Poczułam
silne szarpnięcie, by zaraz mocno uderzyć barkiem o kamienną
ścianę. Promieniujący ból przegrał jednak z szokiem
wywołanym przez ogłuszający wybuch w miejscu, gdzie stałam
dosłownie przed chwilą. Wzięłam urwany oddech, przykucając.
Oparłam dłonie o leżące gruzy, które niezauważalnie
zaczęły kreślić długie, krwiste żłobienia na mojej skórze. W
tamtym momencie miałam ochotę cofnąć czas i uciec z tego
cholernego zamku. Tak, byłam Gryfonką, ale nigdy nie byłabym
gotowa na to.
Czułam, jak moje ręce i nogi zaczynają odmawiać
posłuszeństwa. Zacisnęłam zęby, niechcący przygryzając język.
Paradoksalnie miedź rozpływająca się na moim języku dodała mi
odwagi.
Nagle
usłyszałam krzyk. Podniosłam gwałtownie głowę, a moje
zmęczenie automatycznie odeszło. Zacisnęłam palce na marnym
kawałku drewna, które było moim jedynym obrońcą. Otarłam świeże
łzy, które nieustannie spływały po moich brudnych policzkach
i wstałam. Krzyk nadal odbijał się echem w mojej głowie,
a myśl, że pewnie było już za późno, nie chciała jej
opuścić. Ruszyłam korytarzem, starając się nie patrzeć na
dziwnie powyginane ciała. Wrażenie, że to wszystko było jedynie
czyimś chorym wymysłem, który nie miał nic wspólnego
z realnością, wzrastało z każdym przebytym krokiem. Nie
mogłam uwierzyć, że życie było takie kruche, wątłe. Nic
nieznaczące.
Mimowolnie
zamarłam. Mrożący krew w żyłach śmiech rozbrzmiał tuż za
moimi plecami. W tamtym momencie błagałam, by to był kolejny
pochrzaniony sen. Nie był.
– Witaj,
ślicznotko – wymruczał ktoś przy moim uchu.
Moje
włosy zostały odgarnięte, odsłaniając mlecznobiałą skórę.
Poczułam swąd zgnilizny, kiedy gorący oddech owiał moją szyję.
– Dawno
nie natrafiłem na tak smaczny kąsek.
Przymknęłam
powieki. Mimowolnie wciągnęłam powietrze, by chociaż na chwilę
uspokoić szalejące serce. Nagle dotarło do mnie, że za
chwilę umrę.
I że nie miałam nic do
stracenia. Zacisnęłam palce na różdżce, ciesząc się z tych
paru przydatnych zaklęć. Wrażenie, że wszystko inne przestało
mieć jakikolwiek sens, uderzyło we mnie z całą mocą.
Zacisnęłam wargi, podnosząc powoli dłoń ku górze, by móc
lepiej wycelować.
– Waleczna...
– mruknął rozbawiony głos, wyrywając mi moją jedyną broń.
Tym
razem już nie czekałam. Zaczęłam kopać i uderzać. I
chociaż wiedziałam, że moje słabe ciało nie było w stanie
pokonać kogokolwiek, to przelałam w to całą swoją nienawiść do
tej wojny. Nie zwróciłam uwagi, kiedy spomiędzy moich ust wydostał
się szloch. Uświadomiłam to sobie, kiedy nagle czyjeś szorstkie,
owłosione dłonie zacisnęły się brutalnie na moich nadgarstkach,
unieruchamiając je. Potężne ciało przygniotło mnie do jednej
z jeszcze ocalałych ścian. Przełknęłam ciężko ślinę
i spojrzałam w górę, by moje błękitne tęczówki spotkały
się z żółtymi ślepiami.
W
nich ujrzałam tylko śmierć.
*****
Witam!
Obiecałam i przybyłam. Króciutki tekst, ale czego oczekiwać od
miniaturki? Tym tekstem zdobyłam I miejsce w konkursie organizowanym
na Katalogu Ksiąg Zakazanych. Nie powiem, dumna jestem z siebie
niezmiernie. Jestem ciekawa, czy wiecie, kto jest głównym
bohaterem. A co do drugiej miniaturki, to ukaże się ona jutro w
okolicach popołudniowych (chyba że Internet mi zwariuje, a na to
wpływu, niestety, nie mam). Do zobaczenia!
Jako Twoja wierna czytelniczka, od razu wchodzę na bloga, gdy tylko poinformujesz mnie o kolejnej notce. Jestem zaszczycona, że jako pierwsza komentuję tę cudowną miniaturkę (chyba że ktoś mi się tu zaraz wetnie!) :D
OdpowiedzUsuńJedno słowo - wow! Wszystko jest takie dynamiczne, a każde słowo wypełnione całą gamą uczuć. Mimo szybkiego tempa akcji, w opowieści przeważają opisy, co według mnie jest mistrzostwem, bo ja umiem wprowadzać dynamizm tylko za pomocą dialogów. Naprawdę brawo! Jestem z Ciebie dumna <3 :D
Już na samym początku odniosłam wrażenie, że mowa o Lavender i Scabiorze... i chyba pozostanę przy tej myśli. Wygrałam? :D
Ło batko moska, ale super *_*
OdpowiedzUsuńTak świetnie to opisałaś... z początku nie wiedziałam do końca, o co chodzi, ale później... piękne ^^
Pisz tak dalej! ^^
http://link-do-mojej-glowy.blogspot.com/