[M] Magia

Mała dziewczynka przeskoczyła nad rwącym strumykiem. Jej roześmiane oczy spojrzały za siebie. Kilka postaci majaczyło pomiędzy drzewami, a z każdą mijaną sekundą zbliżały się coraz bardziej. Mimo tego na wąskie usta dziecka wpłynął psotny uśmiech. Podniosła gołą stópkę, by zrobić kolejny krok, kiedy do odstających uszu dotarł dziwny szum. Rude brwi zmarszczyły się lekko w zastanowieniu. Dziewczynka poruszyła się, wahając, by po chwili ruszyć w tamtą stronę biegiem. Delikatny wiatr rozczesywał ogniste kosmyki włosów, upodobniając je do prawdziwego, nieprzewidywalnego płomienia, który kieruje się własnymi prawami. Złociste promienie wschodzącego słońca przedzierały się przez gęste gałęzie drzew, rzucając rozigrane cienie na filigranową sylwetkę.
Małe ciałko dziewczynki zdawało się nie męczyć, wręcz przeciwnie – jakby to była dla niej jedynie kolejna zabawa, którą można szybko przerwać. Jej twarz nabrała jakiegoś niesamowitego blasku i mimo młodego wieku wyglądała pięknie niczym mistyczna istota czy nieuchwytna nimfa, która kusi i umyka. Miała zadarty nosek, lekko pucołowate, rumiane policzki i ciemne oczy, tak ciemne, że można było w nich nawet zatonąć.
Las zaczął się przerzedzać. Dziecko zatrzymało się gwałtownie, stając na brzegu urwiska. Rozgniewane głosy nieubłaganie zbliżały się z każdą chwilą. Nagle spomiędzy drzew wyszła korpulentna sylwetka. Mężczyzna poruszył sumiastym wąsem, a jego twarz poczerwieniała z gniewu. Zacisnął zgrubiałe palce na rękojeści długiego miecza, by wyciągnąć go ze skrzypem mrożącym krew w żyłach. Za nim powoli wyłaniali się kolejni ludzie. Ich twarze były powykrzywiane w grymasach pogardy i nienawiści, ale też i satysfakcji. Największy z nich przybliżył się do małej dziewczynki. Ta na przekór nie okazywała żadnego strachu, patrzyła mu jedynie wyzywająco w oczy, a na jej ustach nadal widniał przekorny uśmiech. Chłodna stal dotknęła mlecznej, delikatnej skóry dziecka.
 – Już nam nie uciekniesz – mruknął mężczyzna, nie mogąc się powstrzymać od pełnego dumy tonu. – Pójdziesz teraz z nami i grzecznie zostaniesz w zamku. Masz robić to, co ci każemy – dodał, jakby uważał, że dziewczynka potrzebowała jakichkolwiek dodatkowych wyjaśnień.
Ta jednak przekręciła lekko głowę w bok z zaciekawieniem.
 – A miałabym to zrobić, bo...? – zapytała, a jej czysty i melodyjny głos potoczył się echem.
 – Bo bez nas jesteś niczym  stwierdził po chwili z przekonaniem.
Śmiech, który przypominał tysiące maleńkich dzwoneczków, sprawił, że wszyscy zgromadzeni podskoczyli. Całą siłą swojej woli powstrzymywali się, by nie poddać się całkowicie dziwnej, ale niesamowitej i zachwycającej mocy dziewczynki.
 – To wy jesteście niczym beze mnie.
Mężczyzna poczuł nagle, jak jakaś tajemnicza siła zaczęła opanowywać jego umysł i ciało. Jego oddech stawał się coraz bardziej nierówny, kiedy zdał sobie sprawę, że nie mógł zapanować nad swoimi myślami. Ryknął gwałtownie i wziął zamach, by ze wściekłością uderzyć w powietrze. Dziewczynka zniknęła.
 – Naprawdę sądziliście, że będziecie mogli mnie ubezwłasnowolnić marnymi formułkami? – głos rozbrzmiewał zewsząd. Zdawał się nawet dochodzić z letniego powietrza, z zeschniętej ziemi, z niewielkiego strumyka czy płonącej pochodni w dłoni jednego z rycerzy. Zdawał się dochodzić nawet z samych stojących tam ludzi, z pracowitej mrówki czy przemierzającej przestworza jaskółki. – To ja jestem tym wszystkim, co znacie. To ja jestem magią.
*****
Witam! Czuję się okropnie, naprawdę. Po prostu nie mam czasu – nawet najmniejszej jego odrobinki – dlatego wątpię, by rozdział dwunasty ukazał się przed tymi nieszczęsnymi świętami. Oczywiście, zepnę się i postaram się go ukończyć jak najszybciej. W ramach przeprosin daję taki autorski ochłap – niezwiązany z Harrym Potterem (no chyba że ktoś się porządnie uprze) – jest to raczej taka moja refleksja nad personifikacją magii, napisana dodatkowo dawno temu. Nie linczujcie, możecie za to dodać mi otuchy komentarzami (chociaż nie zdziwiłabym się, gdyby nie było ani jednego). Pozdrawiam i gdybyśmy się już nie spotkali, życzę wesołych świąt! :)

2 komentarze:

  1. Ha! Co Ty tu pleciesz o żadnych komentarzach?! Jestem tu, komentuję i dodaję Ci otuchy, no! :D
    Hmm, co tu powiedzieć... Przede wszystkim udowodniłaś, że potrafisz pisać nie tylko fanfiction. Opowiadanie mnie zaintrygowało, skłoniło do głębszych refleksji. Będę musiała jeszcze do niego wrócić, by wszystko to sobie poukładać w głowie. Zaciekawiasz czytelnika, opowiadanie zostaje mu w głowie. Wiesz, było bardzo... dramatycznie :D
    Na początku uderzyła mnie ilość epitetów. Po chwili zastanowiłam się, czy to źle, czy dobrze i wybrałam tę drugą opcję, bo jednak należy to do Twojego stylu. Ja czasem boję się używać środków stylistycznych, sama nie wiem, dlaczego...
    Zauważyłam hmm... coś w rodzaju błędu. W drugim akapicie zestawiłaś ,,zdawało się" i ,,wydawało się" bardzo blisko siebie. Poza tym chyba nic ;)
    Dziewczyno, pisz i wstawiaj mi tu następny rozdział! :D Hipokryzja należy niestety do mojej natury :') Życzę Ci więcej czytelników, więcej komentarzy, weny, czasu, żebyś już wymówek nie miała, haha ;)
    Pozdrawiam cieplutko i do następnego! :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Podobało mi się :D

    OdpowiedzUsuń

JEŻELI KOMENTUJESZ, TO WIEDZ, ŻE JESTEM Z CIEBIE DUMNA! :)