Rozdział dwudziesty drugi

Hermiona stanowczo przymknęła książkę, zaciskając usta. Postukała krótkimi paznokciami w jej twardą okładkę z narastającą frustracją. Nie wiedziała, który raz z kolei nie mogła się skupić na tekście! I to jeszcze o genezie zaklęć używanych na terenie Wielkiej Brytanii!... Westchnęła cierpiętniczo, z ledwością powstrzymując się od zapoznania się z wytrzymałością drewnianego stolika na uderzenia. To zaczynało robić się zwyczajnie śmieszne.
Dziewczyna splotła ręce na piersiach, jakby chciała pokazać światu, jak bardzo jej się to nie podoba. Szkoda tylko, że była sama w obserwatorium, o którym istnieniu nie wiedział prawie nikt. Chociaż to prawie nikt mogło obejmować większą ilość osób, patrząc na niektóre dość współczesne publikacje. Dlaczego więc ono stało się taką tajemnicą? Gryfonka mimowolnie rozejrzała się po pomieszczeniu, a jej wzrok przykuł potężny teleskop na podwyższeniu.
„I tak się na niczym nie skupię” pomyślała, przemierzając odległość liczącą parę dłuższych kroków.
Bezwiednie jej myśli pobiegły w stronę dziwnego osłabienia parę dni temu. Ale minęło tyle czasu, a ona czuła się dobrze... Nie było się czym martwić, prawda? Pewnie to tylko przemęczenie, zdarza się, zwłaszcza kiedy ma się zdecydowanie za dużo obowiązków, które notabene samemu się na siebie nakłada. Szkoła, przyjaciele, projekty, dzienniki, obserwatorium...
Hermiona z roztargnieniem pokiwała głową, jakby zgadzała się ze swoimi myślami. Po prostu zacznie przykuwać większą uwagę na zorganizowanie swojego dnia, w tym wyszczególnienie czasu na zwykły odpoczynek. Mogłaby wtedy przeczytać książkę, którą rodzice przysłali jej tydzień temu, a nadal leżała zapomniana na szafce. Może przekona się dzięki temu do romansów? Tylko jeszcze pozbyć się tego sceptycyzmu z myśli i będzie idealnie!
Drętwiejąca lewa noga przywołała ją do rzeczywistości. Dziewczyna przełożyła ciężar ciała na drugą nogę, ale niezbyt jej ulżyło. Mimowolnie wykrzywiła twarz w grymasie, ale wszystko straciło znaczenie w pewnym momencie.
Coś rzuciło jej się w oczy. Jakieś znaki, ale nie... Powiodła po nich palcem, jakby za pomocą dotyku miała odkryć ich tajemnicę. One milczały jednak jak zaklęte. Zostały wyżłobione u podstawy teleskopu; może to swego rodzaju podpis wykonawcy? Hermiona, co prawda, nie była skora w to uwierzyć, ale to było jedyne, co przyszło jej do głowy. Och, a może runy? Chociaż mogłyby nie zostać nazwane runami, co poszerza zakres szukanych książek.
Hermiona jęknęła głośno, kiedy uświadomiła sobie, że znalazła kolejny pożeracz wolnego czasu. Chociaż naprawdę nie będzie miała czasu na ten romans.
Ale wracając, to na pewno nie były runy. Mogła to stwierdzić po tych kilku latach nauki, mimo że nie znała wszystkich, a niewielką ich część. Uniosła wzrok, zastanawiając się, gdzie powinna zacząć poszukiwania, kiedy coś... zafalowało? Hermiona otworzyła usta, ale zaraz je zamknęła. Mogła przyrzec, że tam, na górnej półce jednego z regałów, obraz zafalował. Jak fatamorgana, ale to nie ten świat i tu mugolska fizyka nie miała prawa bytu. Hermiona opuściła dłoń znad teleskopu i podeszła tam powoli niczym do niebezpiecznego zwierzęcia, które mogłoby ją zaraz zabić. Wyciągnęła różdżkę zza paska i smagnęła ją, mrucząc:
— Revelio.
Książki zaczęły się niby rozpuszczać w złotym blasku, ukazując pęki widocznie starych pergaminów. Westchnięcie pełne zachwytu wyrwało jej się spomiędzy ust. To z pewnością będzie godne uwagi, zwracając uwagę na fakt, że ktoś zadał sobie trud ich ukrycia w i tak już mało dostępnym obserwatorium.
Dziewczyna sięgnęła po pierwszy ze zwojów. Ostrożnie pociągnęła za szorstki sznurek i... Z ledwością powstrzymała się od głośnego przeklęcia wszystkich naraz.
— Cyrylica? — zastanowiła się, patrząc na ciemny atrament miło kontrastujący z kremową żółcią.
Niestety, Hermiona mogła poszczycić się jedynie znajomością angielskiego, łaciny i podstaw niemieckiego. Nagle coś przyszło jej na myśl, a ona chwyciła się tego całymi swoimi siłami. Odłożyła pergamin i zdecydowanie podeszła do torby, jakby obawiała się, że najmniejsze zawahanie zabierze jej całą odwagę. Z dziwną czułością chwyciła za dziennik.
Coś wołało do niej w myślach za każdym razem, kiedy już-już miała go schować w czeluściach szafy w dormitorium, że powinna mieć go zawsze przy sobie. Ostatecznie nic jej to nie szkodziło, prawda?
Powtarzając, że była przecież cholerną Gryfonką, nakreśliła te parę słów. Teraz pozostało czekać.

*****

Draco złożył nonszalancko ręce na torsie. Wygiął usta w kpiący uśmieszek, ale jego wzrok był nadzwyczaj skupiony. Starał się sprawiać wrażenie, jakby go to mało obchodziło, a to coś przed nim nie było warte jego uwagi. Kto wie? Może się w końcu złamie pod mocą jego spojrzenia i problem zostanie rozwiązany?
Szafka zniknięć jednak stała niewzruszona, nic sobie nie robiąc z jakiegoś marnego chłopczyka.
A chłopczyk miał ochotę coś kopnąć. Ograniczył się do cierpiętniczego westchnięcia i odchylił głowę do tyłu. Niemo błagał wszystkich tych tam na górze o siłę i cierpliwość. I o szybką, bezbolesną śmierć, bo to wydawało się jak na razie jedyną alternatywą.
„Spokojnie, Draco, weź głęboki wdech i przeanalizuj tę sprawę z runami i eliksirami. Dasz radę” pomyślałby, gdyby tylko wierzył, że to naprawdę mu pomoże.
Malfoy czuł się jak szaleniec. Już nie mówiąc o tych skokach nastroju, bo do nich dało się przyzwyczaić. Po prostu coraz częściej nachodziły go myśli, za które zostałby zlinczowany przez wszystkich czystokrwistych. A wiedział, że Czarny Pan to była jedyna opcja. Chociaż tak naprawdę to wszystko jedno, co uważał. Był nikim dla Czarnego Pana, bo ten nie będzie się przejmował, co Draco uważał za wartościowe w jego życiu. Liczyło się tylko, czy misja się powiedzie i na jak długo przesunie jego wyrok śmierci.
Draco pozwolił sobie na chwilę marzeń, kiedy to Czarny Pan odsunąłby ich rodzinę od całej tej śmierciożerskiej sprawy, chcąc, by zdobywali dla niego zwolenników gdzieś daleko od Wielkiej Brytanii. Może we Francji? Z chęcią odwiedziłby ciotkę Michelle, która miała dobrze wyposażone laboratorium, gdzie to ciągle eksperymentowała z eliksirami. Niemal był w stanie poczuć ten ciężki aromat tych wszystkich składników i delikatną bryzę wiejącą znad morza, gdy tylko uchylono drzwi.
Piękna wizja, szkoda tylko, że tak bardzo nierealna. Draco zacisnął pięści, patrząc na szafkę zniknięć, która była jedną z pierwszych barier do jego marzeń.
— Myśl, do cholery! — warknął, krążąc po przetartym dywanie.
Borgin nie mógł mu pomóc. W wakacje jasno się wyraził, że nie będzie w stanie nic zrobić, dopóki nie zobaczy zepsutego mebla. Ale chyba mógłby mu jakoś podpowiedzieć? Chociaż Draco wątpił, by istniało jakieś uniwersalne rozwiązanie. I jakoś nie był przekonany, że ten wykorzystywał runy. Eliksiry? Bardzo prawdopodobne, pewnie miał jeszcze jakieś zaklęcia w zanadrzu.
A gdyby podpytać co nieco? Jak bardzo podejrzanie wyglądałby list do właściciela sklepu na Nokturnie z zapytaniem o naprawę artefaktów? Gdyby nazywałby się Potter, nie byłoby pewnie większego problemu.
Jedyna nadzieja pozostała już chyba w ojcu. Draco szczerze wierzył, że ten zrozumie, co kryło się za drobnym napomknięciem o jego zagwozdkach z runami i eliksirami. I wierzył, że Filch będzie na tyle głupi, by to zignorować; w końcu było związane ze szkołą. Gorzej, jeżeli się tym zainteresuje i pokaże to nauczycielom. Ale to też nie powinno być karalne. Prawda? W końcu był uczniem i to całkiem dobrym, miał prawo chcieć dowiedzieć się więcej na jakiś temat.
Myśli Draco mimowolnie popłynęły w stronę niedawnego zatrucia Weasleya. Zdawał sobie doskonale sprawę, że to był ten miód, ten, który miał zostać wypity przez Dumbledore'a. Młody Malfoy czuł tę gorycz porażki wymieszaną z dziwnym... przerażeniem? Ale dlaczego? W końcu gdyby Weasley umarł, wszystkim wyszłoby to na dobre. Nie mówiąc już, że do tego dążył Czarny Pan — do wytępienia mugoli, szlam i tych zdrajców krwi, którzy śmieli bezcześcić czystość magii.
Właśnie, szlam. Draco starał się, naprawdę się starał nie myśleć o niej, ale ona najwidoczniej zagnieździła się gdzieś u podstaw jego umysłu, ani myśląc stamtąd zniknąć. Bał się tego, co mogłoby to zwiastować. Bał się nawet zastanowić, dlaczego ta nienawiść i pogarda ostatnimi czasy tak bardzo złagodniała. Po prostu się bał.
Z jękiem osunął się na podłogę, chowając głowę w ramionach. Czuł, że znajdował się na krawędzi, a jedyną drogą, jaką widział, była ta długa w dół z twardym lądowaniem, którego nikt dotąd nie przeżył. Chociaż... Jak już i tak miał zginąć, to czemu nie wykorzystać tego wszystkiego w pełni?
Draco poderwał głowę i sięgnął do torby tuż obok. Zawahał się jednak, zanim sięgnął po dziennik. Czy to naprawdę było tego warte? Ponury uśmiech pojawił się na jego twarzy. Może Merlin będzie na tyle łaskawy i pozwoli mu zobaczyć pełnego obrzydzenia i zszokowania Czarnego Pana. To wyobraźnia chyba zmusiła go w końcu do chwycenia za czarny notes. Przesunął dłonią po miękkiej skórzanej okładce, jakby nie do końca wierzył, co trzymał. Ostatecznie jednak otworzył na pierwszej stronie i zamrugał ze zdziwienia, widząc schludne pismo Granger.

*****

— To jest na pewno arabski — mruczała Hermiona do siebie, przerzucając kolejne pergaminy.
Urządziła sobie wygodną pracownię na podłodze, rozkładając wszystkie zwoje wokół siebie. Postanowiła przejrzeć je wszystkie i zorientować się, w jakich językach zostały napisane. Szło trochę opornie, ale dopóki działał ocieplający kamienną posadzkę czar, dopóty ona nie miała z tym problemu. W końcu studiowanie starych manuskryptów to coś, do czego się urodziła, nieprawdaż?
Nikły uśmiech rozjaśnił twarz Hermiony, kiedy wzięła do ręki kolejny pergamin. Może warto zmienić ścieżkę kariery z aurora na badacza? Albo poszukiwacza skarbów. Mimowolnie parsknęła śmiechem, kiedy wyobraziła sobie siebie w jasnej koszuli i spodniach khaki przemierzającą wilgotny las tropikalny. Jej włosy raczej by nie polubiły takiego klimatu. Zatknęła za ucho niesforny kosmyk, który umknął z ciasnego warkocza, bezwiednie zerkając na otwarty dziennik. Zaraz jednak poderwała się i przysunęła go do siebie. Nie tylko jej pismo widniało na białych stronach.
Jakie znasz języki?
Ciekawość, Granger, czy masz jakiś powód?
Chwyciła szybko za pióro, jakby od tego zależało jej życie.
Powód. Możliwe, że coś znalazłam.
Tym razem nie musiała długo czekać.
Uczyłem się francuskiego, głównie ze względu na rodzinę we Francji, powinienem się dogadać też po niemiecku i rosyjsku...
„Wielokropek? Czyżby się wahał?” zdziwiła się w myślach, marszcząc nosek.
I możliwe, że zacząłem naukę łaciny.
Hermiona zamrugała, ale zaraz uśmiechnęła się szeroko. Jak żywo pojawiło się w jej pamięci, jak to Malfoy prosił ją o tłumaczenie jednej z książki właśnie z łaciny.
A jak byś sobie poradził z tłumaczeniem możliwe bardzo starych pergaminów?
Co znalazłaś?
W obserwatorium znajdują się stosy woluminów w różnych językach ukryte pod zaklęciem iluzji. Rozpoznałam jak na razie łacinę, staroangielski, francuski i arabski. Jest też jakiś słowiański, prawdopodobnie rosyjski.
Mógłbym zobaczyć te francuskie, rosyjskie i angielskie.
Najlepiej by było, gdybyś zobaczył je wszystkie, bo może dałbyś radę z jeszcze jakimś.
Nie łudź się, Granger, nie odkryję w sobie nagle umiejętności rozumienia jakiegoś języka.
Racja, wybacz, nie myślę racjonalnie – jestem podekscytowana, że w końcu znalazłam coś ciekawego w obserwatorium.
Bo wszystkie wcześniejsze książki, szczególnie „Solis”, były takie nudne i niewarte uwagi.
Lepiej nic więcej nie mów, Malfoy.
Przecież nic nie mówię.
Czy Malfoy... żartował? Hermiona nieświadomie uniosła brwi, czując miłe zaskoczenie.
W każdym razie – jak znajdziesz chwilę, przyjdź tutaj. Pergaminy znajdują się na lewo od drzwi na półce na wysokości oczu na czwartym regale.
Na wysokości moich czy twoich oczu?
A czy to robi taką różnicę? Nie jestem tyle niższa od Ciebie.
Nie przesadzaj, Granger, ta duża litera nie wpływa w żaden sposób na treść.
Ale jest oznaką szacu Zapomnij.
Hermiona przymknęła dziennik. Nie powinna czuć się taka... zraniona? W końcu nie miała żadnego racjonalnego powodu. Po prostu... Chciała tylko, żeby Malfoy przestał być taki uszczypliwy i — co chyba najważniejsze, a do czego miała trudności się przyznać — by była coś więcej warta w jego oczach niż chodząca skaza dla czarodziejskiego świata.
Warknęła bezsłownie na siebie w myślach. Od kiedy tak się przejmowała jakimś tlenionym idiotą? Wzięła głęboki wdech i otworzyła dziennik.
Ale ten okazał się pusty.
Malfoy?
Jestem, Granger; nie wiem, co zrobiłaś, ale tekst się nagle zaczął rozpływać. Czyżby zaklęcie było ograniczone przez czas? Ale wtedy znikałby partiami, nie całkowicie. A może limit słów?
Hermiona patrzyła się tępo na zawijasy pojawiające się na stronach. Jej zaklęcie było nawet mądrzejsze, niż z początku zakładała. Duma rozpaliła się w jej sercu.
Zamknęłam go. Zwyczajnie go zamknęłam.
Odpowiedź przyszła ociupinkę później, jakby się nad czymś zastanawiał.
Nie rób nic, Granger, zobaczymy, czy działa to w dwie strony.
Niemal zapiszczała z radości, kiedy litery kolejno znikały. Ale szerokiego uśmiechu już nie powstrzymywała.
To było dość zaskakujące, przyznaję.
Nie ma co ukrywać, Granger, nawet uboczne efekty są ge
Widocznie się zawahał, robiąc niewielki kleks na kartce.
Dobra, są genialne, nie ma co umniejszać.
Hermiona przygryzła mocno dolną wargę, z całych starając się nie roześmiać w głos. To zdecydowanie było dobre uczucie.
Niezmiernie miło mi to czytać.
Minęła chwila, a żadna odpowiedź nie nadchodziła. Już miała zamknąć dziennik i wrócić do zwojów, kiedy pojawiło się jedno jedyne zdanie, przez które miała wrażenie, że to nie stało się naprawdę.
Muszę przyznać, że nie spodziewałem się, że to Ty pierwsza napiszesz. Do następnego, Granger.


*****

Witam! Wiem, rozdział krótki jak cholera, ale chyba nie miałoby sensu wpychać tutaj kolejnych scen. Za to stało się to, na co wszyscy czekali (wierzę, że rozmowa dziennikowa spełniła Wasze oczekiwania). I nie wiem, czy zauważyliście, ale możecie zostawiać ocenki pod koniec każdego postu; nie krępujcie się, zwłaszcza jeśli nie macie czasu na komentarz (co prawda, nie będę wiedziała, co Wam potencjalnie mogło przeszkadzać, ale lepsze to niż nic). Co do następnego rozdziału — nie mam pojęcia, kiedy będzie. Oczywiście mam plany na 23 kwietnia 2017, ale ostatnimi czasy szkoła mnie nie rozpieszcza i zwyczajnie muszę się uczyć (nieprawdopodobne, nieprawdaż?). Ale będą święta, będzie trochę wolnego i myślę, że za dwa tygodnie coś będzie.

15 komentarzy:

  1. Tak na to czekałam! :D Spełniłaś moje oczekiwania.:D

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział oczywiście już dawno przeczytany, ale ostatnio tyle się dzieje, że ciężko mi znaleźć czas na skomentowanie, zważając na to, że wszystko co czytam, czytam na telefonie w nocy (a to w moim przypadku zła pora na pisanie czegokolwiek :D). Tak więc oderwałam się od pracy w kuchni i przybywam z moim komentarzem!
    Rozdział BARDZO mi się spodobał. Mimo że jest krótki, to zostało w nim zawarte coś, co mnie w pełni usatysfakcjonowało, bo czekałam na to od pierwszych rozdziałów! Krótka rozmowa, która niejako zapowiada ich przyszłą relację. Dzięki temu, że tak powoli tworzysz między nimi to 'porozumienie', wyczekuję takich najmniejszych chwil, a później cieszę się z takiej zwykłej rozmowy jak głupia.
    Jestem mega ciekawa z czym są związane te zwoje/książki. Ciekawe jak wyjdzie naszym głównym bohaterom ich tłumaczenie - i mam nadzieję, że zrobią to wspólnie. :D
    W każdym razie rozdział bardzo mi się podobał, Twoje opisy jak zwykle mnie zachwycają i mogę je czytać, czytać i jeszcze raz czytać!
    Czekam na kolejny rozdział i przy okazji Wesołych świąt wielkanocnych!

    M.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Całkowicie rozumiem ten brak czasu na komentowanie, więc tym bardziej cieszę się, że jednak tutaj przybyłaś! ❤

      I cieszę się (zdecydowanie za często powtarzam to słowo xD), że odbierasz tak ich relację - nie powiem, to jest najtrudniejsze w tym wszystkim i czasami mam drobne załamki, bo jak, cholera, mam to napisać? xD

      Oj, zwoje będą, ale chyba nie w takiej formie, jakiej się spodziewasz (w sensie, mam nadzieję, że to będzie trochę dziwne i zaskakujące).

      Dziękuję i również życzę, by ten ostatni dzień świąt był jak najlepszy!

      Usuń
  3. Rozdział rzeczywiście krótki, ale ta rozmowa w dzienniku wywołała u mnie taki banan na twarzy, że... chyba czuję się spełniona! XD Poza tym jak zwykle niezmiernie podobają mi się Twoje opisy, w tym rozdziale uczuć Hermiony <3
    ...
    Jejku, na serio przeżywam to Dramione time, co robić? :D Jak zwykle czekam na następny rozdział i życzę weny, czasu, motywacji, no wszystkiego! 😊
    Pozdrawiam cieplutko

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Krótki, ale jest! :D (może postaram się o dłuższy w najbliższym czasie)

      Mi się niezmiernie podoba, że Tobie się to podoba! ❤ (ma to jakikolwiek sens?) Chyba się nawet wezmę za ten rozdział jak najszybciej. :D

      Usuń
  4. Czekam na następny rozdział!❤

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zatem postaram się napisać go jak najszybciej. ❤

      Usuń
  5. Ha! No i skończyłam ;)! Mówiłam, że tak będzie :D
    Rozdział bardzo mi się spodobał, a zwłaszcza ta końcówka. Chyba nie zaskoczę nikogo, gdy powiem, że uśmiechałam się cały czas, gdy Draco i Herm prowadzili rozmowę :) Ogólnie ciekawy jest ten pomysł z dziennikami. Hermiona jak zwykle zabłysnęła wielką inteligencją i pomysłowością.
    Ma też wrażenie, że osobą, która odkryła te obserwatorium przed Hermioną i Draco jest sam Dumbledore. W końcu nie jako to on jest odpowiedzialny w mniejszym bądź większym stopniu za ich spotkania - ostatecznie to on kazał Herm żyć chwilą ;)
    Podobają mi się też sceny z Luną, ta w ostatnim czy przedostatnim rozdziale zdecydowanie jest moja ulubioną. Przedstawiłaś ją mniej więcej tak jak w czasie czytania książek ją sobie wyobrażałam :).
    Czekam na kolejny rozdział, bo - nie zapominaj - pisałaś mi, że do końca tygodnia może coś wrzucić... ;) Trzymam za słowo! :D
    Buziaki,
    Charlotte

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hermiona nieraz będzie błyszczeć, zapewniam Cię. :D

      Ciekawe spostrzeżenie z tym Dumbledore'em - czy prawidłowe, okaże się w najbliższym czasie tak naprawdę. ^.^

      Ach, tak się cieszę, że te sceny z Luną wychodzą - uwielbiam jej postać i tę nienormalność nawet w magicznym świecie. A z rozdziałem się staram! Tylko chemia nie rozpieszcza (tak, czeka mnie sprawdzian, ale nie powinno być źle, więc może uda mi się dopisać te kilka stron). Ale jak nie jutro, to za tydzień rozdział murowany! :D

      Usuń
  6. Melduję się, ponieważ rzadko się zdarza, abym znalazła jakieś opowiadanie i chłonęła od razu wszystkie dostępne rozdziały. (Napomknę, że przez moją nienawiść do Rona pomijam niektóre fragmenty z jego udziałem, ale wybacz, zapewne kiedy sama opublikuję wreszcie jakiś fanfik to od razu go uśmiercę.)
    Och, jakie to cholernie dołujące, że wszystko co dzieje się w prologu jest po tym, co teraz opisujesz. Bo mieć świadomość, że jakoś tam urwą (choć pewnie, nie na zawsze) kontakt, to przykre.
    Wciągnęłam się w twoją historię, szczerze mówiąc. Bardzo mnie intryguje temat skąd ta magia jest, który podjęłaś. To jest jedno z niewielu opowiadań, w których naprawdę został wykorzystany potencjał i pole do popisu, które się ma jeżeli mowa i magii o wszystkich dziwnych jej aspektach.
    No i czuję, że utożsamiam się trochę z twoją Granger. Jakkolwiek to brzmi, po prostu wpisuję się w jej osobowość, zachowania i wszystko. (Merlinie, tylko pomijając Gryffindor. Ravenclaw nade wszystko.)
    Intrygujące jest to, że Draco i Granger sami się zorientowali, że pomimo drobnych (i niedrobnych) uszczypliwości i różnic, wiedza i chęć władania jej dużym zasobem, może być czymś, na czym oboje skorzystają.
    Rzadko piszę komentarze, serio. I nigdy nie rozumiem, czemu wychodzą takie długie.
    Aż mnie natchnęłaś do pisania. Może w końcu coś ruszę.
    Z niecierpliwością czekam na dwudziesty trzeci rozdział.
    Amen.
    Pozdrówki,
    opuncja.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam Cię serdecznie na moim skromnym wielce blożku! ❤

      Och, racja, dość dołujące, ale też jakie prawdziwe? Ale spokojnie, jak powstanie druga część (a musiałoby się nie wiem co stać, żeby nie powstała), to nieraz się spotkają, tego możesz być pewna. :D

      Ach! Cudownie jest wiedzieć, że ten potencjał został wykorzystany - nie powiem, to druga (zaraz obok relacji Draco-Hermiona) sprawa, o którą martwię się, że coś nie wyszło.

      Ciekawość naukowa prowadzi czasem ludzi w niebezpiecznie nieznane rejony, a Hermiona przejawia niespotykane jej zasoby. Pozwoliłam sobie, by i Draco był jej pełen. Bo czemu nie. I Ravenclaw nade wszystko! (już się pogodziłam, że puchońska dusza wyparowała ze mnie, zostawiając analityczność Krukonów)

      I takie pytanko na koniec - skąd taka nienawiść do Rona? Jeśli można, oczywiście, bo ja tam go lubię tak całkiem (ale to może tylko ja).

      I rozdział się pisze! I będą tam dziwne rzeczy (chyba że je zmienię na mniej dziwne rzeczy, ale wtedy połowa rozdziału pójdzie w siną dal - te dylematy).

      Usuń
  7. O, nie, nie, nie! Ani się waż zmieniać na mniej dziwne rzeczy! Dziwne rzeczy równa się ciekawe rzeczy, jakkolwiek to brzmi.
    Wiesz, według testów na Pottermore należałabym do Gryffindoru, ale taka ze mnie Gryfonka jak z koziej…
    Rona nienawidzę właściwie od początku mojego zainteresowania Harrym Potterem. Zawsze mnie wkurzało to, że jest tak trochę pomiędzy Granger a Potterem, nie ma zbyt dużo w głowie. Wydaje się taki cholernie irytujący. A poza tym, Rowling (niestety) sprawiła Hermionie dylemat życia, dając jej na męża Ronalda. No i jest jeszcze jeden aspekt… Ten moment, kiedy od lat czytasz i ubóstwiasz Dramione. A wiesz jak to jest, w praktycznie co drugim Dramione (albo i większej części) Ronald to kawał chama albo coś w ten deseń. Ja zawsze widzę Hermionę z Draco. A Ron mi tak strasznie przeszkadza.
    Cóż, nie można lubić wszystkiego. Zawsze znajdą się jacyś bohaterowie, których bardziej znielubimy niż polubimy.
    Będę dopingować temu opku, bo ma potencjał.
    I nie mogę się doczekać rozdziału.

    Pozdrówki c:
    opuncja

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziwne rzeczy równa się czasem głupie rzeczy, no ale zaryzykuję. :D

      Hermiona i Ron mieliby szansę - co prawda byłoby to trudna droga, ale myślę, że ostatecznie mogliby być razem szczęśliwi. Ale jednak te wszystkie opka ze złym Ronem mogą go spaczyć doszczętnie - ja rozumiem, że on na drodze Dramione stoi, ale można zrobić to bez robienia z niego drugiego Voldemorta. xD

      Ale racja, nie można lubić wszystkich - byłoby to wręcz wysoko niepokojące, gdyby tak było.

      A rozdział niby napisany, ale trzeba go trochę podszlifować - ale już tak na pewno będzie dzisiaj (lub jutro z rana). Ale tak na pewno.

      Usuń
    2. Robienie z Rona drugiego Voldemorta brzmi genialnie <3
      Merlinie, oby był dzisiaj c:
      Cieszę się.

      Usuń

JEŻELI KOMENTUJESZ, TO WIEDZ, ŻE JESTEM Z CIEBIE DUMNA! :)