła,
po czym zmrużyła oczy, a usta wygięły się w dziwnym
uśmiechu. — Dawno nie układały się lepiej.
Brunet,
nie mogąc się powstrzymać, przejechał dłonią po twarzy.
— Wiesz,
że ci nie wierzę? — wyszeptał z rozbawieniem.
— Nie
musisz — odpowiedziała, chowając wiadomość do
kieszeni czarnego swetra. — Wybaczysz, że nie pójdę
z tobą na drugie śniadanie? Muszę coś załatwić — wyjaśniła,
nadal mając ten dziwny wyraz twarzy.
— Dobra,
teraz jestem jeszcze bardziej zaintrygowany — stwierdził
Gryfon, podpierając brodę jedną ręką. — Mogę
wiedzieć, co kombinujesz?
— Babskie
sprawy. Pisz. — Uchyliła się od tematu, po czym
wsłuchała się w wykład nauczyciela.
— Jasne — mruknął
chłopak, zerkając przelotnie na pozornie rozluźnioną sylwetkę
dziewczyny. — Jakbyś chciała coś zdradzić, to wiesz,
gdzie mnie znaleźć.
*****
Trzask
drzwi rozbrzmiał echem w pustym obserwatorium. Prawie pustym.
— W co
ty grasz, Malfoy? Czyżbyś się aż tak bardzo za mną stęsknił?
— zakpiła, stając przed blondynem. Splotła ręce na piersi
i delikatnie pochyliła się do przodu. — Zdaję
sobie sprawę, że zwyczajnie brakuje ci rozmowy z kimś
inteligentnym, ale to nie znaczy, że jestem na każde twoje
zawołanie.
Draco,
nie mogąc się powstrzymać, parsknął śmiechem, przez co na jej
policzkach pojawił się uroczy róż.
— Nie
jesteś? To dlaczego przyszłaś? — zapytał, mimowolnie
podnosząc jedną brew do góry.
— Ja... — zaczęła,
ale zaraz urwała, kiedy zorientowała się, że miał ją
w potrzasku. Zacisnęła zęby i wymamrotała: — Czego
chcesz, Malfoy?
— Od
razu lepiej — uśmiechnął się ironicznie — powinniśmy
od razu tak zacząć.
— Wiesz,
że mogę w każdej chwili wyjść? — zauważyła.
Ślizgon
opadł ciężko na krzesło, a kąciki ust dziewczyny mimowolnie
podniosły się odrobinę. Może nie będzie tak źle?
— Standardowo
nikomu nic nie wspominamy o tej rozmowie ani o żadnych
poprzednich — upewniał się, patrząc na nią badawczo.
— Myślałam,
że nie musimy już tego przerabiać. — Gryfonka
przewróciła oczyma. — W innym przypadku bym tutaj
nie przyszła — dodała, siadając po drugiej stronie
stolika.
— Zatem... — odchrząknął,
nagle tracąc pewność siebie pod jej czujnym spojrzeniem. — Może
ci się wydać, że oszalałem, ale chciałbym, żebyś powiedziała
mi, co sądzisz o tym artykule — mówiąc to,
wskazał na otwarty magazyn „Magicznych tajemnic”.
— Co? — zdziwiła
się Hermiona, zerkając na swojego niezbyt mile widzianego
towarzysza.
— Po
prostu czytaj — poprosił, a w jego srebrzystych
oczach zalśniło coś na kształt rozpaczy i błagania.
Nie
mogąc wyzbyć się podejrzliwości, przysunęła do siebie gazetę.
Nieświadomie zmarszczyła brwi, kiedy rozpoznała artykuł, który
czytała poprzedniego dnia w bibliotece.
— Czytałam
to już, Malfoy — poinformowała go. Splotła dłonie
i podparła nimi podbródek, przekrzywiając delikatnie
głowę. — Co chcesz wiedzieć?
— Czy
według ciebie jest to możliwe? — wyrzucił z siebie
Draco, nie dbając, że jego codzienna maska zniknęła, a jego
sylwetka wyrażała w tym momencie podekscytowanie i zarazem
obawę.
Szatynka
westchnęła cicho, po czym oderwała od niego wzrok. Powędrowała
spojrzeniem po kolejnych regałach pełnych książek, aż w końcu
zatrzymała je na drzwiach, jakby oczekiwała, że znajdzie na nich
odpowiedź.
Fragment,
który traktował o magicznych przedmiotach i hipotetycznym
pobieraniu przez nie magii z otoczenia, był tak naprawdę
niepotwierdzony przez żaden fakt. Została jedynie wspomniana
rozmowa z jednym z pracowników Australijskiego Ośrodka
Badań nad Magią, która też tak naprawdę nic nie zdradzała.
Ale... Czy tak poważana placówka zaczynałaby o tym mówić,
gdyby nic nie odkryła?
Czuła,
że nie mogła tego ot tak skreślić. Nie mogła jednak też ślepo
zaufać niewidzianym przez nią wcześniej badaniom. Gdyby mogła
choć na chwilę zajrzeć do zapisków naukowców, którzy nad tym
pracowali...!
— Granger? — zapytał
niepewnie chłopak, kiedy cisza zbytnio się przedłużała.
Gryfonka
wypuściła ciężko powietrze i zdjęła łokcie ze stolika.
Przebiegła palcami po niesfornych włosach, zatrzymując chwilę
dłużej dłoń na karku.
— Nie
wiem, co o tym myśleć — wyznała cicho,
przygryzając dolną wargę. — Trudno mi cokolwiek
wywnioskować. Niestety, nie mogę być zbyt pomocna w tej
kwestii.
— Nic
ci nie przychodzi do głowy? — nie dowierzał blondyn,
zaciskając nieświadomie palce na krawędzi stołu. Pochylił się
w jej stronę, patrząc głęboko w miodowe oczy
Hermiony. — Wiem, że musiałaś na coś wpaść. Jakiś
pomysł, teoria — dodał, kiedy zobaczył przebłysk
wahania w jej tęczówkach.
— Znaczy
na coś wpadłam, nie mówię, że nie — zaczęła
ostrożnie — ale nie jestem pewna, czy idę w dobrym
kierunku.
Ślizgon
przełknął ciężko ślinę, próbując opanować buzujące emocje.
Po chwili wyprany głos przeciął powietrze na wskroś:
— Dalej,
Granger, zdaję sobie sobie sprawę, że nie jesteś Merlinem.
— Może
zaczniemy od badań sprzed, bodajże, roku — oblizała
spierzchnięte usta, a w jej głowie nagle pojawiła się
głupia myśl, że powinna lepiej zadbać o swój wygląd — które
przeprowadził nasz Departament Tajemnic, a wyniki udostępnili
Ethan McConney i Annette Dawson, Niewymowni, którzy pracowali
nad tym przez połowę swojego życia, mówili, że dokonali
nadzwyczajnych odkryć nad rdzeniem czarodziei i na razie wolą
być ostrożni z wyjawianiem wszystkich danych, ale wspominali,
że ów rdzeń można porównać do niegasnącego źródła energii.
— Tak,
słyszałem o tym — wtrącił — ale nie
możesz zapominać, że to też nie jest pewne.
— Nie
jest? — parsknęła szczerze rozbawiona
dziewczyna. — Mówimy o Departamencie
Tajemnic, wątpię, by Niewymowni
wyjawili cokolwiek, gdyby nie było to pewne.
— Możliwe,
ale może być to też wynikiem ostatnich ruchów Czarnego Pana
i może jest to tylko próba zajęcia myśli inteligentnej
części społeczeństwa? Takie odkrycie z pewnością zamąciło
w niektórych głowach — odparł spokojnie Draco,
ale nie wyglądał na zbytnio przekonanego.
Hermiona
zamyśliła się na moment, ale zaraz zaprzeczyła:
— Voldemort — zignorowała
prawie nieuchwytne drgnięcie Ślizgona — jest szalony,
mało prawdopodobne jest to, że pomyślał o czymś takim.
Chłopak
nic nie odpowiedział, a jedyną oznaką, że usłyszał jej
słowa, była pozioma zmarszczka znacząca jego czoło. Odchrząknęła
i kontynuowała:
— Zatem,
jeśli wierzyć naszym Niewymownym, to rdzeń czarodziei jest czymś
niewyczerpanym, więc posługujemy się czystą magią, nie musimy
czerpać jej z zewnątrz.
— I teraz
pytanie, czy jest tak samo z magicznymi przedmiotami — zaczął
za nią blondyn. Nie widząc sprzeciwu, mówił dalej: — Są
one tworzone z wykorzystywaniem roślin, zwierząt, minerałów
czy jeszcze czegoś innego. Z pewnością są nasycone magią...
— Ale
czy mają też taki sam rdzeń co my i czy im to
wystarcza — dokończyła Gryfonka z mimowolną
frustracją w głosie. — To jest niepojęte, że
możemy powiedzieć tylko tyle.
— Nie
oczekiwałaś chyba, że zdołamy w parę minut rozwiązać
problem, który męczy czarodziei od wieków? — sarknął,
unosząc brwi.
— Nie
jestem głupia — odpowiedziała ponuro. — Australia
jest zdania, że to im nie wystarcza i muszą pobierać magię
z otoczenia. Tak naprawdę to jestem bliższa tej
teorii — przyznała z lekkim wahaniem. — Na
przykład taki jednorożec ma w sobie rdzeń i to mu
wystarcza do egzystencji. Natomiast szczotki wykonane z jego
włosia zawierają w sobie jedynie niewielką część magii,
ale to też zależy od tego, gdzie ów rdzeń miałby być.
— Wpadasz
w niezrozumiały słowotok, Granger — zauważył
chłopak, uśmiechając się złośliwie.
— Nie
przerywaj mi, Malfoy — warknęła zła na siebie. Wzięła
głęboki oddech i ciągnęła dalej: — Miałam na
myśli to, że wątpię, by taka przykładowa szczotka zachowała
w sobie rdzeń jednorożca. Jestem raczej za tym, że musi tę
magię skądś czerpać.
— Ciekawe,
Granger — mruknął zamyślony. — Według
mnie to też wydaje się być logiczne, ale nie możemy zapominać,
że magia rządzi się swoimi prawami i jest totalnie
nieprzewidywalna.
— Idąc
tym tokiem myślenia, to czarodziejski świat daleko by nie
zaszedł — stwierdziła dziewczyna.
Zapadła
cisza, a niezwykłość sytuacji dotarła do dwójki wrogów.
— Czy
my naprawdę przed chwilą przeprowadziliśmy kolejną normalną
rozmowę bez żadnych wyzwisk? — zapytała, nie mogąc
powstrzymać pełnego niedowierzania tonu.
Draco
wzruszył tylko ramionami, zaraz w duchu się karcąc za tak
bardzo niearystokratyczny odruch. Rzeczywiście, przez ostatnie
chwile ani na moment nie pomyślał o siedzącej przed nim
Gryfonce jako o szlamie. A to było niezwykle niepokojące.
I jak miał teraz stanąć przed Czarnym Panem, przysięgając,
że był gotów na wszystko, kiedy nie potrafił wykrzesać z siebie
negatywnych uczuć wobec kogoś, kto podobno nie był wart nawet
jednego grama jego uwagi? I on miał być przykładnym
Śmierciożercą? Zabawne.
— Jestem
tylko ciekawa, czemu byłeś tak zdesperowany — mimowolnie
prychnął, słysząc to słowo — by prosić mnie o coś
po raz kolejny.
— Nie
pochlebiaj sobie, Granger — wycedził chłopak.
— Jasne — mruknęła,
przeciągając głoski. — A tak à
propos, to udało ci się znaleźć tutaj coś
ciekawego? Ja, niestety, nie miałam jak na razie
okazji niczego poszukać — wyznała niechętnie, po czym
spuściła wzrok, czując się niepewnie, kiedy patrzyła prosto w te
bezdenne źrenice.
Mimowolnie
westchnął.
— Nic,
Granger. Ale powinnaś też wiedzieć, że nie jest to mój
priorytet, będzie dobrze, jeżeli uda się nam zorientować, o czym
mniej-więcej są te wszystkie książki.
— Możliwe. — Hermiona
pokiwała głową. — Chciałabym jednak, żebyśmy mieli
troszeczkę więcej informacji.
— Wybacz,
Granger, ale, jak już mówiłem, to nie jest mój
priorytet — przypomniał z leniwym uśmiechem. — A
teraz wolałbym, byśmy się rozeszli i nie wspominali nigdy
więcej o tej rozmowie.
— Jak
chcesz, możesz iść, Malfoy — powiedziała, wyglądając
nagle na bardzo zmęczoną. — Ja tu jeszcze zostanę.
Draco
omiótł jej bladą twarz przenikliwym spojrzeniem, jednak szatynka
zdawała się tego nie odczuwać.
— Do
następnego, Granger — mruknął, po czym wstał.
Wepchnął dłonie do kieszeni spodni i podszedł do drzwi, ale
nie otworzył ich. Zamiast tego wypuścił ciężko powietrze
i szepnął: — Dziękuję.
Zanim
zorientowała się, co się stało, usłyszała głośne trzaśnięcie
drzwiami. Wpatrywała się w ich drewnianą powierzchnię,
błądząc myślami wokół pewnego Ślizgona. A delikatnie
podniesione kąciki ust długo nie chciały opaść.
*****
— Gdzie
byłeś?
Malfoy
odwrócił się zaskoczony, kiedy koło jego ucha rozbrzmiał
dziewczęcy głos przesiąknięty zmartwieniem.
— Pansy — westchnął
cicho — nie teraz, dobrze? Mam coś ważnego do
zrobienia — dodał.
Czarne
oczy zdawały się go przenikać, ale chłopak pozostawał
niewzruszony. Brunetka zacisnęła zęby, czując, jak coś
rozszarpuje ją od środka. Wbrew sobie kiwnęła głową
i uśmiechnęła się z wysiłkiem. Draco nie musiał się
nawet starać, by zobaczyć jak bardzo był on sztuczny. Jednak,
zanim zdążył jakkolwiek zareagować, dziewczyna przesunęła
dłonią po jego ramieniu, jakby chciała się przekonać, że on
nadal tam był, po czym wyszła z Pokoju Wspólnego.
Mógł
jedynie obserwować leniwy ruch jej włosów spiętych w wysokiego
kucyka.
Potrząsnął
zaraz głową, zdając sobie sprawę, jak bardzo był żałosny.
Szybkim krokiem udał się do swojego dormitorium, po drodze mijając
Crabbe'a i Goyle'a próbujących grać w szachy. Mimowolnie
skrzywił się z niesmakiem, ale nie odezwał się ani słowem
na widok starych kolegów. Zamknął za sobą drzwi swojej chwilowej
oazy i opadł na łóżko.
— Ciężki
dzień, co? — zagaił z rozbawieniem Blaise,
odkładając książkę. Kiedy odpowiedziała mu cisza, zapytał,
przybierając poważniejszy ton: — Gdzie zniknąłeś po
zaklęciach?
— Musiałem
coś załatwić — odpowiedział. Podniósł się zaraz na
łokciach, spoglądając na swojego towarzysza. — I,
uprzedzając twoje następne pytanie, nie, nie powiem ci co.
— Nie
miałem takiego zamiaru — obruszył się chłopak,
chociaż w duchu musiał przyznać mu rację.
Kiedy
zorientował się, że jego przyjaciel nie był w nastroju do
rozmowy, z cichym westchnięciem otworzył wcześniejszą
lekturę i zagłębił się w tekście. Nie zwrócił uwagi
na oceniające spojrzenie blondyna. A może nie chciał?
Draco
natomiast zastanawiał się, jakim cudem to wszystko się tak
spieprzyło. Jego przyjaźń z Blaise'em opierała się w tej
chwili na zdawkowej wymianie zdań. Nie wspominając o Pansy,
którą ranił każdego dnia coraz mocniej i mocniej. Ale
wiedział, że nie mógł pozwolić, by cokolwiek go osłabiało, bo
tak postrzegał swoje dawne relacje z innymi. Nauki ojca w końcu
przyniosły oczekiwany skutek, a on sam miał wielką ochotę
rzucić to wszystko i uciec jak najdalej stąd.
Jego
najlepszy przyjaciel oddalił się od niego, chociaż właściwiej
byłoby powiedzieć, że to dziedzic Malfoyów temu zawinił. Ale on
nie chciał widzieć go obok siebie w tych mrocznych czasach.
Nie zasługiwał na to. Mógł jedynie pozwolić mu odejść i mieć
nadzieję, że poradzi sobie o wiele lepiej, nie będąc do
niego przywiązanym. Co prawda, wiedział, że nie będzie to łatwe,
bo nie dało się ot tak przekreślić wieloletniej przyjaźni. Gdyby
jednak odsuwał się od Zabiniego coraz bardziej i bardziej...
Zdradzony nie pomyślałby nawet, by przyłączyć się do tej grupy
szczęśliwości zwanej przez niektórych Śmierciożercami.
Natomiast
Pansy... Nie był głupi ani ślepy, a tylko taki zdołałby nie
zauważyć tych bezdennych oczu wpatrzonych w niego z miłością.
Merlinie, nie miał najmniejszego pojęcia, jakim cudem zdołał
rozkochać w sobie tę dziewczynę. Nigdy nie traktował jej
tak, jak powinien. Wręcz przeciwnie, kpił sobie z niej więcej
razy niż pozwalała na to przyzwoitość.
Doskonale
pamiętał Bal Bożonarodzeniowy na czwartym roku. I chociaż
nienawidził takich imprez urządzanych przez jego rodziców, to ten
bal był całkiem przyjemny. Pamiętał, jak próbował powstrzymać
drżące dłonie, zastanawiając się w duchu, dlaczego się aż
tak denerwował. Odpowiedź przyszła sama, kiedy zobaczył pewną
niewysoką dziewczynę w jasnoróżowej sukience, która
przyjemnie kontrastowała z kruczoczarnymi włosami. Miał nawet
wrażenie, jakby na moment jego serce zwolniło swój bieg, by zaraz
przyspieszyć. Ale, niestety, zignorował te uczucia i pozwolił,
by miarowo tworzona wyrwa pomiędzy nimi powiększała się z upływem
lat. Czasem jednak lubił powracać do wspomnienia jej nieśmiałego
uśmiechu i tego hipnotyzującego blasku w czarnych oczach.
Blondyn
nie zdawał sobie sprawy, że od dłuższej chwili wpatrywał się
w Zabiniego, a jego kąciki ust unosiły się odrobinę.
— Stary,
ja wiem, że jesteśmy kumplami, ale nie czuję nic do ciebie
z tych rzeczy — odezwał
się brunet, a w jego głosie rozbrzmiewał strach. — Mam
nadzieję, że nie dawałem ci żadnych sygnałów, że jesteś
w moim guście czy coś.
Chłopak
popatrzył na niego jak na kogoś niezrównoważonego psychicznie.
— Możesz
mi wyjaśnić, o czym ty do mnie mówisz? — wykrztusił
zdezorientowany.
— Czyli
ten rozmarzony wzrok nie był przeznaczony dla mnie? — zapytał,
nagle smutniejąc. — A już myślałem, że ktoś mnie
kocha.
— Ty
lepiej nie myśl za dużo, Zabini, bo nie wychodzi ci to na
zdrowie — prychnął Malfoy, po czym ponownie opadł na
łóżko. — Pozwól, że pogrążę się w marzeniach,
w których nie musiałbym się z tobą użerać.
— Prawie
ci uwierzyłem — wypalił Blaise, patrząc na niego
szeroko otwartymi oczami.
Odpowiedział
mu przytłumiony głos:
— O czym
znowu bredzisz?
— Och — westchnął — o niczym,
naprawdę. Miałem tylko wrażenie, że powrócił mój stary kumpel,
ale przypomniałem sobie, że go już dawno z nami nie
ma — mruknął, nie wysilając się nawet na sarkastyczny
ton. Podniósł się gwałtownie z łóżka i wyszedł
z pokoju, mówiąc na odchodnym: — Mam dość
humorków wielkiego pana Malfoya, który myśli, że ma monopol na
problemy.
W
srebrzystych oczach zalśniła wściekłość. Draco chwycił
pierwszą rzecz, którą spotkały jego palce, i rzucił nią
o ścianę. Książka od zaklęć odbiła się głucho, spadając
na kamienną posadzkę. Blade dłonie zacisnęły się boleśnie na
płowych kosmykach włosów.
— I co
ja mam zrobić? — wyszeptał, brzmiąc jak dziecko bojące
się potwora z szafy. — I co ja mam, do
cholery, zrobić?
Odpowiedziała
mu cisza.
*****
Witam!
Kto
się stęsknił oprócz mnie? Tak wiem, jestem okropna. Ale brak
czasu połączony ze szturmem nauki i z dodatkiem braku
chęci (chwilowej, co prawda, ale zdarzało się) przyczyniły się
do... Nie było mnie prawie dwa miesiące?! I Wy mnie jeszcze
nie zlinczowaliście? Wow. Ale, wracając, bo zaczynam ględzić,
a tego nikt nie lubi, nie ukrywam, że nie jestem w pełni
zadowolona z tego rozdziału. Mam wrażenie, że czegoś mu
brakuje, że nie jest tak dopracowany jak poprzednie (napiszcie, czy
mam rację, czy to tylko moje smęcenie). Nie omieszkajcie też
wypisać błędów, bo na zbetowanie musicie odrobinkę poczekać (a
wydaje mi się, że jest ich od groma). Znaczy, mam nadzieję, że
ktoś jest tutaj i chciało się mu/jej tyle czekać. Ale
postaram się Wam to wynagrodzić. Obiecuję.
PS
Za problemy natury technicznej winić bloggera, który nie chciał
w ogóle ze mną współpracować.
Ja, ja, ja się stęskniłam! <3
OdpowiedzUsuńHmm, jeśli mam być szczera, to rzeczywiście, od drugiej części odnosiłam wrażenie, że trochę Ci się nie chciało wszystkiego... sprawdzać. Ale w oczy rzucił mi się tylko jeden błąd,na POCZĄTKU drugiej rozmowy Hermiony z Malfoyem, mianowicie: ,,powinniśmy tak zacząć na początku" :D nie rażący, ale bardzo zabawny ;)
Ale dzięki temu rozdziałowi widać, jak ambitna jest/stała się ta historia. Że chodzi o coś więcej, niż jakieś dwa wątki. Także gratulacje :)
Ojejku, pal licho Hermionę i Draco, ale Harry i Blaise to zdecydowanie moje ulubione postacie! Oboje wypełniają misję ,,najlepszy przyjaciel" i mimo wielu różnic, zauważam między nimi pewne podobieństwo. Ciekawe, co by było, gdyby się spotkali... :D
Pozdrawiam cieplutko i z niecierpliwością (i wręcz ociekającą ze mnie hipokryzją) czekam na kolejny rozdział. Buziaki :*
Tak, tak, wiem, ale naprawdę byłam zmęczona (już nie mogę się doczekać wakacji!). Na poprawienie tego wszystkiego będziesz musiała poczekać jakiś tydzień, bo moja beta też ma zawalone całe dnie nauką. :/
UsuńChciałam właśnie, aby ta historia mówiła o czymś więcej niż o miłości dwójki wrogów, (UWAGA: SPOJLER!) na którą będziecie musieli jeszcze długo czekać, bo nie zamierzam się ani trochę spieszyć, ale czy mi wyjdzie tak, jak ja bym chciała, okaże się później.
Spotkanie Harry'ego i Blaise'a? Hmm... Może coś uda się zrobić, ale na chwilę obecną raczej nie zamierzam robić jakiejś konfrontacji.
I pięknie dziękuję za komentarz!
Ja się bardzoo stęskniłam i ciesze się, że w końcu z nami jesteś :D Rozdział był za krótki, ale dla mnie zawsze są za krótkie hehe :*
OdpowiedzUsuńTeż się cieszę!
UsuńA rozdział rzeczywiście krótki (to jeden z tych najkrótszych), ale stwierdziłam, że jak obiecałam publikację w piątek, to w piątek musi być (co prawda, miała być jeszcze jedna scena, ale nie miałam już na nią siły).
Dziękuję za komentarz - niesamowite, że widzę Cię pod każdym rozdziałem. ❤
No widzisz, dlatego musisz jak najszybciej pisać kolejny rozdział :D Twoje opowiadanie jest świetne, dlatego warto zawsze czekać na kolejne rozdziały :D <3
UsuńPrzeczytałam wszystko jednym tchem i muszę Ci powiedzieć - naprawdę mi się podoba! :) Znam setki opowiadań dramione, dobrych, lepszych i bardzo słabych - Twoje śmiało można zaliczyć do tych dobrych, a nawet lepiej niż dobrych :) Bardzo przemyślana fabuła, rozbudowana charakterystyka postaci, świetne dialogi! Naprawdę brawo za pomysł i sposób w jaki go realizujesz. Mogłabym na siłę szukać czegoś, co można skrytykować, ale nie mam zamiaru tego robić, bo opowiadanie jest naprawdę świetne i mam wielką ochotę czytać je dalej :) Informujesz może o rozdziałach? Jeśli tak, to proszę dodaj mnie do listy, bo już od czasów prologu wiedziałam, że chciałabym doczytać tę historię do końca. Koniecznie pisz tak długo, aż skończysz - inaczej narazisz się na jakiś zły czar ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Serdecznie i życzę wytrwałości!
Venetiia
Mój mail to: venetiia.noks@gmail.com. Bardzo proszę o informowanie o kolejnych rozdziałach :)
UsuńO jejku, dziękuję! ❤
UsuńI z przyjemnością będę informować o kolejnych rozdziałach - cieszę się (tak bardzo, że aż nie mogę się przestać uśmiechać), że jednak postanowiłaś zostać.
Jeszcze raz dziękuję i również pozdrawiam! :)
Masz naprawdę świetny styl. Rozdział czyta się szybko i płynnie. Fantastycznie oddajesz myśli i ruchy bohaterów. Od razu dołączam do grona obserwatorów,
OdpowiedzUsuńtrzymaj się
Dziękować, dobry człowieku! ❤
UsuńCassie, kochanie moje! Ja tęskniłam bardzo mocno!
OdpowiedzUsuńRozdział przeczytałam dokładnie przed chwilką i jak zawsze nie mogłam oderwać wzroku, mimo że w sumie muszę wstać o 5 nad ranem. No ale cóż, warto było.
Bardzo podoba mi się pomysł z tym rdzeniem magii i w jaki sposób różne przedmioty "pobierają magię". Naprawdę oryginalne i aż pachnie jakąś grubszą sprawą. Nie mogę się doczekać rozwoju dalszej akcji, naprawdę.
Na twojego bloga zawsze wchodzę z największą przyjemnością i przyznam się, że jest to również jedyna historia, którą czytam na bieżąco. Relacje Draco i Hermiony wyszły ci tutaj super. " Czy my przeprowadziliśmy właśnie normalną rozmowę?" - rozwaliło mnie to, bo było w tym tyle prawdy.
Komentarz może zbyt bardzo chaotyczny, ale jest :)
Czekam na dalszy rozwój akcji i w wolnej chwili zapraszam do siebie na siódmy rozdział opowiadania Słodki listopad ;)
Pozdrawiam i całuję :*
Tak, zdecydowanie pachnie grubszą sprawą, która dodatkowo nie rozwiąże się zbyt szybko. Cieszę się, że udało mi się zaintrygować - mam tylko nadzieję, że uda mi się poprowadzić ten wątek najlepiej jak się da.
UsuńJak mi się miło zrobiło na serduchu, kiedy czytam, że z niegasnącą chęcią przybywasz tutaj i komentujesz. ❤
A na Twojego bloga zerknę albo dzisiaj, albo dopiero w weekend - jakaś zabiegana ciągle jestem.
Jeszcze raz dziękuję i również pozdrawiam! :*