Rozdział dwunasty

Terry Bott wodził oczyma po kolejnych tytułach, klnąc w duchu na McGonagall. Spędzał kolejny dzień w bibliotece, ale jego wypracowanie nie zostało nawet zaczęte. A to wszystko przez szalenie trudny temat, obejmujący zagadnienia owutemowe i to takie ze zdecydowanie wyższej półki. Chłopak wypuścił ciężko powietrze i przeczesał palcami jasne kosmyki włosów. W takim tempie odda nauczycielce następnego dnia pusty pergamin.
Nagle jego piwne oczy napotkały drobną sylwetkę, znikającą za następnymi regałami. Nie zastanawiając się, szybko ruszył w tamtą stronę.
– Witam – odezwał się, kiedy w końcu dorównał jej kroku. Przesłał jej szeroki uśmiech, kiedy odpowiedziała mu skinieniem. – Czyżbyś nie zrealizowała swoich planów i teraz odrabiasz zadanie z transmutacji? – zapytał, starając się brzmieć nonszalancko, ale zdradził go rozpaczliwy błysk w oku.
Hermiona podniosła brwi z rozbawieniem.
– Jeszcze trochę, a stracę wiarę w ciebie i wszechwiedzę Krukonów – parsknęła, po czym usiadła na drewnianym krześle. Otworzyła torbę i wyciągnęła z niej potężną księgę. – Ja swój już skończyłam i nie rozumiem, dlaczego wszyscy tak panikują. Przecież nie było to takie trudne.
– Trudne? – powtórzył, nieświadomie układając usta w literkę „o”, ale szybko odzyskał rezon. – Kiedyś się dowiem, czym udało ci się przekupić Tiarę Przydziału – przekomarzał się Bott.
– Podobno mam w sobie więcej odwagi i brawury niż zdrowego rozsądku – wyznała szatynka konspiracyjnym szeptem. Zaraz podsunęła mu tomiszcze, które zaledwie chwilę wcześniej opuściło ciemne zakamarki jej torby. – Przejrzyj rozdział dwunasty – poradziła, uśmiechając się nieznacznie.
Piwne oczy zajaśniały radośnie, widząc idealny materiał pod wypracowanie.
– Jesteś niesamowita – wyszeptał, kręcąc mimowolnie głową z niedowierzaniem.
– Po prostu Hermiona. – Ukłoniła się lekko i wyciągnęła najnowsze wydanie „Magicznych tajemnic”.
Kolejne minuty przeminęły im w ciszy, wypełnianą od czasu do czasu skrzypieniem pióra czy szelestem przewracanych kartek. Dziewczyna całkowicie zatraciła się w czytanym tekście, nie zwracając uwagi na równie zajętego Krukona.
Jednak powinno się pamiętać, że niektóre magiczne przedmioty nie są same w sobie magiczne. A przynajmniej tak twierdzi Australijski Ośrodek Badań nad Magią.
Od wielu pokoleń czarodzieje starali się lepiej zgłębić naturę tychże przedmiotów z różnym skutkiem. Najbliżej wyjaśnienia owego zagadnienia był uczony żyjący prawdopodobnie w XIX wieku, który nazywał sam siebie „diamentowym proszkiem”, jednakże jego prawdziwego imienia nigdy nie zdołano odkryć. Jedynie zapiski znalezione w szczelinach rozpadającego się domu wskazują na istnienie prawdziwego geniusza tysiącleci. Zdołał zarejestrować wątły strumień magii przebiegający pomiędzy ognistą marysieńką (uzdrawiająca roślina rosnąca w żarzących się węgielkach; bardzo rzadka) a magicznym szkiełkiem pokazującym dowolne miejsce na świecie. Czarodziej nie zdążył jednak nic więcej zaobserwować – jego zapiski urywają się, a czarodziejski świat nauki utknął i zdawało się, że nic tego nie zmieni.
Ostatnio nastąpił jednak przełom godny „diamentowego proszku”. Australijski Ośrodek Badań nad Magią nie zdradza zbyt wiele, ale wywiad przeprowadzony z jednym z szanowanych pracowników owej placówki, Albertem Johansonem, daje nam wyraźne wskazania, byśmy nie odrzucali teorii, jakoby magiczne przedmioty pobierały magię z zewnątrz, na stos naukowego bełkotu.”
– Hmm... – mruknęła Hermiona, zamykając czasopismo. Oparła dłonią podbródek i nieświadomie zaczęła przebierać paznokciami o drewniany blat stołu. Terry zmarszczył brwi, słysząc irytujący dźwięk zakłócający ciszę. Podniósł głowę i wbił natarczywy wzrok w koleżankę. – Co? – zdziwiła się, zauważając dopiero po chwili, że była uważnie obserwowana.
– Stukasz – odpowiedział, kiwając głową w stronę jej ręki.
Zdezorientowana zamrugała, po czym skierowała oczu ku zdradzieckim palcom. Mimowolnie dorodny rumieniec pokrył jej policzki.
– Przepraszam – powiedziała, zerkając kątem oka na zegarek na nadgarstku. – Wybacz, ale muszę coś sprawdzić w jednej książce, którą mam w dormitorium. Zostawiam tutaj tę od transmutacji, dobrze? Oddasz ją za mnie pani Pince? – poprosiła, podnosząc się z krzesła z charakterystycznym zgrzytem.
– Nie ma sprawy – zgodził się, szczerząc po raz kolejny swoje nieskazitelnie białe zęby. – Do zobaczenia.
– Do zobaczenia – powtórzyła, a jej malinowe usta wykręciły się w uśmiechu.

*****

Panna Granger wsłuchała się w otaczającą ją ciszę, pozwalając myślom błądzić po swojej mentalnej bibliotece, a dokładniej w dziale dotyczącym magii. Wzięła głęboki wdech, przymykając delikatnie powieki. To powietrze było wręcz przesączone magią. Młoda kobieta miała wrażenie, jakby otulała ją ze wszystkich stron, można nawet powiedzieć, że napierała na nią, ale w ten przyjemny sposób.
Hogwart był niezwykłym miejscem. Wiedziała o tym już na pierwszym roku, kiedy przekroczyła jego bramy. I za każdym razem, kiedy opuszczała te stare mury, czuła się dziwnie osamotniona. Żadne inne miejsce nie potrafiło dorównać niezwykłości tego zamku, nawet budynek Ministerstwa. Szatynka nie była pewna, dlaczego tak się działo, mogła jedynie snuć domysły, że była to sprawka potężnej mocy Założycieli, która umacniała się w kolejnych wiekach.
Czarodziejski świat tak naprawdę nigdy nie potrafił do końca zgłębić tajemnic magii. Czasem, gdy wydawało się, że nastąpił jakiś przełom, zaraz emocje opadały i okazywało się, że byli jeszcze bardziej zagubieni niż wcześniej. Wśród najskrytszych ale i najbardziej niedorzecznych marzeń chowała chęć zgłębiania natury magii. Wiedziała jednak, że musiałaby poświęcić się temu całkowicie. To nie byłaby praca, którą kończy się o określonej godzinie. Trwałaby, dopóty nie znalazłaby odpowiedzi na zagadki świata.
Dziewczęcy chichot rozbrzmiał echem po opustoszałym korytarzu. Gryfonka mimowolnie wzdrygnęła się, słysząc nagły dźwięk. Zawahała się przez moment. Miała okropne przeczucie, że w tym momencie powinna zignorować swoją odznakę prefekta. Wbrew sobie ruszyła w tamtą stronę, czując dziwne podenerwowanie.
– Spokojnie, czego się boisz? – szepnęła do siebie, prostując się. – Nie ma czego – dodała pewnie, chociaż nie była tego do końca przekonana.
Wyszła za następny róg, a jej samokontrola przeszła prawdziwą próbę.
– Hermiona... – wyrwało się Ronowi, patrząc prosto w zaszklone oczy dziewczyny. Zerknął na przytuloną do niego Lavender i poczuł się jak świnia. – Ja...
– Radzę udać się do Pokoju Wspólnego, niedługo cisza nocna się zacznie – przerwała mu Prefekt, jakimś cudem utrzymując spokój. – Nie chciałabym, żebyśmy tracili punkty przez jakieś przechadzki.
Brown uśmiechnęła się triumfalnie i przylgnęła mocniej do boku swojego chłopaka.
– Dziękujemy za troskę – rzekła, a w jej błękitnych oczach zalśniło wyzwanie. – W końcu zakochani często zapominają o tak przyziemnych sprawach.
Hermiona zacisnęła usta w cienką linę i, nic nie mówiąc, przeszła obok nich, kierując się w stronę siódmego piętra. Rudzielec nieświadomie podążył za nią wzrokiem, czując tępy ból w sercu. Ale czy zasługiwał na współczucie?
– Mon-Ron? – zapytała zmartwiona. – Coś się stało?
– Musiałaś być taka niemiła? – nie mógł powstrzymać pełnego wyrzutu tonu.
– Przecież jesteście pokłóceni – przypomniała mu dziewczyna.
– Dzisiaj się pogodziliśmy, ale sądzę, że dzięki tobie długo to nie potrwa – wyjaśnił Weasley, po czym odsunął się od niej. – Chcę pobyć sam – mruknął, zanim zniknął w ciemności korytarza.
Blondynka zmarszczyła brwi, widząc jego dziwne zachowanie, a kiedy chciała za nim pobiec, nie była w stanie go znaleźć. Zignorowała wyrzuty sumienia, które od dłuższego czasu nie dawały jej spokoju, i ruszyła w stronę Pokoju Wspólnego. Może tam go znajdzie.

*****

– Co się stało?
Ginny wbiła wzrok w niewzruszoną Hermionę, która, nie reagując, dalej pisała coś na pergaminie. Młodsza z Gryfonek zmrużyła delikatnie oczy.
– Nie ignoruj mnie – ostrzegła.
Szatynka, słysząc niebezpieczną nutę w głosie przyjaciółki, podniosła głowę i spojrzała na nią z udawanym znużeniem.
– Mam do odrobienia wypracowanie z transmutacji, a chciałabym jeszcze pouczyć się z zaklęć na jutrzejsze zajęcia, więc wybacz, ale mam z lekka napięty grafik.
– Tak? – powątpiewanie było dość dobrze słyszalne w tym jednym słowie. – Kiedy nie mogłam cię znaleźć, poszłam do Harry'ego, który akurat męczył się z tym samym zadaniem, a wiesz, co mi powiedział? – zapytała, a widząc rozprzestrzeniający się rumieniec na twarzy Granger, uśmiechnęła się. – No właśnie.
– Przepraszam – mruknęła, wypuszczając ciężko powietrze. Odłożyła pióro i schowała głowę w dłoniach. – Po prostu życie mnie przytłacza.
– Życie cię przytłacza – powtórzyła rudowłosa, przeciągając głoski, jakby nie była pewna, co mówiła. – Mogę wiedzieć, co jest tego powodem?
Starsza dziewczyna podniosła głowę, unosząc delikatnie kąciki ust w smutnym uśmiechu.
– To coś, z czym muszę się sama uporać, ale dzięki za chęci.
Ulotne iskierki zrozumienia zajaśniały w orzechowych tęczówkach.
– Ron?
Szatynka, nie kryjąc się, przewróciła oczami, próbując jednocześnie ukryć zmieszanie.
– Czy moje życie musi się obracać wokół twojego brata? – spytała, starając się wyglądać jak najmniej podejrzanie.
– Niby nie, ale zazwyczaj, a tak dokładniej od początku tego roku szkolnego, chodzi o niego. – Wzruszyła ramionami, po czym podciągnęła nogi do piersi. Znajdowały się w rogu pokoju, gdzie umiejscowiona została niewielka kanapa, idealna dla dwóch drobnych osób. Młodsza kobieta pogładziła dłonią szorstką fakturę starego koca. – Jeżeli nie chcesz mówić, to nie mów, ale pamiętaj, że mój brat to palant i nie warto się nim przejmować. Zastanawia mnie tylko, czym zdążył ci podpaść, jeżeli jeszcze dzisiaj się z nim pogodziłaś.
– Och, wiesz – zaczęła, wysilając swoje szare komórki – rozmawialiśmy, zaraz zmieniliśmy temat na bardziej burzliwy i nie trzeba było długo czekać, aż się pokłóciliśmy.
Orzechowe oczy omiotły twarz przyjaciółki, doszukując się fałszu. W nadziei, że to coś pomoże, Hermiona przesłała jej uspokajający uśmiech.
– Jak będzie to coś poważnego, obiecuję, że jako pierwsza się o tym dowiesz – przyrzekła, nie mogąc dłużej wytrzymać pod oceniającym spojrzeniem zainteresowanej.
Ta w końcu pokiwała wolno głową.
– Nie wierzę ci, ale dobra, możemy udawać, że nic się nie stało. Jak tam kurs teleportacji? – zmieniła temat.
– Poza tym, że nijak mi to wychodzi? – zirytowała się Panna Wiem-To-Wszystko. – Pocieszam się, że na chwilę obecną nikt nie jest dalej ode mnie. No, może Susan Bones, która się rozszczepiła – mówiąc to, wzdrygnęła się. – Nigdy więcej nie chcę tego widzieć.
– Och, ja chyba też – przyznała rudowłosa i skrzywiła się. Nie minęła jedna chwila, kiedy szeroko ziewnęła. – Przepraszam, wczoraj siedziałam do późna nad książkami z eliksirów. Wybaczysz, że pójdę do dormitorium? – zapytała niepewnie Weasleyówna.
– Nie no, co ty, idź. – Dziewczyna lekko ją popchnęła. – Ja jeszcze chwilę tutaj posiedzę.
– Pamiętaj, nie warto się nim przejmować – mruknęła jeszcze Ginny, po czym zniknęła za drzwiami.
Kąciki malinowych ust uniosły się, by równie szybko opaść, kiedy zauważyła pogardliwy wzrok Lavender.
– Nie ma się czym przejmować – powtórzyła głucho słowa koleżanki, zasłaniając się pustym pergaminem. Po rumianym policzku spłynęła pojedyncza łza, którą zaraz starła. – Nie ma – wyszeptała, przygryzając dolną wargę aż do krwi.

*****

Blaise, walcząc z opadającymi powiekami, opadł na ławę koło pewnego blondwłosego Ślizgona. Nic nie mówiąc, sięgnął po pękaty dzbanek pełen czarnej kawy.
– Dlaczego nie moglibyśmy mieć lekcji o jakichś normalnych godzinach? – wyrzucił z siebie, po czym pociągnął porządny łyk aromatycznego napoju. Kiedy po upływie dobrej chwili nie doczekał się żadnej reakcji ze strony kumpla, niepewnie powiedział: – Myślałem, że po tym wyjaśnieniu sobie paru kwestii będziemy chociaż normalnie się do siebie odzywać.
Draco dopiero po chwili zauważył, że ktoś coś do niego mówił. Odłożył gazetę i sięgnął po ostatni łyk soku.
– Tak – odpowiedział z roztargnieniem, odkładając szklankę z charakterystycznym brzdęknięciem. – Spotkamy się na zaklęciach – mruknął jeszcze, zanim podniósł się, chwytając jeszcze szybko za tost z wiśniowym dżemem.
– Gdzie idziesz? – zainteresował się brunet, zdając sobie sprawę z tego, że śniadanie dopiero się rozpoczęło, a lekcje mają za jakieś pół godziny. Nie dostał jednak żadnego słowa wyjaśnienia. Najmłodszy z rodu Malfoyów zniknął w gąszczu uczniów udających się do Wielkiej Sali. – Co ty znowu czytasz? – szepnął, sięgając po „Magiczne tajemnice”.
Z gracją godną arystokraty lawirował wśród sylwetek swoich rówieśników, zmierzając do jedynie sobie znanego celu. Przełknął ostatni kęs tosta, krzywiąc się jednocześnie w duchu na zwyczaj jedzenia w pośpiechu. Prawie poczuł na sobie pełen nagany wzrok matki.
Prawie.
– Crabbe, Goyle – zawołał cicho, ale na tyle głośno, by ta dwójka Ślizgonów go usłyszała. Odwrócili się szybko, jak ktoś przyłapany na gorącym uczynku. – Za mną – powiedział Draco, mierząc ich nieodgadnionym wzrokiem, a w jego głosie pojawiła się żelazna nuta.
Chłopcy posłusznie ruszyli, nie zadając żadnych pytań. Zatrzymali się dopiero przy wnęce w jednym z mało uczęszczanych korytarzy. Dla pewności Malfoy machnął różdżką, tworząc wokół siebie delikatną siatkę magii, nieprzepuszczającej żadnego dźwięku na zewnątrz.
– Po lekcjach chcę was widzieć w Pokoju Wspólnym, a później niepostrzeżenie ruszymy do łazienki Jęczącej Marty. Musimy zachowywać teraz minimum pozorów, że nadal obchodzi nas życie społecznie toczące się w naszym domu. Niektórzy zaczynają nabierać podejrzeń – wyznał, w duchu jęcząc nad faktem, że ci dwaj nie mają za knut rozumu i rozsądku, a on musiał im tłumaczyć najmniejszy szczegół.
– Znowu będziemy musieli się przebierać? – skrzywił się Crabbe.
– Ktoś doceni wasze wysiłki. – Blondyn nie wiedział, jakim cudem udało mu się wykrzywić usta w na pozór szczery i obiecujący uśmiech.
– Mówisz tak od początku roku szkolnego. Czasami myślę – Brawo, sarknął w myślach Draco – że nas wykorzystujesz, a później nic o nas nie wspomnisz – wysunął, na początku niepewnie ale później stanowczo, Goyle.
– Słuchajcie – zaczął, niemal krzywiąc się na swój oczywiście pretensjonalny ton – wiem, że możecie mi nie ufać jak dawniej, ale nie zapominajcie, że stawka jest zbyt wysoka, a trochę ryzyka nikomu nie zaszkodziło.
– A co ma się ryzyko do nas? – zapytał Wincenty, marszcząc nieznacznie czoło.
– A gdyby ktoś odkrył, że podszywacie się pod jakieś biedne dziewczyny? To byłaby już kwestia czasu, kiedy ten ktoś odkryłby, po co to robicie.
– Ale równie dobrze moglibyśmy się podszyć pod kogoś innego niż dziewczyny – ostatnie słowo wypowiedział, jak gdyby sama myśl o nich miała spowodować u niego jakąś rzadką i nieuleczalną chorobę.
– Będąc małymi dziewczynkami, nie wzbudzacie nawet najmniejszej ilości podejrzeń – wyjaśnił cierpliwie, chociaż nie był do końca pewien, który raz z kolei prowadził tę rozmowę. – Jest coś jeszcze? Zaraz zaczną się zajęcia.
– A długo to będzie jeszcze trwało? – W piwnych oczach na krótko pojawił się błysk nadziei.
Malfoy nie odpowiedział, jedynie uśmiechnął się z goryczą. Opuścił niewidzialną siatkę zaklęcia, by zaraz ruszyć w głąb korytarza.
Musiał pogadać z Granger.

*****


– Dzisiaj zrobimy sobie powtórkę z lat poprzednich. Czy ktoś mógłby nam przypomnieć inkantację zaklęcia zmniejszającego? Może ktoś oprócz panny Granger – dodał po chwili profesor Flitwick, uśmiechając się z dumą do swojej najlepszej uczennicy.
– A ta szlama znowu się podlizuje – prychnęła Pansy, patrząc zawistnie w stronę Gryfonki. – Mam nadzieję, że któregoś dnia ta ręka jej odpadnie.
– Skąd u ciebie takie mordercze zapędy? – sarknął Draco, leniwie spoglądając w stronę Panny Doskonałej. – Myślałem, że jesteś ponad nią i nie jest warta nawet najmniejszej ilości uwagi z twojej strony.
– Och, denerwuje mnie to, jak bardzo brakuje jej charakteru. Wszyscy widzą, jak klei się do Pottera, starając się utrzymać tę podróbkę przyjaźni, jaką jej zaoferował – wyjaśniła, zaciskając mocniej palce na piórze. – Pomyślałby kto, że Potter miałby choć trochę więcej oleju w głowie i nie zadawał się z gorszymi od siebie.
– Pansy, dobrze się czujesz? Potter nie jest wcale lepszy od Granger – powiedział, czując się trochę surrealistycznie. Jakim cudem dał się wciągnąć w tę głupią dyskusję? – Notuj, bo nuda zaczyna ci niekorzystnie działać na mózg.
– Już się robi, paniczu Malfoy – odpowiedziała, uśmiechając się sztucznie, ale zaczęła zapisywać słowa nauczyciela.
Ślizgon zerknął na przyjaciółkę, która po kilku chwilach w pełni skoncentrowała się na Flitwicku, nie zwracając na niego uwagi. Złapał za kawałek papieru i napisał, chociaż może prawdziwiej byłoby powiedzieć wykaligrafował, wiadomość. Niezauważalnie machnął krótko różdżką, a karteczka pojawiła się przed samym nosem Granger. Blondyn wyciągnął się na krześle, uśmiechając się nieznacznie.
Pozostało tylko czekać.

*****



Witam, moi kochani! Niezbyt dobrze się czuję, oddając Wam tak krótki rozdział, ale mam dzisiaj tyle do zrobienia, że... Ach, kwiecień to okropny miesiąc (a przynajmniej dla mnie), bo egzaminy zbliżają się nieubłaganie, a dotarło do mnie, że mam do powtórzenia dwa lata. Następny rozdział pojawi się dopiero pod koniec kwietnia 2016. Naprawdę nie macie co liczyć na wcześniejszy termin (chyba że nastąpi cud). Mam nadzieję, że nie zawiedziecie mnie i skomentujecie ten rozdział jak najliczniej, bym wiedziała, że mam dla kogo pisać (nie ma to jak wymuszanie komentarzy :D). Napiszcie, co sądzicie o tym wszystkim. Do następnego!

12 komentarzy:

  1. Oczywiście, że masz dla kogo pisać :D Rozdział był fajny, ale za krótki, mam niedosyt. :/ Dla twojego opowiadania warto czekać :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Nawet nie wiem, jakich słów użyć. ,,Wow" chyba jest jedynym, które tu pasuje.
    Nie mam ostatnio dużo czasu ani chęci na czytanie lub pisanie, ale to opowiadanie jest jednym z nielicznych, do których, gdy autorka do mnie napisze, od razu siadam i je pochłaniam.
    Podziwiam Cię, że w tak trudnym czasie -EGZAMINY - potrafisz spiąć się i jednak coś napisać. Ja już tak dawno nie widziałam mojego opowiadania, że aż zastanawiam się, czy to naprawdę JA pisałam. Totalnie się zapomniałam... Dlatego kończę komentarz i natychmiast siadam i piszę!
    Z niecierpliwością czekam na spotkanie Hermiomy i Draco. Mam nadzieję, że nie zabraknie iskier między nimi!
    Weny, czasu, czasu, czasu i do następnego <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo podoba mi się ten rozdział.
    Jestem ciekawa o co dokładniej chodzi ze sprawą z gorylami Malfoya.. i oczywiście, o czym Draco chce pogadać z Hermioną?
    Czekam na następny rozdział i życzę powodzenia w egzaminach! 💖💕

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział już dawno przeczytany, ale bardzo przepraszam za tak późny komentarz. Wczoraj wróciłam z mojego super urlopu na Majorce i teraz wszystko nadrabiam.
    Nie martw się, ja też nienawidzę kwietnia i to chyba nigdy się nie zmieni.
    A co do rozdziału - mimo braku dramione, bardzo przypadł mi do gustu, bo zawierał wszystko, o czym tak dużo autorek zapomina. A mianowicie inne postacie, które są tak ważne we wszystkich opowiadaniach.
    Tysiąc pytań naszło mi do głowy, gdy Draco zaczął prowadzić tą jakże dziwną konwersacje z Crabbem i Goylem. Jestem ciekawa co tam wykombinowałaś i nie mogę się doczekać następnego rozdziału no i akcji dramione!
    Pozdrawiam serdecznie i powodzenia w egzaminach! :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ojeju :( nie było mnie w tych stronach internetów tyle miesięcy i takie nadległości sobie narobiłam :O przeczytam wszystko w weekend i wtedy skomentuje (albo nawet jutro jak znajdę czas) ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nadrobiłam dzisiaj wszystko jednym tchem *-* (no... W zasadzie byłoby jednym tchem, gdyby nie masa prac domowych, którymi zostałam obarczona). Musiałam zacząć od początku, bo tak dawno mnie tu nie było, że nie pamiętałam nawet,o czym jest to opowiadanie. Czy było warto? Jak najbardziej. Piszesz lekko i przyjemnie. Nie chce mi się odnosić do całej fabuły (jestem na telefonie, ale obiecuję, że jak tylko będę miała czas skomentuje wszystko obszernej), ale bardzo podobała mi się rozmowa Hermiony z Terrym Bottem, szczególnie to porównanie ust chłopaka do literki "o". Niby mała rzecz, ale zdumiewająco może wpłynąć na całe opowiadanie w aspekcie brzmieniowo - stylistycznym. Od teraz obiecałam sobie, że bd tu zaglądać regularnie, oczekując na spotkanie Hermiony i Draco. Ciekawe, o czym on tam chce z nią porozmawiać... Lubię te elementy tajemnicy w tym ff, naprawdę. Tak dalej!

      Pozdrawiam,
      Coco Deer!

      P.S. Mam nadzieję, że jest w miarę spójnie. Jak mówiłam pisałam na telefonie :)

      Usuń
    2. Spójnie, niespójnie - ważne, że jest! :D
      Widzę, że wszystkich nurtuje ta przyszła rozmowa z Hermioną i Draco. Niestety, nie mogę zdradzić, o czym będzie, ale mogę powiedzieć, że w dość dużym stopniu wpłynie na dalszą fabułę. ;)
      Ach, dziękuję za komentarz!

      Usuń
  6. Hej ho, Cassie, serdecznie zapraszam na szósty rozdział u mnie na blogu! :)
    http://slodki-listopad-dramione.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Hejka kiedy będzie nowy rozdział ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszam, wstyd mi, ale się nie mogę zorganizować. Postaram się na za tydzień (nie linczować mnie). ;)

      Usuń
  8. „Spędzał kolejny dzień w bibliotece, ale jego wypracowanie nie zostało nawet zaczęte” — bardzo jestem ciekawa, dlaczego zdecydowałaś się na taką bezosobową formę w drugiej części zdania?
    „Przesłał jej szeroki uśmiech” — a nie „posłał”?
    „Kiedyś się dowiem, czym udało ci się przekupić Tiarę Przydziału” — <3
    „Kolejne minuty przeminęły im w ciszy, wypełnianą od czasu do czasu skrzypieniem pióra czy szelestem przewracanych kartek” — w ciszy „przerywanej” (nie to słowo i nie ta forma gramatyczna ;))
    Fajnie stylizujesz język we fragmencie pisanym kursywą.
    „zaczęła przebierać paznokciami o drewniany blat stołu” — przebierać…? O.o
    „Mimowolnie dorodny rumieniec pokrył jej policzki” — no tak, przecież Hermiona to ten typ rumieniących się lasek…
    „przerwała mu Prefekt” — „prefekt” małą literą.
    „Hermiona zacisnęła usta w cienką linę i, nic nie mówiąc, przeszła obok nich” — http://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/przecinek-a-imieslow-przyslowkowy;9794.html
    „– Dzisiaj się pogodziliśmy, ale sądzę, że dzięki tobie długo to nie potrwa” — a on nie miał nikomu nie mówić? O.o
    „ruszyła w stronę Pokoju Wspólnego” — „pokój wspólny” małymi :)
    „Ginny wbiła wzrok w niewzruszoną Hermionę, która, nie reagując, dalej pisała coś na pergaminie” — tu znów to samo, co przytoczyłam w powyższym linku PWN.
    „Znajdowały się w rogu pokoju, gdzie umiejscowiona została niewielka kanapa” — podmiotem domyślnym są nogi.
    „– A ta szlama znowu się podlizuje – prychnęła Pansy, patrząc zawistnie w stronę Gryfonki” —
    Zaczyna się robić naprawdę ładnie. Ciekawa jestem co planujesz z Terrym, podoba mi się to, że chciało Ci się posiedzieć i napisać fragment artykułu, poza tym fajnie zaczyna się kreować ta sytuacja związana z rozkminą magii. Jestem ciekawa, co wymyślisz w związku z tą księgą.
    Na pewno zwróciłam jeszcze uwagę na to, jak Draco dzielnie bronił Granger na końcu, jakie to było urocze i jak głupio się z tym czuł. <3 Myślałam, że spadnę z krzesła. :D
    No i świetne były te rozmowy Dracona z gorylami, te teksty o dziewczynkach. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ooo, nowy avek! *.*
      bardzo jestem ciekawa, dlaczego zdecydowałaś się na taką bezosobową formę w drugiej części zdania?
      Nie za bardzo ogarniam, o co chodzi. xD

      „Przesłał jej szeroki uśmiech” — a nie „posłał”?
      A wiesz, że nie wiem? Ale rzeczywiście - "posłać" lepiej brzmi.

      „zaczęła przebierać paznokciami o drewniany blat stołu” — przebierać…? O.o
      http://www.wsjp.pl/index.php?id_hasla=16757&id_znaczenia=5141468&l=20&ind=0

      no tak, przecież Hermiona to ten typ rumieniących się lasek…
      W tym prześciga ją tylko Ron. :D

      „ruszyła w stronę Pokoju Wspólnego” — „pokój wspólny” małymi :)
      Cholera, a ja całe życie pisałam dużą. xD

      A z tym imiesłowem się niedawno dowiedziałam, jak to się pisze, tylko czasu brak, żeby w poprzednich to wszystko popoprawiać. :(

      Mówisz więc, że zaczyna się robić naprawdę ładnie? Mam nadzieję, że będzie się to utrzymywało do samiusieńkiego końca. :D A rozkmina magii będzie się ciągnąć i ciąąągnąąąć, bo to jednak jeden z najpotężniejszych wątków tej historii, może trochę zawiły - wierzę, że tego nie zknocę, bo będę się starała ogarnąć działanie czarodziejskiego świata. A ten fragment artykułu był taki trudny do napisania! Nie mogłam napisać nic konkretnego, a jednocześnie tyle informacji, by mógł to opublikować jakiś poważniejszy magazyn - zdecydowanie się nie polubiłam z gatunkiem publicystycznym. I też lubię te rozmowy z gorylami - to akurat pisało się świetnie!

      Usuń

JEŻELI KOMENTUJESZ, TO WIEDZ, ŻE JESTEM Z CIEBIE DUMNA! :)