Granger, w co Ty grasz?
To znaczy?
Tu nie ma żadnych ukrytych pergaminów.
*****
Hermiona złapała za torbę, zerknęła w lustro, nie do końca wiedząc dlaczego, i wypadła z dormitorium. Było piękne popołudnie, może trochę chłodnawe, ale Gryfonka nie zdziwiła się, że pokój wspólny był praktycznie pusty. Jedynie w kącie na kanapach siedziała grupka uczniów, zapewne owutemiczów, z nosem w książkach. Dziewczyna potrząsnęła głową i odrobinę spokojniejszym krokiem ruszyła na trzecie piętro.
Jej myśli krążyły wokół zwojów. Jak mogły zniknąć? Jeszcze wczoraj trzymała je w dłoniach, nie mogły ot tak wyparować. Jedynym logicznym rozwiązaniem byłoby, że ktoś je zabrał. Ale dlaczego? Czyżby... Czyżby to była właśnie tajemnica obserwatorium? W takim razie nie lepiej byłoby ukryć pergaminy pod mocniejszym zaklęciem? Albo w jakiejś zaklętej skrzyni? Jakby nie patrzeć, nie były one dobrze ukryte, wystarczyło zaklęcie na poziomie ucznia Hogwartu i trochę spostrzegawczości, nic więcej. Może rzeczywiście ten ktoś nie spodziewał się, że dwoje nastolatków znajdzie cokolwiek? Hermiona potrząsnęła głową. Ten ktoś z pewnością zorientował się, że znaleźli obserwatorium. Gdyby chciał, to z łatwością by je ukrył w lepszym miejscu.
Niemal się zatrzymała zaskoczona, kiedy uderzył w nią pewien wniosek. Ten ktoś chciał tego. Musiał chcieć. Ale w takim razie dlaczego zaraz je przeniósł w inne miejsce?
Hermiona uśmiechnęła się nagle rozbawiona. A może to ona przeceniła tego kogoś? Może nie miał żadnych ukrytych motywów, a zwykła głupota ludzka doprowadziła do tej sytuacji. I może nagle przerażony, że ktoś to znalazł, postanowił działać.
Dziewczyna przygryzła wargę. Miała przeczucie, że to byłoby za proste i tak naprawdę to wszystko było o wiele bardziej złożone. Poprawiła więc torbę i weszła do obserwatorium, by stawić czoła pewnemu wściekłemu Ślizgonowi.
— Przez ciebie, Granger, tracę czas na szukanie wyimaginowanych pergaminów. Możesz mi to wyjaśnić? — warknął na przywitanie.
Hermiona poczuła, że jej usta wygięły się w delikatny uśmiech.
— Ciebie też miło widzieć — powiedziała dziwnie wesoło, co zdecydowanie zdezorientowało Draco. — I dla twojej wiadomości nie wyobraziłam ich sobie. One tutaj były, więc możemy jedynie uznać, że ktoś je zabrał.
Ślizgon przekręcił głowę, marszcząc delikatnie czoło, jakby coś poważnego zaprzątało mu głowę. Dziewczyna czekała chwilę, ale chyba nie chciał się z nią tym podzielić.
— Możemy przeszukać tę skrytkę... — urwała, kiedy jego spojrzenie się zintensyfikowało. — Dlaczego tak na mnie patrzysz?
— Tam nie ma żadnej skrytki, Granger — wyrzucił w końcu.
Gryfonka skurczyła się, jakby całe powietrze uciekło z jej ciała.
— Jak to nie ma? — wydusiła i nie czekając na odpowiedź, podeszła do odpowiedniego regału.
Puściła torbę na podłogę i przyjrzała się. Odetchnęła mimowolnie, kiedy zauważyła to znajome falowanie magii.
— To jest tutaj, widać to drżenie zaklęcia. — Powiodła palcem blisko, zdawałoby się, drewnianej półki. — Wystarczy zwykłe... — urwała, by zaraz smagnąć różdżką. — Revelio!
Hermiona patrzyła, jak zwoje wyłaniały się spod złotego blasku. Po chwili odwróciła głowę w stronę chłopaka i uniosła wyżej podbródek, jakby chciała powiedzieć: „I co ty na to?”.
Ale Draco miał przyklejony wzrok do pergaminów niczym do największego cudu świata.
— Malfoy? — wyrwała go z letargu, kiedy trochę się zaniepokoiła. Ale tak tylko troszeczkę. — Coś się stało?
Chłopak w końcu spojrzał na nią, ale niezrozumienie czaiło się gdzieś na jego twarzy.
— Jak to zrobiłaś?
Hermiona zmarszczyła brwi, otwierając delikatnie usta, jakby chciała, ale nie wiedziała, co mogłaby powiedzieć. Draco przechylił głowę, zaplatając ręce na torsie.
— Smagnęłaś różdżką, ale musiałaś zrobić coś jeszcze. Uwierz mi, dźgałem tę półkę przez cholernie długą chwilę, rzucając „revelio” na wszelkie znane mi sposoby, ale nic nie działało — mówił niechętnie, ale z pewnym zaciekawieniem słyszalnym w głosie.
Hermiona mimowolnie parsknęła śmiechem, czując się minimalnie histerycznie.
— Słyszałeś mnie — powiedziała z naciskiem na każde słowo — słyszałeś dokładnie, jak rzucałam „revelio”.
Malfoy nie musiał nic mówić, odpowiedź jawiła się w jego oczach. Ramiona Hermiony gwałtownie opadły, a ona sama podparła się dłonią o następny regał. Nie rozumiała, co tu się działo. Przecież wyraźnie widziała w swojej pamięci, jak rzucała to zaklęcie. Dlaczego więc...
Dziewczyna nie dokończyła myśli, wybuchając śmiechem. Może to przez stres? Ale gdzieś w głębinach swojego umysłu zaczęła wątpić w siebie, w swoją ocenę sytuacji, odbiór bodźców, rejestrowanie rzeczywistości. Czyżby traciła zmysły? Patrząc na to, że śmiała się niczym dobra kumpelka Bellatriks Lestrange, obawiała się, że tak.
— Granger? — Draco starał się zwrócić na siebie uwagę, ale ona nie przestawała się śmiać. A on coraz bardziej czuł się jak w jakimś nadzwyczaj pochrzanionym horrorze. — Do jasnej cholery! Granger! Uspokój się! — warknął, łapiąc ją za ramię i ściskając je dość mocno, ale nie było co ukrywać, przerażała go.
Hermiona uniosła na niego wzrok i Draco bezwiednie złagodził uścisk. W jej oczach widział to samo przerażenie co u siebie.
— Co się tutaj dzieje? — wyrzuciła bez tchu, opierając się ciężko o regał. — To nie jest normalne.
— Nic tu nie jest normalne, jesteśmy w Hogwarcie, gdzie już wcześniej działy się różne rzeczy — wymamrotał w nikłej próbie uspokojenia się.
— Działy się, ale zawsze były postrzegane w jednakowy sposób przez świadków. Dzisiaj ten schemat się łamie; ja uważam, że wypowiedziałam to zaklęcie, a ty... Ja chcę stąd wyjść. Teraz — wyszeptała, ale nie uczyniła żadnego ruchu w tym kierunku.
Wręcz przeciwnie, usiadła na posadzce i zacisnęła pięści na kolanach. Bardziej poczuła, niż zobaczyła, że Ślizgon zajął miejsce obok. Siedzieli przez moment w ciszy.
— Może jesteś szczególnie wyczulona na magię? — zapytał Draco, patrząc się tępo przed siebie. — To by w sumie wyjaśniało, że jesteś w stanie zdejmować zaklęcia, tylko o tym myśląc.
— Wyczulona na magię? — zainteresowała się Hermiona. — Skąd to wziąłeś?
— To taka większa wrażliwość — wyjaśnił, ale to tak naprawdę nie wyjaśniało nic, sądząc po minie dziewczyny, więc kontynuował: — Szybciej wyczuwasz magię, wydajniej z niej korzystasz, jesteś też w stanie łatwiej dojrzeć niedoskonałości w zaklęciach, jak i zauważyć, wydawałoby się, nieistniejące luki w idealnych. Ogółem jest ci łatwiej i lepiej czarować.
Hermiona milczała, jakby chciała spokojnie przeanalizować jego słowa. On sam się nad nimi zastanowił. To w sumie było całkiem możliwe. Co prawda nie było to dość powszechne, ale też i nie było jakieś niesamowicie rzadkie. Był przekonany, że w Hogwarcie była jakaś dwudziestka szczęśliwców. I prawdopodobnie poświęcą się nauce, jak to zazwyczaj się działo. Był tylko zaskoczony, że wystąpiło to u szla...
„No dalej, Draco, dasz radę powiedzieć to bez zbędnych wyrzutów sumienia” — przekonywał się w myślach.
Ale nie potrafił. To słowo było zbyt naznaczone negatywnymi odczuciami, by zostało użyte przeciwko tej dziewczynie, obok której siedział z własnej nieprzymuszonej woli. Może stał się żałosny. I prawdopodobnie tak właśnie było.
Ale nie chciał. Niemal jęknął z rozpaczy, kiedy przypomniał sobie, że jego chęci nie były brane pod niczyją uwagę. A Czarnego Pana z pewnością to nie obchodziło.
Ale nadal nie mógł. Mimo tego wszystkiego.
— Może powinniśmy wziąć się za te zwoje, nie sądzisz? — zaproponowała Hermiona, nie czując się zbyt komfortowo w tej ciszy. — I może powinniśmy zapomnieć o tym... czymś, co zdarzyło się chwilę temu. W końcu mogłam użyć niewerbalnego zaklęcia, uczyliśmy się w końcu o nich, i tego zwyczajnie nie zauważyłam.
Draco przytaknął niemrawo, przymykając powieki. Zaraz jednak zmarszczył czoło i szepnął:
— Może właśnie nie powinniśmy.
— Słucham? — zapytała, kiedy stanęła pewnie na nogach. — Dlaczego?
Chłopak leniwie otworzył oczy i spojrzał na nią z czymś dziwnym, czego nie potrafiła odczytać.
— Skąd wiesz, że to nie tylko początek? Że zaraz nie zdarzy się coś, co utwierdzi nas w przekonaniu, że Hogwart nie jest najbezpieczniejszym miejscem i prędzej wylądujemy w św. Mungu na oddziale psychiatrycznym, niż napiszemy owutemy?
Nie mogła powstrzymać uśmiechu na tę myśl. Już widziała idealną pożywkę dla Rity Skeeter...
— Chociaż tobie, Granger, pewnie by się spodobało, w końcu Lockhart ma tam specjalną miejscówkę. A wszyscy pamiętamy ten maślany wzrok na lekcjach — dodał po chwili ze złośliwym uśmieszkiem.
Hermiona fuknęła ze złością, zaciskając pięści, co niechybnie zostało zauważone przez chłopaka. Popatrzył na nią nieufnie, ale ostatecznie wstał i otrzepał się demonstracyjnie, jakby wszelkie pyłki były niegodne jego osoby. Dziewczyna nawet nie ukrywała, że przewróciła oczami.
— Już skończyłeś, paniczu?
Draco poprawił jeszcze mankiety i kołnierzyk swej śnieżnobiałej koszuli, zanim odpowiedział zjadliwie:
— Teraz już tak.
Hermiona westchnęła cierpiętniczo, ale Draco mógłby się założyć, że wymamrotała coś w stylu: „Cholerny arystokrata”.
— Może nie przedłużajmy, dobrze? — zapytała, ale coś w jej głosie mówiło, że nie zadowoliłaby się negatywną odpowiedzią, więc pozostało mu kiwnąć niechętnie głową. — A więc... — Stanęła przed półką, która przysporzyła im tyle problemów. — A więc... — powtórzyła, nie do końca wiedząc, co chciała powiedzieć.
— Zacięłaś się, Granger? — mruknął pod nosem. — Może warto byłoby wziąć te pergaminy? To brzmi jak dobry pomysł.
Ale nie zrobił żadnego ruchu w tym kierunku. Nie, że się bał, po prostu... Był ostrożny, to wszystko.
Hermiona popatrzyła na niego, a on zobaczył w jej oczach, że wiedziała doskonale, dlaczego nie chciał ich pierwszy wziąć. Cholerna Panna Doskonała. Może z pewnym rozczarowaniem obserwował, jak bez żadnych przeszkód rozłożyła pergaminy na stoliku. Unosiła przy tym podbródek, jakby trzymała w dłoniach jakieś niesamowite kosztowności.
W tamtym momencie przyszła kolej na Draco, by przewrócić oczyma, ale posłusznie ruszył za Gryfonką i opadł na krzesło.
— Spodziewałem się, że będzie ich więcej, a jest, zdaje się, niecała dwudziestka — wymruczał, omiatając wzrokiem zwoje.
— Och, nie martw się, są całkiem długie i zapisane drobnym pismem.
Hermiona usiadła naprzeciwko Ślizgona i nie zastanawiając się zbytnio, sięgnęła po najbliższy wolumin. Pociągnęła za szorstki sznurek i demonstracyjnie rozwinęła liczący co najmniej metr pergamin.
— Przypomnij mi, jakimi językami jesteś w stanie się zająć? — Spojrzała na niego znad woluminu niczym na pierwszego lepszego uczniaka.
Bezwiednie wyprostował się na krześle i sam sięgnął po inny pergamin.
— Francuski, niemiecki, rosyjski i oczywiście angielski.
— Zatem najpierw je pogrupujmy. Te, których nie mamy szans przetłumaczyć, bez ciągłego zaglądania w słowniki, układaj po twojej lewej stronie, resztę po prawej — mruknęła. Uniosła zaraz na niego wzrok. — Ja poradzę sobie z łaciną i francuskim.
Zapadła cisza przerywana szelestem i spokojnymi oddechami dwójki młodych ludzi. Wydawałoby się, że mogliby trwać tak wiecznie zasnuci w starych zwojach. Segregacja pergaminów nie zajęła im jednak długo i już po chwili mieli dwa stosy, jeden odrobinę większy — tam, gdzie albo nie rozpoznali języków, albo nie mieli wystarczającej wiedzy, by podołać tłumaczeniu.
Hermiona popatrzyła na nie z pewnym żalem. Ale może ta sama odpowiedź kryła się w każdym z nich, tylko ujęta pod innym alfabetem, innymi słowami?
— Rozczaruję cię, Granger, ale nie zauważyłem nigdzie łaciny — powiedział z fałszywym żalem w głosie, ale ona to chyba zignorowała.
— Zatem pozostaje mi angielski i francuski — westchnęła, przebierając palcami po blacie. — Ty za to możesz się zająć niemieckim i rosyjskim.
Zapadła kolejna cisza, która, jeśli by się zastanowić, nie była tak naprawdę niezręczna. Wręcz przeciwnie, jakby idealnie tam pasowała. Minuty mijały powoli, kiedy ich dwoje starało się rozszyfrować sens słów napisanych prawdopodobnie parę wieków wstecz.
Draco zmarszczył czoło i schylił się, by wyciągnąć pergamin i pióro z atramentem z torby. Spisał pierwszych kilka zdań. Coś tu nie pasowało...
Minęły kolejne minuty, w czasie których oboje czuli się coraz bardziej zdezorientowani.
— Granger? — zwrócił się do Gryfonki z dziwną niepewnością w głosie. — Czy tylko dla mnie...
— To nie ma sensu? — dopowiedziała za niego, wpatrując się uparcie w pergamin, jakby miał zaraz zmienić swoją treść w coś bardziej logicznego. — Spokojnie — szepnęła, oddychając głęboko. — Może to tylko archaizmy i... — urwała nagle, widząc ten sam brak przekonania na twarzy Malfoya. — Spróbujmy jeszcze ze słownikami, które są w hogwarckiej bibliotece.
— Mamy słowniki w Hogwarcie? — zdziwił się, ale zaraz się otrząsnął. — Możemy spróbować, ale nie miej większych nadziei. Język mimo wszystko nie zmienia całej składni i słów, a to wygląda mi na ich losowe dobieranie. Prędzej uznałbym, że to szyfr, a zwykły słownik tutaj nie pomoże.
Wymienili się spojrzeniami. To z pewnością będzie ciekawe. I może nie zrujnuje doszczętnie ich zdrowia psychicznego.
*****
Witam! Tak, wiem, niesłowna jestem. Ale miałam chęci! A to wszystko wina wypadków losowych! Najpierw komputer z Internetem mi się zbuntował. Później znowu miałam naukę. A to wszystko zwieńczone remontem w moim domku, który zaczął się dokładnie w sobotę, kiedy miałam pisać. Ale teraz jest majówka, wolne, więc dlaczego miałabym nie pisać? Wierzmy, że przydział wypadków losowych wyczerpałam całkowicie i nic mnie już nie zaskoczy. Wierzmy w to mocno. Ale pomijając to wszystko, jak Wam się podobało? Wiem, że rozdział do najdłuższych nie należy (jest wręcz żałośnie krótki), no ale co miałam poradzić, jak tak mi się pięknie zakończył? Tak w ogóle zbliżamy się do końca. Ale spokojnie, to nie będzie taki definitywny koniec. Także ten... Życzę ciepłej majówki i bym zawitała 14 maja 2017.
Wierzmy w to mocno.
Wiesz…
OdpowiedzUsuńOni łapią te spojrzenia coraz częściej. Coraz bliżej im do myśli o sobie i robienia dobrego wrażenia na drugiej osobie (jaki ruski rym). Może postawiłaś przed nami zagadkę, że Hermiona jest jakąś niesamowitą czarownicą, jednak bardziej to wszystko wskazuje na majstrowanie w obserwatorium przez osobę trzecią.
Hehe, dear Dumbledore.
Cieszę się, że odkrycie zwojów i brak ładu i składu w ich treści skłoni ich do kolejnych i kolejnych spotkań.
Oczywiście jako miłośniczka wszystkiego, co jest dramionowate, czekam… czekam na coś tam… Czekać będę. I czekać. (amory!)
I w ogóle chcę cię teraz bardzo zmotywować do pisania, albowiem wiedz, że ja jestem ciekawa, co wydarzy się dalej i nie mogę się doczekać następnego rozdziału.
Także, trzymam kciuki za 14 V (albo i wcześniej).
Pozdrówki,
opuncja
I będą łapać, to jest pewne. :D
UsuńWidzę, że te zagadki nie są takie łatwe do zinterpretowania - i możliwe, że może być jeszcze dziwniej w przyszłości. Tak trochę bardziej. Ale nie spojlerujmy.
Takie prawdziwie dramionowate sceny się pojawią, ale o wiele później, niż ktokolwiek by chciał - w końcu nie mogę ich rzucić na głęboką wodę od razu, prawda? (może do tego czasu nauczę się opisywać jakieś romantyczne sceny z kwiatkami czy czymś)
Och, czuję tę motywację, teraz tylko niech mój staruszek komputer mi pozwoli z niej skorzystać (dość często ostatnimi czasy nasze cele się mijają). I wcześniej raczej nie będzie, ale może jak się uda, to skrobnę ze dwa rozdziały, coby robić sobie zapas na przyszłość i wywiązywać się pięknie z terminów.
W każdym razie dziękuję niezmiernie za komentarz! ❤
No powiem Ci, że tak czytam, czytam i czytam, a tu koniec... Naprawdę króciusieńki ten rozdzialik, ale bardzo fajny i przyjemnie mi się go czytało :)!
OdpowiedzUsuńPrzez jedną, maluteńką chwilę przewinęła mi się przez myśl jedna sprawa: Hermiona wariuje... ^^ Ale tylko przez jedną krótką chwilę :D :D Jestem niezwykle ciekawa, co tak właściwie dzieje się w obserwatorium, czego dotyczą te stare woluminy i ogólnie, jak potoczy się historia naszej kochanej pary ;)
Wybacz, że tak krótko, ale czas mnie goni i komentuję na tych pożyczonych minutach
Buziaki i weny!
Charlotte
Krótko-niekrótko, ale jest! I bardzo się cieszę, że rozdział został tak miło przyjęty - normalnie uśmiecham się jak głupia. ❤
UsuńTa historia będzie jeszcze bardziej zakręcona, ale Hermiona będzie dzielnie trzymać się rozsądku i resztek zdrowia psychicznego - to na pewno. :D
Bardzo szybko się skończył ,ten rozdział :/ mimo to bardzo mi się podobal. Hermiona jest wyjątkowa a Malfoyowi się to podoba. Ciesze się ,że znaleźli zwoje, bo przez to, może się do siebie bardziej zbliża :D
OdpowiedzUsuńWiem, że szybko - jedyna nadzieja w tym, że albo będę częściej wstawiać rozdziały z taką długością, albo zaszaleję i skrobnę taki na 3000 słów (te mają niewiele ponad 2000). Te zwoje nie będą tylko przyczyną ich zbliżenia, chociaż prawdopodobnie to na tym wszystkim zależy. :D
UsuńDziękuję, że jesteś! ❤